PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1458}

2001: Odyseja kosmiczna

2001: A Space Odyssey
7,7 139 997
ocen
7,7 10 1 139997
8,8 49
ocen krytyków
2001: Odyseja kosmiczna
powrót do forum filmu 2001: Odyseja kosmiczna

Zanim przejdę do analizy, chciałem serdecznie pozdrowić wszystkich, którym żyłka na czole skoczyła na widok tytułu tego tematu.

"2001" jest najważniejszym filmem w historii. Żaden filmowiec nie potrafił przełożyć transformatywnej, alchemicznej natury sztuki na język kina. Kino jest sztuką dzięki niemu.

Czym jest sztuka? Sztuka ma przypominać nam o istnieniu czegoś więcej niż tylko nasz materialny świat, w którym jesteśmy codziennie zmuszeni do walki o przetrwanie, nie różniąc się specjalnie od zwierząt. Większość ludzi nie ma czasu, żeby przystanąć i pomyśleć o nieskończoności. Jednak od zwierząt odróżnia nas fakt, że MAMY MOŻLIWOŚĆ myślenia w kategoriach abstrakcyjnych pojęć i próbować je sobie wytłumaczyć.

Tak zaczyna się "Odyseja kosmiczna" - zwierzę wchodzi w świadomy kontakt z nieskończonością, zmieniając na zawsze swoje modus operandi. To jest właśnie "Raj utracony" - praczłowiek sięga po owoc zakazany i musi poukładać swój świat od nowa, gdyż rozumie już, że jest coś więcej. W genialnym ujęciu wzlatującej w powietrze kości zmieniającej się w ułamku sekundy w statek kosmiczny, Kubrick daje nam do zrozumienia dwie rzeczy - po pierwsze, iskra wolnej myśli zmieniła się w ogień, który wciąż płonie. Po drugie - cała historia ludzkości nie ma znaczenia, gdyż człowiek kontaktu z nieskończonością nigdy nie odzyskał.

Praczłowiek z Odysei nie rozumie monolitu, nie medytuje nad nim, okłada go za to łapami. Astronauci na księżycu również zachowują się banalnie - robią sobie z nim zdjęcia. Nie dorośliśmy do Wszechświata, nie mamy pojęcia jak zachować się w obliczu Boga, ale jest nadzieja.

W kierunku Jowisza zmierza misja, mająca zbadać kolejny monolit. Astronauci giną jeden po drugim, przyczyną ich śmierci jest zbuntowana sztuczna inteligencja. Jaki jest motyw działania HALa? Świadoma maszyna widzi siebie jako naturalnego następcę ludzkości. Ludzkości zorganizowanej i zamkniętej w metalowych maszynach w kosmosie, z dala od natury. Ludzkości, która sama próbuje upodobnić się do maszyny, ludzie-roboty, wykonywać tylko mają swoją pracę. HAL jest zdolny do odczuwania. I rozumie, jaki jest prawdziwy cel misji.

Astronauta Bowman wyrusza na spotkanie Nieznanego. Został sam - oświecenie może być tylko jednostkowe, indywidualne. Nie da się oświecić mas. Ponownie, w uporządkowanym świecie człowieka, w zorganizowanym, zwięźle myślącym umyśle zaczynają się pojawiać PYTANIA, ale jedyną odpowiedzią jaką człowiek może uzyskać jest TAJEMNICA.
Bowman akceptuje swoją śmiertelność i osiąga nirwanę. Wraca na ziemię jako istota, która zrozumiała istnienie.

"2001" możnaby nazwać inaczej "Świętą Księgą Kubricka". Autor, który miał całkowitą kontrolę nad swoim dziełem, spróbował stworzyć dzieło, które miało przeprowadzić transmutację publiczności, z ludzi żyjących nieświadomie w "dzieci gwiazd". Nie jest to film perfekcyjny, nie trafia do każdego, ale każdy kto poświęci swój czas i zaangażuje w obraz, który ma przed oczami nie kwestionując wszystkiego co widzi, powinien zakończyć seans odmieniony. Przesłanie Kubricka - religia to sztuka.

Żaden inny film w historii tego nie próbował (mamy podobne obrazy dot. podróży awatara, jak np. "Matrix" czy "Nowa Nadzieja", ale to nie ten level), a jeżeli nawet to nie udało się mu to do tego stopnia.

aarekrem

Ciekawe, czy jakby Kubrik zdecydował się na Pink Floyd-ów, to czy by nie miał jeszcze lepszych notowań.

nijak

Biorąc pod uwagę to, że celem Kubricka było "oczarowanie" młodego pokolenia, byloby to idealne.
Nie ma jednak co narzekać, muzyka klasyczna również się sprawdziła :)

aarekrem

jak się zastanowić to też ciekawy eksperyment

aarekrem

Od razu w historii całej galaktyki...

Ryloth

Ile mamy wybitnych filmów, które pretendują do miana sztuki?

aarekrem

Zależy co uznajesz za sztukę. Bo dla mnie np. nie jest to układanka z puszek, białe tło czy jeleń na rykowisku...

I jeszcze jedno. Sztuka dla sztuki to sztuka? Nie mówię o Odysei.

Daj spokój, dla każdego co innego będzie tym najważniejszym/najlepszym filmem w historii. Takie tematy jak ten, co stworzyłeś są bez sensu i jedynie irytują. To jak komuś nie podobała się Odyseja, to ma gorszy gust?

Ryloth

Problem z arthousem jest taki, że dzieli widownię mniej więcej na pół. Połowa gardzi, polowa kocha. Ten film jest istotny z większej ilości powodów niż tylko jego treść - spójrzmy na technikalia. "2001" ustalił na wiele dekad standard efektów specjalnych w SF. I do dziś wyglądają one przecudnie.

Najczęściej słyszanym głosem sprzecwu wobec wychalania tego filmu jest "bo jest za długi". Dzięki Ci, człowieku współczesny z ADHD! Dzięki Tobie większość filmów w kinach to 1.5h jatki na ekranie, która ma zapewnić prostą, niezmuszającą do myślenia rozrywkę.

I nie mówię, że w tym filmie nie ma błędów. Kubrick zrobił po prostu coś, czego jeszcze w kinie nie widziałem - opowiedział historię ludzkości i ludzkiej duchowości wyłącznie za pomocą alegorii i obrazów.

End.

aarekrem

Ale ja nie mówię o samym filmie, tylko o tym, że takie szachowanie hasłami: "Najważniejszy film Wszechczasów" jest nie na miejscu, bo nie każdy musi uważać ten film za arcydzieło chociażby. Nawet może go nudzić. I nie jest przez to gorszy.

ocenił(a) film na 10
Ryloth

Tak! Brawo! Wreszcie do tego doszedłeś!

Monaco_filmweb

Nie, to ty wreszcie skapnąłeś, że ja nie hejtuję Odysei.

ocenił(a) film na 10
Ryloth

Ale wypisujesz bzdury. Przyjmij do wiadomości, że jeśli chodzi o filmy i muzykę to tak, jest gust lepszy i gorszy. Jeśli chodzi o blondynki czy brunetki to oczywiście nie, ale jeśli chodzi o sztukę (tak, kino i filmy to sztuka) to ta dzieli się na ambitniejszą (lepszą) i mniej ambitną (gorszą) - Ty wolisz gorsze, my lepsze. Dla mnie koniec tematu, po prostu pogódź się z tym, że masz gorszy gust. MusiałAm łopatologicznie opisać, bo inaczej nie docierało. Zwróć uwagę na przedostatnią literkę w słówku "musiałam", bo gadaliśmy często, ale nawet do Ciebie nie dotarło, że jestem kobietą.

Monaco_filmweb

Nie ma lepszych i gorszych gustów i tyle w tym temacie. Kto uważa inaczej, chce zwiększyć swoje ego i tyle.

ocenił(a) film na 10
Ryloth

Są lepsze i gorsze gusta i tyle w temacie. Dobranoc.

Monaco_filmweb

O matko, znowu popisujesz się "znafstwem". Nie ma gustów lepszych i gorszych jeżeli chodzi o jedzenie, "brunetki i blondynki" i tak samo o filmy. To jest fakt i nie kopiuj moich słów, bo to noobskie.

ocenił(a) film na 10
Ryloth

Są, bo są filmy lepsze i gorsze. Możesz sobie wmawiać, co Ci się żywnie podoba, ale najzwyczajniej w świecie nie masz racji. Na dodatek celowo prowokujesz kolejne pozbawione sensu dyskusje i denerwujesz fanów lepszych i ambitniejszych filmów.

Nie kopiowałam Twoich słów. Podejrzewam, że Twoje słowa mógłby kopiować tylko człowiek, który chciałby zrobić z siebie idiotę - tak jak Ty.

Bez odbioru.

Monaco_filmweb

"Nie kopiowałam Twoich słów. Podejrzewam, że Twoje słowa mógłby kopiować tylko człowiek, który chciałby zrobić z siebie idiotę - tak jak Ty." - Tak, ja robię z siebie idiotę, naprawdę gratulacje za kulturę i inteligencję, panie z "elity".

Jakby ci ktoś powiedział, że oglądasz słabe filmy, to byś się przejął? Wątpię.

Strasznie irytuję, mówiąc, że stwierdzenia typu: "Najważniejszy film Wszechczasów" są lekką przesadą. Normalnie strasznie irytujące.

Są filmy lepsze i gorsze, ale to wszystko to ocena czysto subiektywna. Dla jednego to będzie lepsze,a dla drugiego co innego.


ocenił(a) film na 10
Ryloth

Ty nawet nie czytasz tego, co piszę - zwróciłam Ci uwagę, a Ty i tak nie zrozumiałeś, że jestem kobietą. Jakim idiotą trzeba być, żeby nie zrozumieć, kiedy ktoś do Ciebie wprost pisze.

Otóż to, że są filmy lepsze i gorsze, nie jest oceną czysto subiektywne. Czysto subiektywne jest, czy ktoś woli komedie czy horrory, ale już sam fakt, że jedna komedia stoi na wyższym poziomie (scenariusz, reżyseria, aktorstwo, nawet scenografia) od drugiego już człowiek obiektywny i widzący już zauważa. I wtedy właśnie mamy do czynienia z lepszym albo gorszym gustem. Bo komuś odpowiada bezmyślna papka z odpadającymi głowami i wrzeszczącymi gołymi blondynkami, a kto inny woli już film z tego samego gatunku, ale który zmusza do myślenia. I wtedy ten, który woli film, który stoi na wyższym poziomie i zmusza do myślenia ma lepszy gust od tego, którego zadowala bezmózga papka.

Już rozumiesz? Bo jaśniej nie potrafię.

Monaco_filmweb

Sorry, ale ja patrzę głównie na nick, więc jak masz męski, to już nie moja wina ;p

No i masz rację, o to mi chodzi. W OBRĘBIE gatunku da się stwierdzić, który film lepszy, który gorszy. Ale porównując fantasy i komedię już nie. Bo jeden woli fantasy, drugi komedię. I w tym przypadku gusta są równe, więc arcydzieło fantasy = arcydziele komedii=arcydziele dramatu itd. Chyba wreszcie doszliśmy do porozumienia.

ocenił(a) film na 10
Ryloth

Skoro nie ma gustów lepszych i gorszych, to by musiało oznaczać, że nie ma dzieł lepszych i gorszych. Co za tym idzie - nie ma artystów lepszych i gorszych. Co za tym idzie - każdy artysta ma taki sam talent/umiejętności. A czy tak rzeczywiście jest?

gowniarz_wyniosly

Poprawię stwierdzenie, bo rzeczywiście zbyt ogólne. Chodziło mi o gatunki. Jeden woli fantasy, inny dramaty, inny komedie, inny horrory itd. I tutaj nie ma lepszych ani gorszych gustów. Natomiast w obrębie danego gatunku są filmy lepsze i gorsze, bo to się da obiektywnie porównać i tu masz rację. I co za tym idzie, arcydzieło fantasy = arcydizeło horroru = arcydzieło dramatu = arcydzieło s-f, itd.

ocenił(a) film na 10
Ryloth

To stwierdzenie już ma więcej sensu. I faktycznie - gatunki są równorzędne.

ocenił(a) film na 10
Ryloth

Oho... Zaczyna się.

ocenił(a) film na 9
Spiff

:))) To samo pomyślałem.

Spiff

Bo nie zachwycam się Odyseją, tak?

ocenił(a) film na 10
Ryloth

Prosisz się o to.

dawids266

Powiedziałem naprawdę straszną i kontrowersyjną rzecz, obrażającą każdego...

ocenił(a) film na 10
aarekrem

Daj se siana, jaką całkowitą kontrole, jak on tego nawet nie wymyślił sam, ignorancja na całego.

Programista_filmweb

To, że zainspirowało go opowiadanie "Sentinel" nie znaczy, że nie miał całkowitej kontroli nad projektem. Gdy zaczął pracować z Arthurem C. Clarkiem nad 2001 ich wizje znacznie się rozeszły, do tego stopnia, że w książce która powstała równolegle z filmem ciężko się doszukać wspólnych mianowników.

ocenił(a) film na 10
aarekrem

Ależ pomysł pierwotny wymyślił sam Arthur C. Clark, napisał 4 nowele Odysei, nie można mówić, że miał całkowita kontrolę, skoro nie on wymyślił całą historię.

Skoro ich wizje się rozeszły, to teraz to się nazywa potocznie w internatach "kiepska adaptacja" książki.

Wiesz nie ma rozbieżności, po prostu film jest mocno ograniczoną adaptacją nowel Arthura C. Clarka (pierwszej znaczy się), to one są meritum, ludzie wymyślają latami jakieś bzdury o tym filmie, że to o bogu (lol) i co tam jeszcze, zachodzą w głowę co tam było, wymyślają masę interpretacji monolitu, a wszystko jest w tych 4 nowelach, czarno na biało, boga tam nie ma.

Do filmu nic nie mam, jest dobry, ale bez nowel by nie powstał, zrobi 2010, jeszcze im zostały dwie, może kiedyś.

Programista_filmweb

Właśnie o to chodzi, że Clarke napisał książki o czymś zupełnie innym, niż Kubrick zrobił film. Jeden i drugi mieli swoją własną, odrębną wizję. I to nowele nie powstałyby bez filmu, bo autor do "Sentinela" nie planował wracać.

Co do sposobu w jaki Kubrick podchodził do adaptacji książek, to "tłumaczenie może być albo dokładne, albo ładne". Kubrick często adaptował książki, i zwykle robił sobie z nimi to co mu się podobało - gdyby nie to podejście, "Dr Strangelove" byłby poważnym thrillerem, a w konsekwencji (o ironio) byłby mniej przerażający niż czarna komedia, która wyszła spod ręki reżysera. Gdyby Kubrick miał stworzyć epopeję zawierającą wszystkie elementy SF, które z Clarkiem omawiał podczas ich słynnych wielogodzinnych spotkań, wyszła by z tego papka wypełniona po brzegi ekspozycją, a celem Kubricka było stworzenie nowego rodzaju filmu, który byłby bardziej doświadczeniem na poziomie emocjonalnym/duchowym, a nie koherentną progresją akcji,

ocenił(a) film na 10
aarekrem

Jak sobie chcesz wiesz, dla mnie sprawa wygląda tak, że po jednym filmie widz zostaje z niczym, długo czekał na drugi i znowu zostaje z niczym, tymczasem wszystkie odpowiedzi są tam, w 4 nowelach. Więc w tym kontekście czy on miał kontrolę czy nie, nie ma to znaczenia, bo nie nakręcono całości, odbiorca kinowy zostaje z niedokończonym tworem.

Zgodziłbym się, że Kubrick miał całkowitą kontrolę nad filmem, ale nie miał całkowitej kontroli nad opowieścią, częścią najważniejszą przecież.

Reżyser w filmie stworzył jak to piszesz doświadczenie na poziomie emocjonalny/duchowym, tu na pewno miał pełną kontrolę, z tym, że ta kontrola nie przekłada się na pełna kontrolę opowieści, nie wierzę, że Arthur C. Clark nie miał wpływu, ok film przedstawia inaczej opowieść, ale to ta sama opowieść co w książkach, tylko nacisk jest na zupełnie inny sposób przedstawienia, w końcu to film miał być.

Zasadniczo Clarke napisał opowieść i ją dokończył, więc nie można tu mówić, że Kubrick miał pełną kontrolę w tym aspekcie, bo jeżeli tak to po co mu buł Clarke?

Programista_filmweb

Bo Kubrick nie był ekspertem w dziedzinie SF. Szukał natomiast pomysłu na film SF, więc zwrócił się do pisarza, którego znal.

Dla Kubricka nie była istotna fabuła jego filmu. Kino jest przede wszystkim medium wizualnym, i tak jak inne media wizualne wcześniej (choćby - architektura francuskich katedr!) miał reprezentować nie historię - od tego są książki - a uczucia. Historia była pretekstem, nikt nie wytrzymałby oglądania 3h filmu złożonego z niepowiązanych ze sobą, nawet najbardziej fantastycznych ujęć.

Fabuła "2001" w założeniu Kubricka miała być tylko klamrą dla doświadczenia, nie jego treścią.

ocenił(a) film na 10
aarekrem

Widzisz, a ja ten film cenię za opowieść, nikt nie wytrzymałby 3h pustego filmu,.

ocenił(a) film na 10
aarekrem

Suuuuuper! Ten film zajmuje również u mnie pierwsze miejsce w moim sercu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones