2001: Odyseja kosmiczna

2001: A Space Odyssey
1968
7,7 144 tys. ocen
7,7 10 1 143503
8,7 70 krytyków
2001: Odyseja kosmiczna
powrót do forum filmu 2001: Odyseja kosmiczna

Film po prostu dno.

Jestem wielkim fanem s-f. Uwielbiam również stare filmy – chociażby Planeta Małp czy Wehikuł Czasu. Nie rażą mnie więc kompletnie różnice wynikające ze zmian epoki.

W końcu zabrałem się za obejrzenie Odysei. Zawsze chciałem, bo to „taaaaki obraz”, ale jakoś nigdy nie było mi dane. Wreszcie się to zmieniło. A gdy zobaczyłem, że film ma ponad 140 minut to mi się oczy zaświeciły, bo zasada jest taka, że jeśli film ma ponad 2h to nie może być zły. Jak widać jednak, każda reguła musi mieć odstępstwo.

Zaczęło się niewinnie. Czarny ekran. Mija minuta. Długa minuta. Myślę „chyba coś jest nie tak”, ale zaczekam jeszcze. Mija druga minuta. Dłuży się strasznie. Myślę „Na bank coś jest nie tak. Dobra liczę do 30, jak się nie zacznie to wstanę i zobaczę”.

Wstałem przewinąłem. Jak widzę, niepotrzebnie, wytrzymałbym jeszcze chwilę i pojawiłby się loga. No cóż. Myślę, pewnie zepsuta zgrywka albo coś w tym stylu. Mam jednak złe przeczucia i skojarzenia o których napisze na sam koniec. No ale. Zaczyna się, słyszę nieśmiertelny motyw Zaratrusty. Już wczuwam się w klimat. I co? I nic. Kolejne 15 minut, spokojnie można przewinąć i nic się nie straci. Wystarczy wiedzieć, że małpa dotknęła czarnego prostokąta, a potem zabiła inną małpę. Ale czy naprawdę, trzeba było na to przeznaczyć 15minut!? Sprawny scenarzysta i reżyser doskonale by to pokazali w 3-4 minuty.

Kolejne ponad 5 minut to podlot statku do stacji kosmicznej. Dłuży się już tak, że prawie śpię. Myśli już dawno odpłynęły mi gdzieś do spraw bieżących nad którymi mogę przynajmniej w spokoju pomyśleć.

Z grubsza rzecz ujmując, jeśli ktoś chce zacząć oglądać Odyseje to spokojnie może zacząć od 24:40 (wiedząc tylko z góry to o małpach) – specjalnie wstałem i spojrzałem na czas, taki był to przełom. Ktoś wreszcie się odzywa i zaczyna się film… tak myślałem.

Kolejne 8 minut kompletnie nic nie wnosząca do filmu poza jedną informacją, że coś się stało, chodzą ploty, ale nikt nic nie wie tak naprawdę. Ok., można i tak, spoko, ale ludzie! Jakby te sceny miały chociaż odrobinę życia, żeby wciągały i chciało się ich słuchać.

Następnie reżyser serwuje nam kolejne 7 minut kompletnie niczego. Możemy sobie wyjść zaparzyć kawę, co by nie usnąć na dalszej części filmu. Mamy tu lot statku, chodzenie postaci po statku i lądowanie statku… a zapomniałbym paru astronautów jeszcze chodzi po księżycu.

I tak na prawie 40minut filmu, mieliśmy raptem 8 podczas których cokolwiek się działo. Ale idźmy dalej.

Następnie mamy do czynienia z 4 minutowa sceną spotkania/konferencji z przemową tak bezpłciową i nudną, że śmiech ogarnia gdy kilka minut później jedna z postaci gratuluje świetnej przemowy – uśmiałem się… przez sekundę.

Po owych 4 minutach, mamy kolejny przerywnik niczego. Statek/prom sobie leci z bazy do czarnego prostokąta. Leci i leci i leci. Człowiek się tylko zastanawia ile tym razem będzie to trwało. O dziwo krótko. Bardzo krótko jak na standardy filmu, ale w tym momencie widz jest już tak wynudzony, że i tak się dłuży. Przerywnik trwa minutę, a czuć z 5.

Bohaterowie zaczynają sobie wybierać jedzenie i padają wspomniane gratulacje przemowy. I następuje przełom! Zaczyna się jakaś fabuła, zaczyna się rozmowa o znalezisku. Ucieszony, że wreszcie, poprawiłem się do wygodniejszej pozycji i zacząłem chłonąć. Niestety, znów nie trwa to długo, ale przynajmniej nie mamy do czynienia znowu z 8 minutami zawierającymi jedną informację. Zawsze coś.

Znów przerywnik w postaci niczego – lot i chodzenie po księżycu, aby dojść do prostokąta – 4 minuty.

Wreszcie tak jak małpa na początku jeden z ludzi dotyka prostokąta, a chwilę później chcą sobie zrobić zdjęcie na jego tle i …. no tak naprawdę nie wiadomo. Obiekt zaczyna wydawać irytujący dla widza dźwięk, ludzie zaczynają się łapać za hełmy i tyle. Nic nie wiadomo. I do tego trzeba się przyzwyczaić. Ten film nic nie mówi – kompletnie. Nie ma nic złego w filmach, które każą myśleć i domyślać się czegoś, ale na litość… do zastanawiania się, trzeba mieć jakieś podstawy, a tu nie ma nic! Nic. A tak… be be, niedobre zdjęcia.

I znów przerywnik niczego. Dobre wieści są takie, że przerywniki są coraz krótsze. Tym razem tylko 3,5 minuty. Wpierw statek sobie leci, a potem facet sobie biega w kółko po statku. Potem jeszcze pół minuty wciskania guziczków, aby sobie przygotować jedzenie, ale jednocześnie włącza się ekran z którego zaraz usłyszymy wywiad z naszymi dzielnymi astronautami, więc jest ok.

Trochę pitu pitu na temat tego o co teraz chodzi. I znów nadzieja, że właśnie zaczyna się właściwa akcja.. w końcu jeszcze sporo ponad połowa filmu. Ale te pitu pitu też wiele nie wnosi. Typowy zapychacz. Po czym następuje znów pokazanie lecącego statku. Możecie zamknąć oczy i kilkanaście sekund się odprężyć, ta scena powtórzy się jeszcze 2 razy. Identycznie taka sama.

Przerywniki niczego praktycznie się skończyły, ale za to teraz będziemy mieć do czynienia z maksymalnym przedłużaniem czego co się tylko da.
I tak po chwili jeden z bohaterów dostaje nagraną wiadomość. Każe komputerowi przybliżyć do ekranu leżankę na której się opala. I sunie sobie powolutku.

Prawda, nie trwa to długo i można pomyśleć, że się czepiać zaczynam. Jednak nie miałbym kompletnie nic tego gdybym już nie był totalnie wynudzony, a przede mną nie rozciągała się wizja jeszcze ponad połowy filmu. Przez to po prostu każdy zabieg wydłużenia rzucał się w oczy jak mrygający neon za oknem w środku nocy.
Dalej, jeszcze trochę przedłużania w postaci kompletnie nic nie wnoszących scen i pierwsza autentycznie ciekawa scena. Po 65 minutach filmu! Jeden z astronautów rozmawia z komputerem, który zaczyna wietrzyć wątpliwości dotyczące misji. Pojawia się cień nadziei, że może coś się zacznie dziać. Powiewa tajemniczością.

Zaraz potem kolejne dwie sceny wydłużania. To sobie spisują dane z maszyn to sobie idą korytarzem schodząc na inny poziom statku.

A potem krótka rozmowa z potocznie powiem „Houston” w której dostają pozwolenie na naprawy. No naprawdę? Komputer wykrył usterkę i muszą się pytać, czy mogą to naprawić? Mniejsza, dostali pozwolenie i zaczyna się drastyczny wydłużacz.
Jeden z astronautów idzie do kapsuły. Powoli oczywiście. Potem powoli kapsułą się odwraca, powoli się otwiera powoli astronauta wchodzi do środka. Nagle ni z gruszki ni pietruszki pokazują dwa lecące meteoryty, jakby miały stać się niedługo problemem – uprzedzam, nic takiego się nie stanie. Reżyser chyba po prostu chciał już oszczędzić widzom ponownego odwracania się kapsuły. Po czym powoli otwiera się śluza, powoli kapsuła wyjeżdża na zewnątrz i baaaardzo powoli leci na tyły statku… na środek statku. Nie wiedzieć jednak czemu, zamiast podlecieć do miejsca napraw, ustawia się kilkaset metrów od statku, jeszcze obraca w miejscu – znów powoli i astronauta wychodzi lecąc sobie w skafanderku ponownie w kierunku statku… już szybciej byłoby, gdyby przez tą śluzę wyszedł sam i poleciał sobie wzdłuż. Nie mam słów. Oczywiście lot jest bardzo długi. Gdy zaczyna majsterkować mija 6 minuta. Potem jeszcze jedna, aby wyciągnąć mała skrzyneczkę.

W tym momencie zorientowałem się, że minęła połowa filmu kilka minut temu i stwierdziłem, że drugą połowę obejrzę następnego dnia, ale gdy już miałem wyłączać zaczęła się ciekawa scena, bo okazuje się, że nie można znaleźć żadnej usterki. Zostawiłem więc i położyłem się ponownie. Film zaczął znów wciągać, a gdy nie skończyło się po dwóch minutach, uwierzyłem, że to już wreszcie to. Mijały kolejne minuty i było coraz lepiej… łącznie, aż 7!

I wtedy nastąpił przerywnik z napisem „Intermission”. Nie znikał. „No to pograne”, pomyślałem. I miałem rację, bo znów reżyser uraczył nas czarnym ekranem… „więc jednak ten czarny ekran na starcie, to nie wina zgrywania filmu”. Nie miałem już nawet ochoty wstawać i przewijać. Tym razem jednak trwało to tylko 2 minuty (+ czas napisu 30sekund) po czym nastąpiła scena o której mówiłem, że pojawi się jeszcze dwa razy. Teraz już nawet nie ma co przymykać oczu. Wystarczająco odpoczęły przez ostatnie 2 minuty. Można więc podziwiać statek.

Potem wydłużająco widzimy jak drugi z astronautów leci odłożyć skrzynkę. Znów oczywiście parkując kilkaset metrów od statku i nagle zostaje zaatakowany przez kapsułę. Reakcja drugiego na to zdarzenie (chociaż chyba nie widział dokładnie co się stało) kompletnie bezosobowa, bezuczuciowa. I o ile można sobie wytłumaczyć tak chłodne podejście u zawodowego astronauty, to już ślamazarnej reakcji po prostu się nie da.

Następuje pościg za odlatującym w bezkres kosmosu astronautą. Chociaż pościg to wyraźne nadużycie. Reżyser każe nam oglądać przez następne 3,5 minuty jak kapsuła leci powoli w czarnej pustce. Chwile jeszcze trwa złapanie astronauty i mamy zmianę scenerii. A także nagromadzenie absurdów.
1) Komputer poczuł się zagrożony i chciał usunąć zagrażających mu ludzi. Co jednak mogli mu zrobić zahibernowani? Zagadka, ale nie omieszkał ich odłączyć i zabić. Oczywiście pokazane bardzo skrupulatnie, tj. poooowooooli.
2) Kolo poleciał po kolegę, założył skafander, ale już hełmu nie wziął. Bo po co? kolega na pewno nie potrzebuje jak najszybciej pomocy i kolejne minuty w przestrzeni bez pomocy na pewno mu nie zaszkodzą. Po co otwierać kapsułę i wciągać nieboraka do środka, prawda?
3) Gdy wreszcie wrócił, a komputer nie chciał go wpuścić, to zamiast zostawić kolegę w miejscu i zabrać się za otwieranie śluzy awaryjnej po czym wepchnąć go do niej, zanim sam z niej skorzysta to wypycha go z powrotem w głęboki kosmos. Dodatkowo 2 minuty to już za długo było, aby go uratować?

A zanim wyrzuci kolegę przez minut wywołuje komputer i prosi o otwarcie – konkretnie przez 3,5 minuty. „Hall, Hall, Otwórz, Otwórz” słyszymy cały czas. No i jeszcze trochę w milczeniu siedzi.

Potem skrupulatnie pokazują jak otwiera śluzę. Ramię kapsuły kręci i kręci i kręci, aby ją otworzyć.

4) Dobra, dostał się w końcu do środka. Zrobił odpowiednią atmosferę i udał się do pomieszczenia w którym znajdowały się kapsuły i skafandry. Po prostu musiał przejść przez to pomieszczenie, aby udać się dalej, ale. Nasz bohater zanim tam dojdzie popindala sobie już w hełmie. Chyba z 4 liter go wyjął.

A potem to już niemal mistrzostwo w wydłużaniu. Poszedł wyłączyć ten komputer. A całość upiększa nam ciągłe pieprzenie komputera głosem stuletniego flegmatyka powtarzającego ciągle przestań Dave”, „boję się Dave” i „tracę zmysły”. Reżyser pokazuje nam po kolei wykręcanie kilkunastu płytek/kryształów. Bez żadnej litości. Jedna za drugą. Trwa to niemal 5 minut. W nagrodę za wytrwałość dostajemy krótką informacje na temat misji, którą astronauci mieli dostać po dolocie na miejsce. Jest to jedyna scena w całym filmie, która cokolwiek wyjaśnia, ale nie wiele, bo większości można było się już domyślić.

Następuje kolejny napis i ostatnia część filmu. Doświadczenie już jest, więc wiem, że czeka mnie kilka minut patrzenia na lot. Nie mylę się. Pokazują lot, Jowisza i jego księżyce przez 4 minuty po czym zdaje się statek wpada w ten cały czarny prostokąt… chociaż byłem tak zaabsorbowany tym lotem, że nawet tego nie zauważyłem i gdybym o tym nie przeczytał to nawet bym się tego nie domyślił. A po wpadnięciu.. cóż… ostatnio było prawie mistrzostwo, ale teraz nie ma żadnych wąpliwości. Zostało ono osiągnięte – przez 9 minut – DZIEWIĘĆ MINUT reżyser raczy nas kolorkami, wzorkami i chyba fraktalami. Na koniec ma to być chyba powierzchnia planety albo planet.

I nagle kapsuła pojawia się w jakimś pomieszczeniu. Dalszej tragedii scen, nie ma co już nawet opisywać. Ostatnie 15 minut każdy może już sobie obejrzeć sam.

Podsumowując – tragedia. Efekty na pewno jak na tamte czasy były wyśmienite i za to należała się chwała. Przesłanie też jakieś jest, ale ciężko je wyciągać przez nudę, która towarzyszy przez niemal całe 140 minut filmu. Zaś cała reszta filmu to dno.

Tylko raz w życiu wyłączyłem film i nie obejrzałem do końca. A wiele złych filmów obejrzałem. W tym przypadku, gdyby nie fakt, że to ma być takie wielkie kino i chciałem mieć pełny obraz do oceny to bym wyłączył po 40 minutach i nigdy nie wrócił

Cały zaś film. Jego akcja, dałaby się zmieścić w 30 minutach, czyli nawet mniej niż odcinek serialu, a rozciągnięto go do prawie 5 razy dłuższego filmu.

A teraz obiecany powrót do złych skojarzeń. Osoby które tak się tym filmem zachwycają to po prostu ta tak zwana nic nie warta nowa inteligencja, która się próbuje rysować na mądrzejszych niż są. Czarny ekran z początku skojarzył mi się z tak „popularną” ostatnio sztuką nowoczesną w postaci np. bohomazu dwukolorowego prostokąta nad którym ludzie się dosłownie spuszczają, a największe jełopy potrafią wydać kilka milionów na takie „dzieła”. Tymczasem król jest po prostu nagi. I to samo się tyczy Odysei – król jest nagi, ale plebs – poddani króla, zachwycają się czymś czego nie ma.

użytkownik usunięty
NightAnasazi

Jakby mało było idiotów na tym forum. Twój post to tragedia - 3, a nawet 1!

ocenił(a) film na 1

nie wyzywaj go, upodleńcu ze wsi. To że smierdzisz nie uprawnia cie do deprecjonowania opinii mądrzejszych od siebie. Kolko wzajemnej adoracji ćwierćznawców rozszerza się? Zgadzam się z zalożycielem tematu, kino kiczu, dla malo wymagajacych widzow. Nie sci fi, a syf fi, jesli w ogole mozna to jakos klasyfikowac.

użytkownik usunięty
sprawiedliwosckinomana

Shut up, you idiot!

ocenił(a) film na 1

ales sie popisal. Koldra suszy sie po nocy juz czy nadal w obsikanej spisz?

sprawiedliwosckinomana

A autora tematu, który w ostatnim akapicie wyzywa widzów, już nie skomentujesz, HIPOKRYTO?

NightAnasazi

Nie oglądałam jeszcze odysei, a mam sie za nią zamiar zabrać, ale powiem szczerze. Obawiałam sie dokładnie tego co napisałeś w temacie. Obejrzałam wcześniej inny słynny film Kubricka, "Mechaniczna Pomarańcza", również na silę przeciągany, z wiadomością, która jest czymś nowym chyba tylko dla dzieci, które jeszcze same na nią nie zdążyły wpaść, albo ludzi zwyczajnie na to za głupich. Film jak dla mnie kompletnie przeciętny, pewnie powalający swoją wiadomością dla tych co sami na nią nie dali rady wpaść, dla mnie był zwyczajnie nudny. Nie dowiedziałam sie nic nowego, obrazy mnie nie powaliły, styl kręcenia Kubricka uważam zwyczajnie za nudny i monotonny. Dało sie to pokazać inaczej, budować napięcie, a tymczasem Kubrick postanowił zwyczajnie go przeciągać. I jak widać tu robi dokładnie to samo. Może na swoje czasy to co robił było czymś niezwykłym, nowatorskim, dziś to jak zachwycanie sie gameboyem. Jasne, fajnie mieć coś starego, retro, pełnego wspomnień, ale to nie znaczy, ze na dzisiejsze sztandary to wciąż jest dobre.

ocenił(a) film na 6
Khadi_Ederbald

Pelan zgoda. Ksiazka byla fascynujaca, film poprostu przeciagniety i nudny. Odyseja podobnie - flaki z olejem. Nie polecam.

ocenił(a) film na 10
Khadi_Ederbald

Dziewczynko żyjesz w świecie fantazji, a Mechaniczna Pomarańcza to nie fantazja tylko wizja. Treść dla dzieci to posiada seria Władcy pierścieni albo Hobbita. Komentarz "smutek w ch uj ;_____; " pokazuje Twój sposób odbierania filmów - mówiąc delikatnie nie jest on najwyższych lotów.

Kamileki

Akurat hobbitowi czy władcy pierścieni dałam oceny takie a nie inne z czystego sentymentu. Filmy kwalifikują sie na 7, raczej nie wyżej, a komentarz dałam taki a nie inny zwyczajnie dla jaj. Niestety nie należysz do grona moich znajomych, do których ten komentarz skierowałam, więc nie jesteś w stanie załapać żartu, z resztą sie nie dziwie, mam dość specyficzne poczucie humoru. Ten komentarz miał być swego rodzaju satyrą, sarkazmem, ale co ja ci to będę tłumaczyć. Nie widzę też sensu w bawienie sie w patrzenie na to jak oceniam filmy. Przy każdym filmie pod uwagę biorę inne jego aspekty, a przede wszystkim to jakie wrażenia z niego wyniosłam. Film oceniam nie z punktu widzenia jakiegoś krytyka, bo takowym nie jestem, a po tym co ja z niego wyniosłam i czy mi sie podobał. Proste. "Mechaniczna Pomarańcza" nie była dla mnie niczym nowym czy odkrywczym, a styl w jakim została nakręcona, czyli długie mozolne sceny zwyczajnie mnie nudził. Ja też mogę przelecieć po twoich filmach i na pewno znajdę coś, co społeczeństwo uznałoby za karygodne. O naśmiewać sie z ciebie. Tylko po co? Pełna jestem podziwu, że chciało ci sie siedzieć i szukać po mojej bibliotece czym by mnie tu pocisnąć. Tak bardzo nie masz co robić ze swoim życiem, czy potrzebujesz sie dowartościować obrażając ludzie na internecie? Ciężko mi jakoś dostrzec inny powód takiego zachowania. Jeśli uważasz, że mój sposób odbierania filmów jest "nie najwyższych lotów" to nie widzę problemu, możemy sie zgadać na skypie, albo teamspeak, wspólnie obejrzeć jakieś światłe kino i rozważać później na temat tego jaki był film, jaką miał wartość merytoryczną, a jakie pozostawił po sobie wrażenia. A w tym momencie to nie masz na podstawie czego mnie oceniać, bo jak już pisałam wcześniej, nie wiesz co biorę pod uwagę w ocenie, na ile do niej podchodzę obiektywnie, a na ile, jak w przypadku hobbita czy władcy pierścieni daje ją z czystego sentymentu, mając świadomość, że film wcale aż taki dobry nie jest.

ocenił(a) film na 10
Khadi_Ederbald

Musisz bardzo się nudzić dając komentarz na forum filmu którego nawet nie obejrzałaś który jest specyficznym żartem skierowanym do... znajomych hehe. Nie lepiej pożartować ze znajomymi w realu? Pisząc post w internecie narażasz się na odpowiedzi takie jak moja, a pokazując swoje oceny narażasz się na ich szybką analizę (zajęło mi jakieś 5 sekund sprawdzenie Twojego głównego profilu więc o wiele mniej niż czas który poświęciłaś na ten kretyński post o Mechanicznej Pomarańczy i niestety post który właśnie piszę) .Kto więc tak naprawdę nie wie co robić z własnym życiem? Bardzo bym chciał obejrzeć z Tobą poważne kino, ale szkoda mi czasu bo wiadomo że wolisz sztuczny świat filmów przeznaczony dla dziewczynki o naturze księżniczki (pewnie dla Ciebie to kolejna obraza - ale nie ma co się obrażać za prawdę o swoim charakterze), a przeżywanie emocji to główny wyznacznik Twojej oceny danego filmu. Doskonale wiem jak oceniasz filmy - czysto subiektywnie i niepotrzebnie się nieudolnie tłumaczysz z sentymentu, bo sentyment to jest coś co zostaje w nas po latach, a u Ciebie Hobbit z 2014 roku ma 10 i pewnie morze łez a nie prawdziwa wartość dzieła spowodowała taką, a nie inną ocenę. Powtarzasz się o tym, że Mechaniczna Pomarańcza Cię znudziła tylko nie wiem po co skoro twierdzisz, że pierwszy post to żart, którzy tylko ludzie wtajemniczeni z Twoją osobą są w stanie zrozumieć. To w końcu jak to jest? Na żarty czy nie na żarty? Mieszasz swoje myśli i gubisz się, wystarczy się przyznać do błędu albo nic nie pisać. Milczenie jest złotem.

P.S. Pewnie musiałbym Cię przelecieć żebyś napisała, że mogę Cię oceniać.

Pozdro :)

Khadi_Ederbald

Wracaj do transformersów. Żenada.

ocenił(a) film na 1
NightAnasazi

sztuka dla sztuki, czyli film o niczym, kicz klasy b.

ocenił(a) film na 1
NightAnasazi

oni i tak nie zrozumieja krytycznej opinii, spisales sie kolego, ale nie przetlumaczysz im, nie pojmą argumentow niestety, beton i dno dla mas - oto film kiczu.

NightAnasazi

Zgadzam się całkowicie. Dziś po prawie 2 latach dałem mu ponownie szansę przypadkowo trafiając na niego przypadkowo w Tv. Za pierwszym razem (o zgrozo) obejrzałem od dechy do dechy, tym razem zacząłem od akcji z usterką. Niestety wytrwałem do początku ostatniego epizodu i wyłączyłem. Nic nie wynoszące barachło jakich mało. Naprawdę. Ciekawiej ogląda się rosnąca trawę na ogródku po ulewie.

NightAnasazi

Każdy ma prawo do własnej oceny filmu, ale nikt nie ma prawa do OBRAŻANIA i WYZYWANIA ludzi! Ostatnim akapitem się skompromitowałeś!

ocenił(a) film na 3
Slaught

Polityczna poprawność tfu.
Jak ktoś jest głupi to się mówi, że jest głupi. Nie będą mi ludzie głupi dyktować życia w myśl politycznej poprawności, bo ich boli prawda.

NightAnasazi

Już samo pisanie o tym, że ktoś jest głupi, ponieważ podoba mu się (ewentualnie nie podoba) konkretny film, jest masakrycznym idiotyzmem, ukazującym zadufanie i ograniczony horyzont myślowy tejże osoby. Czy gust filmowy jest sprawą najwyższej wagi, aby z tego powodu siać nienawiść? Śmieszna i żałosna jest twoja postawa w tej kwestii. No ale proszę bardzo, nie każę ci przyhamować choć odrobinę twojego warcholstwa, siej tę bezsensowną wrogość, przynajmniej będzie się z czego pośmiać. Nudno byłoby na tym forum bez takich użytkowników jak ty.

Cyt.: "Osoby które tak się tym filmem zachwycają to po prostu ta tak zwana nic nie warta nowa inteligencja, która się próbuje rysować na mądrzejszych niż są. Czarny ekran z początku skojarzył mi się z tak „popularną” ostatnio sztuką nowoczesną w postaci np. bohomazu dwukolorowego prostokąta nad którym ludzie się dosłownie spuszczają, a największe jełopy potrafią wydać kilka milionów na takie „dzieła”. Tymczasem król jest po prostu nagi. I to samo się tyczy Odysei – król jest nagi, ale plebs – poddani króla, zachwycają się czymś czego nie ma." - Tym tekstem ukazałeś swoje totalne chamstwo i głupotę. Mam nadzieję, że jesteś dumny z takiego odbioru. Mnie nie przeszkadza to, że zostałam przez ciebie uznana za "głupią" z powodu mojej fascynacji dla "2001: Odysei kosmicznej". Taki zarzut ze strony człowieka, który zachowuje się idiotycznie, arogancko, prostacko i nie posiada ani grama tolerancji, to żadna ujma. Uwierz. Zatem tą twoją "prawdą", można się spokojnie podetrzeć.

Zanim napiszesz, że cię obraziłam i wyzwałam, a w związku z tym wyszłam na hipokrytkę, to wiedz, że czymś innym jest pisanie inwektyw pod czyimś adresem w celu jawnego poniżenia (co sam zaprezentowałeś), a czymś innym jest piętnowanie samego zachowania i przekonania (moja taktyka). Jeżeli mimo to nadal będziesz się czuł obrażony przeze mnie, to wiedz, że będzie to wyłącznie problem twojego przerośniętego ego.

ocenił(a) film na 3
Slaught

Czytaj ze zrozumieniem, bo tylko pokazujesz, że mam rację i jesteś przedstawicielką pseudointeligencji.

Nigdzie nie powiedziałem, że ktoś jest głupi, BO taki czy inny film mu się nie podoba. Napisałem, że ludzie zachwycający się tym filmem to osoby próbujące rysować się na mądrzejszych niż są, BO film jest pusty. Stoi tam jak wół argument o wydmuszce, złudnym zachwycie nad czymś czego nie ma, poparty wyczerpującym dowodem, czyli całym pierwszym postem.

No, ale jak się nie ma argumentów to się używa tak popularnych dzisiaj wytrychów jak faszysta, mowa nienawiści czy brak tolerancji i oponent ma się zamknąć. Polecam zapoznać się jednak z definicją tego ostatniego słowa na przyszłość, bo nie oznacza ono, że nie mogę powiedzieć złego słowa na coś, że nie mogę skrytykować albo powiedzieć co sądzę na dany temat albo o kimś. Tolerancja nie równa się akceptacja. Nie. Oznacza, że pomimo mojego zdania negatywnego, które mogę wyartykułować, pomimo braku akceptacji z mojej strony, nie dokonuje czynów wymuszających zmianę zdania (czy np. zachowania) przeciwnego, które mi się nie podoba, ale toleruje jego istnienie.

NightAnasazi

Napisałeś również: "Jak ktoś jest głupi to się mówi, że jest głupi". Więc mam rozumieć, że te słowa nawet w najmniejszym procencie nie dotyczą widzów zachwyconych "2001: Odyseją kosmiczną"? Wolne żarty. To zdanie to nie tylko przykład, na który się niby stroi. Celowo użyłeś tutaj słowo "głupi" i odbieram je jako uzupełnienie do twojej opinii na temat fanów tejże produkcji. Natomiast tym tekstem, dobitnie potwierdzasz moje przypuszczenia: "Nie będą mi ludzie głupi dyktować życia w myśl politycznej poprawności, bo ich boli prawda". Zatem jacy głupcy i jaka prawda? Przecież głupcy twoim zdaniem to "ludzie zachwycający się tym filmem, próbujący rysować się na mądrzejszych niż są", a prawda w twoim przekonaniu to ta, że ten "film jest pusty". Co tu jest trudnego do pojęcia? Zamiast pisać o czytaniu ze zrozumieniem i sprowadzać dyskutanta do miana pseudointeligenta, miej cywilną odwagę brać odpowiedzialność za własne wypowiedzi, a nie się nędznie wypierasz. Wiedz też, że w każdym twoim poście widać dość wyraźnie twoją pogardę do ludzi zachwyconych tą produkcją, a pogarda nie równa się tolerancja. "Pseudointeligenci" to już chyba najpopularniejszy zwrot stosowany wobec fanów tego filmu na tym forum, a ci co go stosują zwyczajnie wyżej srają, niż dupy mają.

To, że ten obraz jest dla ciebie wydmuszką, to już twoja sprawa i w żadnym razie nie upoważnia cię do tego, aby stosować obelgi wobec widzów nim zafascynowanych. A twój osąd to nie Jedyna i Słuszna Prawda, więc się tym tak zbytnio nie ekscytuj. Poza tym, skąd wniosek, że nie posiadam argumentów? Zwyczajnie nie czuję potrzeby uzewnętrzniać się przed użytkownikiem, który pokazał swoją wyniosłość i nieuprzejmość. Nie przyszło ci to do głowy? Ale nie myśl sobie, że nie mam nic do powiedzenia. Argumenty przedstawiłam na tym forum niejednokrotnie. I jeżeli masz chęć, to ich poszukaj. Oczywiście, że nie wymuszasz u fanów zmiany zdania i nie o to mi chodziło (nawet jeśli, to trudne, żeby tak bardzo powierzchowna opinia jak twoja, mogłaby cokolwiek namieszać w odczuciach zwolenników, którzy w tej produkcji widzą coś więcej, niż tylko "pustkę"). Nie każę ci się też zamknąć, a zwłaszcza w sprawie oceny filmu. Skąd ten pomysł? Sam czytaj ze zrozumieniem. Chodzi mi wyłącznie o to, abyś nie obrażał strony przeciwnej, ponieważ nikt nie lubi być lekceważony przez swego rozmówcę. Ty lubisz być lekceważony? Tego, co napisałeś o fanach, nie można nawet nazwać krytyką, którą próbujesz wytrzeć sobie gębę, tylko zwykłym chamstwem i zarozumialstwem. W szczególności naucz się pisania krytyki o ludziach, bo co innego jest napisać "jesteś głupi", a co innego "twoje postępowanie jest głupie". Niby chodzi o to samo, ale to pierwsze stwierdzenie jest bezpośrednim, wręcz inwazyjnym, dotknięciem "ja" drugiego człowieka i całkowitym oszacowaniem jego osoby z powodu takiego drobiazgu jak np. uwielbienie dla konkretnego filmu, co jest mocno niesprawiedliwe. Człowiek to nie przedmiot, byś sobie mógł go komentować jak ci się żywnie podoba. Z góry oceniłeś widzów zachwyconych tym obrazem w dość pogardliwy sposób, później dorzuciłeś zdania o głupcach, a teraz prowokujesz do napisania argumentów? Dobre sobie. Zresztą po co ci wyjaśnienia przeciwników? Z twoich wypowiedzi można spokojnie wywnioskować, że swoje spostrzeżenie traktujesz jako te Najprawdziwsze i Najważniejsze, a wszelkie inne aspekty w tym zakresie, nie są ci do niczego potrzebne. Czytając opinie dotyczące "2001: Odysei kosmicznej" napisane przez jej miłośników, nie odczułam bynajmniej, aby próbowali stroić się na mądrzejszych, niż są. Zwyczajnie piszą o swoich wrażeniach i przemyśleniach. Więc o co ci chodzi? Coś czuję, że twoja niechęć do fanów spowodowana jest w dużej mierze przez tych zwolenników, którzy nie omieszkali obrazić antagonistów. Tylko, że w takiej sytuacji sam się do nich upodobniłeś (zdanie o filmie + zniewaga strony przeciwnej) i w związku z tym nie wyszedłeś na tego lepszego. Poza tym, piszesz o tolerancji dla cudzej opinii i jednocześnie gardzisz tą opinią. Wiesz co? Bardzo nie lubię disco polo, wręcz nie znoszę, a powrót mody na tę muzykę przyprawia mnie o mdłości. Ale nie gardzę ludźmi, którzy uwielbiają te brzmienia i nie uważam ich za skończonych kretynów, ponieważ rozumiem, że każdy mi inny gust. Na tym polega tolerancja. Zważaj na słowa jakimi szafujesz, bo inaczej często będziesz wychodzić na obłudnika.

ocenił(a) film na 3
Slaught

Serio, to już się robi żenujące...

"Już samo pisanie o tym, że ktoś jest głupi, ponieważ podoba mu się (ewentualnie nie podoba) konkretny film"

vs

"że ktoś jest głupi, BO taki czy inny film mu się nie podoba. Napisałem, że ludzie zachwycający się tym filmem to osoby próbujące rysować się na mądrzejszych niż są, BO film jest pusty"...

BO film jest pusty...

...BO jest pusty...

...BO pusty....

(A tacy ludzie są głupi)

Dziękuję, dobranoc.

-----------------
Acha, jeszcze beka:

"Zwyczajnie nie czuję potrzeby uzewnętrzniać" xDxDxD

Nieeeeee, wcale..., a te długie posty to tak same się pojawiają xDxDxD. Szkoda tylko, że nie z tym co powinny.

NightAnasazi

Mój zarzut o nazywanie fanów głupcami bierze się z TYCH słów: "Jak ktoś jest głupi to się mówi, że jest głupi. Nie będą mi ludzie głupi dyktować życia w myśl politycznej poprawności, bo ich boli prawda". Wiesz jak brzmi ta wypowiedź? Uważasz, że skoro film jest pusty i ma swoją zachwyconą widownię, to taką widownię należy wyśmiać oraz oznajmić wszem i wobec, że jest głupia. Pomijając użytą liczbę mnogą, uznałeś też, że zabolała mnie twoja opinia o tej produkcji, a zwłaszcza o jej fanach, i to przyczyniło się do mojego pouczenia ciebie w imię poprawności politycznej. Więc oznajmiłeś, że nie obchodzi cię moje pouczenie, bo nie chcesz je przyjmować od głupiej osoby, a głupiej z powodu swej fascynacji pustym obrazem. Zatem tym postem OBRAZIŁEŚ mnie z powodu mojego zachwytu nad FILMEM. I jeszcze małe wyjaśnienie. W żadnym razie nie zabolało mnie twoje zdanie o tej produkcji. Nie zgadzam się z nim, ale TOLERUJĘ, bo wiem, że każdy ma inne wymagania, inną wrażliwość, inne upodobania, inny charakter, inne doświadczenia życiowe. Nie zabolało mnie również twoje bezczelne zdanie o fanach, ale wypowiedziałam się tutaj, ponieważ NIE TOLERUJĘ takiego impertynenckiego sposobu wyrażania myśli. I to jest jedyny powód mojego tutejszego wtrącenia. Człowieku, wypowiadasz się publicznie, więc nie załatwiaj się na środku chodnika, OK? Uwierz, że da się grzeczniej (czyt. BEZ INWEKTYW) napisać opinię, nawet tę bardzo negatywną. W dalszym ciągu dajesz innym do zrozumienia, że dla ciebie widzowie zachwyceni tym obrazem to głupcy, ponieważ potwierdzasz to jeszcze TYM tekstem: "BO film jest pusty [...] (A tacy ludzie są głupi)". To, co robisz, to OBRAŻANIE KOGOŚ Z POWODU UPODOBANIA DLA DANEGO FILMU. Dla ciebie zachwyt nad pustką jest głupotą i tą pustką w twoim mniemaniu jest "2001: Odyseja kosmiczna". A czym jest "2001: Odyseja kosmiczna"? FILMEM, prawda? Czy już widzisz w tym jakiekolwiek powiązanie, czy może jednak nadal nie potrafisz pojąć tak oczywistego faktu? Wyzywasz ludzi od GŁUPCÓW z powodu FILMU, FILMU i jeszcze raz FILMU, bo FILM jest pusty (o, ironio!) w twoim odczuciu. Racja, robi się to już żenujące, nawet bardzo żenujące, ponieważ próbujesz mi wmówić, że nie rozumiem twoich wypowiedzi, a tymczasem to ty masz ogromną trudność ze zrozumieniem sensu swoich wywodów i muszę ci je tłumaczyć jak dziecku. Na serio, czy ty masz jakieś problemy z percepcją?

Nie chcę się uzewnętrzniać przed tobą W SPRAWIE mojej interpretacji tego obrazu. To, że wyrażam się tutaj, by cię tylko skrytykować za twoje prostactwo i bufonadę, to zupełnie INNA SPRAWA. To jest aż tak trudne do ogarnięcia? "Szkoda tylko, że nie z tym co powinny". - No i się nie doczekasz. Do dyskusji O FILMIE potrzebuję forumowicza, który potrafi USZANOWAĆ swego rozmówcę i jego poglądy. Nie chcę z tobą rozmawiać o tej produkcji, ponieważ pokazałeś snobizm (okraszony prymitywizmem), który nie cierpię. Dociera coś w końcu do ciebie?

Ogólnie rzecz ujmując, nie czytasz ze zrozumieniem (również własnych wypowiedzi, co jest już totalną porażką) i w związku z tym cały czas tworzysz absurdalne przytyki do mnie. Przede wszystkim dziwacznie się tłumaczysz z tego, co ci słusznie zarzucam. Zachowujesz się jak małe, krnąbrne dziecko, któremu się mówi, że źle czyni, a ono nic sobie z tego nie robi, bo uważa w swoim ciasnym i egoistycznym rozumku, że wszystko jest w najlepszym porządku. I ludzie niepotrzebnie się go czepiają, bo ono ma prawo się tak (idiotycznie) zachowywać!

NightAnasazi

To, że czegoś ty czegoś nie dostrzegłeś, nie znaczy, że tego tam nie ma. Odrobinę skromności ;).