Odyseja Kosmiczna 2001 należy moim zdaniem do kategorii, którą określam "powierzchownie głęboki". Czytałem, że ma inspirować do przemyśleń na temat Boga, życia itd. Tymczasem wg mnie rolę tę spełnia tylko ostatnia (trzecia) część filmu. Pierwsza i druga są, delikatnie mówiąc, dużo słabsze.
I tak oto seans zaczyna się kilkoma minutami... czarnego ekranu okraszonego hipnotyzującą, acz nie porywającą muzyką w tle. Później przyglądamy się stadu małp, które są chyba dalekimi ewolucyjnymi przodkami ludzi. Małpki skubią sie nawzajem, przechadzają po okolicy, tudzież walczą z dzikimi zwierzętami. Niektóre z nich mają kontakt z tajemniczym, czarnym obeliskiem, co dodaje im animuszu i zaczynają wykorzystywać pierwsze, prymitywne narzędzia w walce ze swoimi krewniakami. No, nawet urocza historyjka, tylko co z niej wynika? W jaki sposób ma skłaniać do głębokich przemyśleń. Czytałem gdzieś, że Watykan wciągną "Odyseję..." na listę polecanych filmów. Zabawne. Jeżeli obelisk ma symbolizować boską interwencję to ładny widzimy jego wizerunek, jako skłaniającego do mordowania. Swoją drogą zgodny z Biblią. Wracając jednak go głównego wątku, to jakie przemyślenia na temat realnego statusu zjawisk nadprzyrodzonych można wysnuć na podstawie kompletnie zmyślonej historii o obelisku? Chyba tylko takie, że boga nie ma tak samo jak i obelisku. Tylko, że to głupia i powierzchowna refleksja. Poza tym irytują sztuczne do bólu krajobrazy. Tak trudno nakręcić te parę scen w plenerze?
Główną zaletą drugiej historyjki jest przyjemna muzyka i cieszące oko efekty. Mimo to, mamy tu kawał filmu, gdzie właściwie nic się nie dzieje. Na końcu znowu spotykamy nasz obelisk, tym razem na księżycu. I co z tego? Denerwują też niedoróbki. Grawitacja działa sobie jak chce. Widać, że koleś chodzi normalnie po podłodze, ale jednocześnie opakowanie z obiadem sobie lata, wisi instrukcja o korzystaniu z toalety w stanie nieważkości itp.
Trzecia (najdłuższa) historia jest moją ulubioną i ona ratuje ogólna ocenę dla filmu. Jako jedyna moim zdaniem może skłaniać do głębszych przemyśleń, np. na temat moralnego stosunku do sztucznej inteligencji, którą pewnego dnia być może uda się ludzkości stworzyć. Sam koniec również dość inspirujący.
Podsumowując, nie jest to arcydzieło. Nie posiada głębi, jaką sie mu czasem przypisuje. Zdecydowanie zbyt rozwlekłe. Nie brak błędów i niedoróbek. Jest to jednak mimo to film bardzo dobry i zasługuje na 8/10.
Chłopie, namieszałeś trochę. Zacznijmy od małp:
Chodziło głównie o ukazanie tego, że człowiek już od najwcześniejszych stadiów swojego rozwoju dążył do władzy. Na początku średnio mu to wychodziło, co widzimy kiedy odgania zwierzątka od trawki. Potem interwencja obelisku. Jedni nazywają go Bogiem, inni wysłannikiem kosmitów. Ja w swojej interpretacji pozostaję przy Bogu. Daje nam rozum i...nie wychodzi to na dobre. Bóg chciał nam pomóc, obdarować nas inteligencją. A pierwszym wynalazkiem człowieka jest broń. Pierwsza część pokazuje, że od zawsze dążyliśmy do władzy.
W drugiej części chodzi głównie o H.A.La o to, że stworzyliśmy istotę rozumną. Chodzi o to, żeby pokazać, że od zawsze dążyliśmy do Boskości. Nie wystarczyło nam zwykłe życie, my chcieliśmy zacząć tworzyć, tak, jak Bóg stworzył nas. Można powiedzieć, że daliśmy temu komputerowi duszę. Pamiętasz scenę, w której HAL został wyłączony? Jego egzekutor wiedział, że zabija istotę dokładnie tak, jakby miał zabić człowieka. O tutaj część trzecia: Bóg postanowił położyć temu kres. Człowiek od zawsze chciał boskości, więc Stwórca postanowił go nią uraczyć. No właśnie, uraczyć? Chyba jednak nie. Życie wieczne, boskość, jaką człowiek otrzymał była wręcz przekleństwem. Umierał i rodził się na nowo, aż do nieskończoności. Nie mógł odejść w spokoju, musiał dalej egzystować, tak jak Bóg. Życie wieczne zarówno dla nas, jak i Boga jest przekleństwem, którego nie można przezwyciężyć.
To tylko moja interpretacja, jest ich wiele. Jeśli nie dostrzegłeś w tym filmie nic to trudno. Ja dostrzegam w nim wiele, bardzo wiele. Stąd moja 10/10.
Fajna ta Twoja interpretacja. Szczerze.
Tylko, że ja interpretacji jakoby człowiek pierwotny dążył do władzy (chociaż nie wiem czy bym tak to nazwał, bardziej chyba chodzi o zagarnięcie zasobów, w tym wypadku terenu) nie uważam za głęboką refleksję tylko za oczywistą oczywistość ;-)
A co do trzeciej części filmu (i czwartej, jeżeli odróżnić jeszcze sam koniec) to zgadzam się, że są inspirujące. I za to filmowi dałem 8/10, co świadczy o tym, że coś jednak w nim dostrzegłem :-)
Aha, jeszcze jedna uwaga. Jeżeli trzymamy się interpretacji o boskiej interwencji to trzeba też wyciągnąć odpowiednie wnioski z tego, że bóg wcale nie obdarzył wszystkich ludzi rozumem. On wybrał sobie pewną grupę i jej sprzyjał. Skąd my to znamy...
Na początku jedna małpa zaczęła wywijać kością, inne się potem nauczyły. Od nich nauczyły się inne małpy.
Z surowcami to prawda, ale przecież władze ma ten, co ma surowce, nie? Dążąc do jednego nie sposób nie osiągnąć drugiego :)
Ja chyba dostrzegłem to, co Kubrick chciał przekazać. Dałem 10/10 choćby za to, że jeszcze nigdy nie widziałem filmu w którym się nic nie dzieje, a tak wciąga, nie pozwala się nudzić. Śmiem twierdzić, iż dziś czegoś takiego nikomu nie udałoby się stworzyć. To potrafił zrobić tylko mistrz. Kino to nie jest łatwe w odbiorze (film staje się przez to trochę podobny do "Mechanicznej pomarańczy") Jeśli czuje się niedosyt to napradę warto jest obejrzeć ten film raz jeszcze. No i ten HAL...:D