...stewardesa naciska guzik, robi krok, patrzy w lewo, patrzy w prawo, robi kilka kroków, znowu patrzy w lewo... i tak przez trzy czwarte filmu. Stanie, patrzenie, dwa kroki do tyłu, jeden w bok. Mrugnięcie okiem. Naciśnięcie guziczka. Spacer po ścianie. Ujęcie tego samego elementu na pięć sposobów. Smoła, wszędzie smoła, wszystko płynie w tempie smoły...
Epizod I
Afrykańskie małpiszony, na amerykańskiej pustyni, zajadają trawę do spółki z żyjącymi lasach Amazonii tapirami. Monolit oświeca małpę, by ta rozłupała koledze czaszkę przy użyciu kości i tak oto powstały podwaliny cywilizacji. WOW!
Epizod II
Rewelacyjne dialogi. Monologi – czytane z kartki wierszyki (podobnie jak rozmowy "telefoniczne"). Ładne zdjęcia. Muzyka (za wyjątkiem Strausa), to jeden wielki kociokwik. Przebieg fabuły... czego?
Epizod III
Kisiel, wszędzie kisiel; pomarańczowy, truskawkowy, agrestowy... Interpretacja reszty to już wolna amerykanka. Można dopasować wszystko. Choć mi najbardziej pasuje gnoza.
Film niegłupi, ale niemiłosiernie męczący. Po seansie człowiek gotów jest postawić 10 gwiazdek tylko po to by nie musieć więcej go oglądać.
- W scenach z monolitem i kością też jest Strauss. Tyle, że nie taneczny. "Tako rzecze Zaratustra".
- Film jako pierwszy w historii pokazał... ciszę. Ciszę próżni i "ciszę" w kabinie lub w kombinezonie (pełną szumów).
- W "Odysei" znajdziemy największy skrót historii ludzkości. Mieści się ona w... cięciu (sklejce) pomiędzy lecącą kością i stacją orbitalną.
- Film powstał w ścisłej współpracy z naukowcami i NASA. Jest zgodny z całą współczesną (wtedy) wiedza na temat kosmosu. Łażenie po suficie w czasach, kiedy nie było efektów komputerowych było efektowne jak diabli...:):):)
- ....
Mogę dalej wymieniać:):):)
mówiąc o Strausie miałem na myśli też motyw przewodni
pokazanie ciszy - nie przeczę
skrót historii ludzkości - kwestia interpretacji
" Film powstał w ścisłej współpracy z naukowcami i NASA. Jest zgodny z całą współczesną (wtedy) wiedza na temat kosmosu. Łażenie po suficie w czasach, kiedy nie było efektów komputerowych było efektowne jak diabli...:):):)" - nie przeczę.
Spodziewam się że możesz wymienić jeszcze ze 30 innych albo i lepiej, ale film mi się po prostu nie podobał. Nie uzurpuję sobie prawa do obiektywizmu, a moja ocena jest w tym przypadku także wyrazem zwykłego zniechęcenia.
Masa scen była rozciągnięta do granic absurdu. Film zwłaszcza w drugim epizodzie zawiera szereg elementów "edukacyjnych", mających pokazać przeciętnemu oglądaczowi jak to jest w kosmosie. Rozumiem, że w owym czasie było to interesujące i nowatorskie, ale pokazywanie do znudzenia tacek z jedzeniem, spacerów, kolorowych guziczków, kokpitów staje się po którymś z kolei takim obrazku strasznie nudne i nic nie wnosi (to samo tyczy się małpiszonów). Stąd tytuł posta "2001 niepotrzebnych scen"...
Doskonale rozumiem Twój punkt widzenia i wcale nie zamierzam Cię przekonywać. Jak się cos nie podoba, to się nie podoba i już. Dla mnie jednak scena wyłączania "po trochu" HAL-a jest emocjonująca, bardzo "mocna" i wręcz genialna - dlatego właśnie, że... tak straszliwie się "ciągnie" i jest... pozbawiona emocji. To jak powolne podrzynanie gardła...
Swoją drogą "Odyseja kosmiczna" Clarke'a, na której Kubrick oparł film, też nie epatuje tempem akcji i daleko jej do sensacyjności. Taka literatura, taki film,,,