Zamieszczam sporo fragment przedmowy Clarke'a z "2010", zawiera sporo ciekawostek dotyczących filmu. Może nie wszyscy mieli okazję przeczytać, w końcu książka jeszcze do niedawna była białym krukiem (przynajmniej polska wersja), teraz wypuścili jakieś nowe wydanie.
Astronauci ze statków „Apollo" widzieli film przed wyruszeniem na Księżyc. Załoga „Apolla 8", która w Boże Narodzenie 1968 r. jako pierwsza w historii ujrzała ciemną stronę Księżyca, opowiadała mi później o pokusie nadania komunikatu radiowego o odkryciu wielkiego czarnego Monolitu. Rozsądek wziął jednak górę.
Później też zdarzały się niesamowite wprost przypadki naśladowania sztuki przez życie. Najdziwniejszym ze wszystkich była saga statku „Apollo 13" z roku 1970.
Na dobry początek modułowi dowodzenia, w którym przebywała załoga, nadano nazwę „Odyseja". Tuż przed wybuchem pojemnika z tlenem -co w efekcie stało się przyczyną niepowodzenia misji - załoga słuchała Za-ratustry Ryszarda Straussa, utworu, który powszechnie wiązano z akcją filmu. W chwilę po zaniku mocy Jack Swigert nadał do Kontroli Lotu: „Houston, mamy problem". Są to słowa, których użył Hal zwracając się do astro-nauty Franka Poole'a w podobnych okolicznościach: „Przepraszam, że przerywam uroczystość, ale mamy pewien problem".
Gdy opublikowano raport z misji „Apolla 13", szef administracji NASA Tom Paine przesłał mi kopię dokumentu z dopiskiem pod słowami Swiger-ta: „Dokładnie tak, jak przewidziałeś, Arthurze". Do tej pory czuję się bardzo dziwnie, rozmyślając nad całą tą serią wypadków -jak gdybym ponosił za nie współodpowiedzialność.
Są i mniej poważne, lecz równie uderzające podobieństwa. Jedną z najciekawszych technicznie sekwencji filmu była scena, gdy Frank Poole biega wokół pionowo umieszczonej olbrzymiej wirówki, gdzie utrzymuje się dzięki „sztucznej grawitacji", powstałej wskutek obrotów maszyny.
Prawie dziesięć lat później załoga „Skylaba" - jedna z najbardziej udanych misji kosmicznych - zdała sobie sprawę, że projektanci wyposażyli jej statek w podobną geometrię: pierścień pojemników magazynowych obiegał gładką, kolistą powierzchnią wnętrze stacji kosmicznej. „Skylab" wprawdzie się nie obracał, lecz nie przeszkadzało to jego pomysłowym mieszkańcom biegać wzdłuż kręgu pojemników, niby myszy w obrotowej klatce, dokładnie tak jak pokazano w Odysei. Zapis telewizyjny tej sceny ze „Skylaba" został wysłany na Ziemię (czy muszę dodawać, jaki podkład muzyczny jej towarzyszył?) z następującym komentarzem: „Powinien to zobaczyć Stanley Kubrick". Oczywiście w swoim czasie zobaczył dzięki kasecie magnetowidowej, którą mu wysłałem (nawiasem mówiąc nigdy nie odzyskałem kasety; Stanleyowi chyba oswojona czarna dziura służy za kartotekę).
Kolejnym ogniwem, które łączy film z rzeczywistością, jest obraz pędzla dowódcy statku „Apollo-Sojuz", kosmonauty Aleksieja Leonowa, zatytułowany Obok Księżyca. Po raz pierwszy zobaczyłem go w roku 1968, gdy Odyseję prezentowano na konferencji zorganizowanej przez Narody Zjednoczone, poświęconej pokojowemu wykorzystaniu przestrzeni kosmicznej. Tuż po projekcji Aleksiej pokazał mi, że jego obraz (ze strony trzydziestej drugiej książki Leonowa i Sokołowa Gwiazdy czekają na nas, Moskwa 1967) przedstawia dokładnie taką samą konfigurację ciał niebieskich jak początek filmu: Ziemia wznosząca się ponad Księżycem, a za nimi wschód Słońca. Szkic do obrazu z autografem Leonowa wisi obecnie w moim biurze.
(...)
Na koniec pozostała jeszcze tajerrnicza kwestia „oka Japetusa" z rozdziału trzydziestego piątego 2001 - Odysei kosmicznej. Opisuję tam odkrycie astronauty Bowmana, który na jednym z księżyców Saturna dostrzegł ,jasny, biały owal o długości czterystu mil i szerokości dwustu... Olbrzymia elipsa miała doskonałą symetrię... stanowiła tak wyraźny obszar, jakby ktoś celowo wytyczył jąna małym księżycu". Przy bliższym badaniu Bow-man przekonał się, że, jasna, owalna płaszczyzna na ciemnym tle przypomina olbrzymie puste oko przyglądające się coraz bliższemu statkowi". Dopiero później „dostrzegł maleńką, czarną plamkę dokładnie w samym środku", która okazała się Monolitem (a raczej jednym z jego egzemplarzy).
No cóż, kiedy „Yoyager l" przesłał pierwsze fotografie Japetusa, widać było na nich odcinający się ostrą linią biały owal z małą, czarną kropką pośrodku. Carl Sagan natychmiast przysłał mi z Laboratorium Napędów Odrzutowych kopie fotografii, dołączając do nich tajemniczą notatkę: „Myśląc o tobie.. ." Nie wiem, czy powinienem czuć ulgę czy rozczarowanie, gdyż „Yoyager 2" pozostawił tę sprawę ciągle otwartą.
Książka, którą zamierzacie przeczytać, jest niewątpliwie o wiele bardziej złożona, niż można by się spodziewać po przysłowiowym dalszym ciągu wcześniejszej powieści bądź filmu. Tam, gdzie pierwsza część i film różniły się, pozostałem zazwyczaj wiemy wersji filmowej; jednakże głównym celem, który mi przyświecał, było uczynienie obecnej powieści bardziej zwartą i tak dokładną przy opisywaniu faktów w świetle dzisiejszej wiedzy, jak tylko jest to możliwe. Co oczywiście w roku 2001 i tak nie będzie mieć większego znaczenia.
Arthur C. Clarke Kolombo, Sri Lanka, styczeń 1982