Jestem właśnie po filmie i zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Świetne efekty specjalne jak na koniec lat 60 i to bez komputerów czy programów do obróbki filmu. Wspaniały wygląd baz kosmicznych, urządzeń i nowatorskie jak na tamte czasy pomysły jak na przykład Picturephone. Muzyka także na bardzo wysokim poziomie. Końcowa scena z wyłączaniem HAL'a mistrzowska. 10/10 i do ulubionych
Czym miał być "Jowisz i w głąb nieskończoności"? Nie jestem w stanie ogarnąć "co autor miał na myśli".
I co w tym wszystkim ostatecznie miał znaczyć ten monolit? Miał być symbolem czasu? Dobitnie pokazać, że nasze życie to nieustające zmiany, które mimo wszystko i tak nie mają znaczenia, gdy spojrzy się na nie z perspektywy tak ogromnego czasu?
może geniusz filmu polega na tym, że zamiast postawienia problemu "co autor miał na myśli" stawia problem "co widz ma na myśli".
Zgadza się. Ten fragment to impresja, coś na pograniczu malarstwa abstrakcyjnego i kina. Można znaleźć w sieci interpretacje tej części, z tym że nie wiem, czy ma sens rozkładanie tego na czynniki. Osobiście odnajduję tam podróż wstecz do początku wszechświata, do wielkiego wybuchu i czegoś pierwotnego, co go zainicjowało. Ale ta głębia nieskończoności, jak to głębia nieskończoności raczej prostemu rozumieniu się wymyka i lepiej ten fragment filmu przeżywać, niż obejmować umysłem.