Miło sobie czasem przypomnieć, że film też może być dziełem sztuki a nie tylko rozrywką. Film mnie zachwycił. Mimo skromnej listy dialogowej i długich ujęć nie mogłem oderwać od niego wzroku. Wg mnie wszystko w tym filmie (od muzyki po aktorstwo) niesamowicie przyciąga i potrafi oczarować widza. Jest to dość nietypowy w kinie rodzaj magnetyzmu, który trudno mi zdefiniować, bo takich filmów po prostu jest niewiele (albo rzadko mogę się z takimi filmami zetknąć).
Wg mnie jest to historia o boskości oraz poszukiwaniu źródła swego istnienia.
Każdy akt opowiada inną, ciekawą fabularnie i wizualnie historię, które łączy element tajemniczego monolitu.
W pierwszym akcie widzimy jak tajemniczy przedmiot/istota z innego wymiaru pojawia się na Ziemi by zapoczątkować rozwój człowieka i naszą cywilizację. Po zetknięciu z nim, nasi przodkowie stawiają pierwsze kroki ku ewolucji.
W drugim akcie, miliony lat później widzimy jak ludzie odnajdują źródło swego istnienia na księżycu. Fakt, że monolit został celowo zakopany może sugerować, że w założeniu miał nigdy nie zostać przez ludzi odnaleziony. Później dowiadujemy się też, że wysłał on sygnał w kierunku Jowisza, w tym samym kierunku zostaje wysłany statek z załogą nieświadomą swej misji (prócz Hala).
Trzeci akt (wg mnie najciekawszy) tylko pozornie odchodzi od głównego wątku by ukazać problem świadomej sztucznej inteligencji. Wg mnie ma on na celu ukazanie, że człowiek też może być bogiem, jest w stanie stworzyć inteligentne życie na własny obraz. Wg mnie autor chce ukazać, że moment gdy człowiek stworzy życie kończy pewien proces który zapoczątkowało pojawienie się monolitu na Ziemi. Z tworu człowiek staje się twórcą.
Ostatni akt rozwija ten motyw. Astronauta dociera do miejsca, gdzie trafił sygnał z monolitu. Tam znajduje się portal do innego wymiaru skąd przybył monolit. W tym wymiarze człowiek przechodzi przemianę w boga. Zostaje to przedstawione w ciekawy metaforyczny sposób, człowiek starzeje się, lecz gdy ma umrzeć znów styka się ze swoim stwórcą (monolit). Dzięki temu człowiek nie umiera, tylko zaczyna życie od nowa, jako nad-istota, stąd obraz olbrzymiego dziecka unoszącego się nad Ziemią.
Ja właśnie tak zrozumiałem ten film.
Nie znam interpretacji autora filmu, gdyż film poznałem dopiero dziś i jeszcze nie zagłębiłem się w poznanie jego genezy, ale myślę, że to jeden z tych filmów, który każdy może zrozumieć inaczej i wynieść z niego coś innego jeśli chodzi o przesłanie.
Niezmienna i zachwycająca dla każdego jednak jest na pewno strona wizualna i dźwiękowa tego dzieła, która wzbogaca go niesamowicie, a może nawet stanowi trzon tego dzieła sztuki.
10/10