Książka może być dla wielu męcząca w odbiorze - dłużyzny, masa drobiazgowych opisów, mało dialogów, absolutne minimum akcji - ale wydała mi się mimo wszystko znacznie przystępniejsza od filmu. Clarke pozostawia oczywiście pole dla wyobraźni/interpretacji czytelnika, ale poza tym dość wyraźnie opisuje, jak funkcjonuje i skąd pochodzi monolit, co robią, myślą i czują poszczególni bohaterowie, i ogólnie - co się właściwie dzieje. Pozwala snuć refleksję na podstawie solidnej dawki konkretów, chronologii i związków przyczynowo-skutkowych.
Tymczasem film Kubricka, mimo tych wszystkich dłużyzn, które mają zmuszać widza do refleksji i budować atmosferę, serwuje dziwaczne przeskoki i skróty, co w połączeniu z dalszym okrojeniem dialogów (i całkowitym wycięciem monologów wewnętrznych bohaterów) sprawia, że trudniej uchwycić w nim sens, a już na pewno łatwiej zgubić się w "akcji". choć fakt, nie ona jest tu najważniejsza.