Spójrzmy prawdzie w oczy: "Odyseja" jest nudna. Nie dzieje się tam prawie nic, dialogi jak są, to o kanapce z kurczakiem. Sceny wydłużają się w nieskończoność i nikt nie wie, o co chodzi. Trudno się dziwić znudzonym ludziom, którzy oczekiwali filmu SF z wybuchami i rozrywką a dostali arcydzieło. To nie jest zwykły film, wykracza poza ramy tego, co nazywamy filmem. Dla mnie "Odyseja" to przeżycie. Jest tam jakaś historia, obraz i dźwięk i to połączone razem sprawia, że siedzę jak zaczarowana i chłonę. Każda scena jest dopracowana do perfekcji, to jak kontemplacja obrazu połączonego z muzyką. Oglądałam to dzieło dziesiątki razy, znam każdą scenę. Filmy SF które oglądamy dziś są w mniejszym lub większym stopniu kopią "Odysei", odwołania do niej, sceny, muzykę można znaleźć wszędzie.
Nie można "Odysei" traktować jak zwykłego filmu i porównywać z tym, co widzimy w kinie. Do tego przeżycia trzeba się psychicznie przygotować, wyciszyć, zgasić światła, odstawić popcorn.
I chłonąć.
Rozumiem twój zachwyt, ale uważam, że twoja agresja jest nieuzasadniona.
"Film dla wybranych" - czyli, jak film się komuś nie podoba to nie jest "wybrany". Na forum nie ma "wybranych" i "niewybranych".
Na forum mamy wyłącznie swój gust, a ty - już na wstępie do dyskusji - usiłujesz pozbawić zasadności całą potencjalną krytykę.
...i tak. Jest to forma agresji.
Skup się na tym, czym chcesz się podzielić z użytkownikami, a nie, jak zabezpieczyć się przed potencjalnym atakiem.
Piszę, bo czuję się sprowokowany :).
czyli, jak film się komuś nie podoba to nie jest "wybrany". Na forum nie ma "wybranych" i "niewybranych".
Ale to jest rzecz dla wybranych, to się rozumie chyba samo przez się.
Lol :D
To nie jest nic wykutego w kamieniu, jak się komuś nie podobał, to się nie podobał i już. Nie musimy wszędzie doszukiwać się jakichś uniwersaliów. Szczególnie nie w sytuacji, w której mają być one wykorzystywane do prowokacji :P.
To, że se może obejrzeć każdy nie znaczy zaraz, że jest wiarygodny w wyrażaniu sądów. Nie każda opinia waży tak samo.
Np. szerokiemu obyciu z kinem, swobodnym dryfowaniu po rozmaitych konwencjach, stylach, wiedzy o historii filmu itd.
A ja wtedy, że to przesadne uproszczenie. Obowiązku lubienia nie ma - co nie znaczy, że nie jest dla "wybranych" - czytaj, bardziej niszowych odbiorców.
zauważ, że "niszowy" ma zupełnie inną konotację od "wybranego". Równie dobrze można by powiedzieć, że zwyczajnie nie wszystkim się podoba i porzucić całą tą górnolotną retorykę, o co właśnie mi chodzi.
Wiem, że cię nieco irytuje. Kolo stwierdził, że by odkryć piękno tego filmu trzeba mieć w sobie specyficzną wrażliwość. Ja tam mówię, że to prawda.
Do postrzegania sztuki w ogóle, trzeba mieć pewną wrażliwość. Ale nie jest to powód do angażowania jakiejś ideologii. W moim przekonaniu, świadczy to o braku dojrzałości.
Nawet zaplecze wrażliwości może nie wystarczać. Dajmy spokój z jakąś ideologią. Jak ktoś nie rozumie tak podstawowych rzeczy jak ten user ostatnio co się tu wpisał jak funkcja dialogów w filmie, rola jego niejednoznaczności, powód dlaczego tak jest ( koleś myśli, że to rzucanie widzom kawałka zagadkowej bryły to reżyserski chwyt pod tytułem - "a męczcie się z tym sami co to może znaczyć" podczas gdy to właśnie zmaganie się twórcy z materią sztuki - wiadomo, że na pewne rzeczy nie ma wyjaśnień a jak ktoś próbuje to zawsze wypadają miałko - w genezie, w temacie który podbijam jest coś o tym wspomniane ) czy rzekoma nieodkrywczość filozoficzna ( rozumiem, że enta produkcja o tym jak to przyjaźń i wolność jest piękna jest k-u-r-e-w-s-k-o odkrywcza ) to o czym tu gadać? Można wtedy przytaknąć autorce tematu a pewnych siebie ignorantów zbyć epitetem - "niewybrani". :P
Nie mówię, że widz, który w ten sposób widzi sztukę, jest widzem dojrzałym, ale dolewanie oliwy do ognia, niczego nie zmieni. To jest ten sam poziom retoryki.
Phe. Jak się będzie grać "kulturalnego inteligenta" to to niczego nie da. Nie widzę siebie w takiej roli wśród tego bezmyślnego motłochu.
Nie musisz wdawać się w dyskusję z "bezmyślnym motłochem" jeżeli tego nie chcesz. A jeżeli już pragniesz dyskutować, to dla swojej własnej przyjemności. Nie musisz "bronić" filmu przed nikim, dobrze sobie radzi i bez żadnej pomocy.
Skoro chcesz dzielić się swoim zdaniem, to nie twórz elitarystycznej ideologii w okół swojego gustu, bo nie ma niczego złego w tym, że nie wszyscy podzielają twój punkt widzenia.
Wiem, że jego pozycja jest już ustalona co nie zmienia tego, że ci co się biorą za krytykę winni się dokształcić wpierw zanim coś palną.
"nie ma niczego złego w tym, że nie wszyscy podzielają twój punkt widzenia."
To za proste by było. Nie ma tak dobrze. :P
dla wybranych... nie ma czegoś takiego jak film dla "wybranych" ;) poza tym - zdefiniuj mi, proszę, słowo "wybraniec" w kontekście takim w jakim zostało użyte.
Mądrość jest spowinowacona z inteligencją, a człowiek prawdziwie mądry i inteligentny nigdy nie stawia się na piedestale.to tak a propos twojego przeświadczenia o swoim intelektualizmie
I tak a propos przeświadczenia tych co sobie uzurpują prawo do decydowania o wartości danego dzieła. Więcej pokory ludzie, więcej doświadczenia z czymś innym niż US-ańskie hamburgery jakimi się karmicie, być może będzie więcej zrozumienia z tego za co się bierzecie.
"I tak a propos przeświadczenia tych co sobie uzurpują prawo do decydowania o wartości danego dzieła."
milo ze sam sobie dolozyles :)
wytlumacz mi zatem ojcze, bo bladze w wieku szczeniecym, jak to naprawde jest i jako to drzewiej bywalo.
nie smialbym sobie uzurpowac tego tytulu. za to ty, zdaje sie, czujesz sie z nim komfortowo
Czuję się świetnie gdy mam świadomość obcowania z czymś szczególnie wartościowym. Jak w tym przypadku. Co ci nie pasiło tu tak w ogóle? Nuda? To możemy zapomnieć o sensownej wymianie zdań.
sensownej wymianie zdan? z toba? nawet nie jestes pewien/pewna jakiej plci jestes :D
Kobiety se nie mogę mieć na avie? Po drugie naturalnie, że sensownej o ile ma się po drugiej stronie sensownego partnera. Jakie masz zastrzeżenia do filmu?
nawet ode mnie wiesz lepiej co ja sadze o tym filmie.
to juz przypadek kliniczny.
do filmu nic nie mam. naprawde :)
ocena 4/10 bierze sie z tego, ze kazdy ma swoje wlasne kryteria oceniania. ty zdaje sie lubujesz zdaje sie dowartosciowywac "wklad w rozwoj swiatowej kinematografii". - czyli jedziesz glownie po linii kryrtykow (i w porzo, nie ma nic z tym zlego)
ja zasie stosuje glowne kryterium oceny to, czy mam/bede mial ochote wrocic do tytulu.
w przypadku odysei 4/10, czyli nie bardzo. i pomijam jej "wartosci wyzsze", bo jakbym mial sie tym kierowac to co tydzien musialbym sie meczyc przy pancerniku potiomkinie i obywatelu kejnie :D
Jednak nie napisałeś niczego ponad to czego oczekiwałem. Miałeś rację - wiedziałem zanim sformułowałeś odpowiedź. :P
Ja się nie dowartościowuje bo na nic mi to niepotrzebne, to są wybitne dzieła, te na których byś się tak męczył i cała rzesza temu podobnych. Tylko ta różnica, że ja szczerze interesuję się historią filmu, czytam, intryguje mnie kto co zastosował coś nowatorskiego lub jak bardzo dany rzecz jest interpretacyjnie złożona itp. Wchłaniam te oporne dla zwykłych rzesz jak lektury szkolne rzeczy bo się tym interesuje, ergo - kino jako dostarczyciel przyjemności to zubożone, spłaszczone jego pojmowanie. Oraz to, że istnieje jakiś obiektywizm w sztuce czego inni nie mogą zrozumieć to dla mnie oczywista oczywistość. Oglądałem wiele razy Predatora i Commando i Akademię Policyjną i Szczęki i filmy kopane i komiksowe i samurajskie klasyki Kurosawy i westerny Sergio Leone i Ostatniego cesarza i Chinatown i filmy z Hong Kongu itd. - ale czy to wszystko ustawię na jednej płaszczyźnie tylko poprzez ich wielokrotność użytku? Commando i Szczęki to różne ligi, niemniej czerpię z obu niekłamaną radochę - kryterium dyskusyjne. Kryterium nudy? Kompletnie niezadowalająca. Jak by mógł wyglądać spis filmów wg. tak zwanego wielokrotnego użytku - będzie zawsze spisem popularności pomijającym istotne wydarzenia w świecie kina bo one męczą. Taki stan rzeczy nigdy nie będzie zadowalający.
nie, nie meczylem sie na odyseji.
po prostu to jest taki film ktory raz sie obejrzy i starczy. nie ma sensu do niego wracac. odwrotnie (jak dla mnie) do filmow von triera.
mecze sie na nich, draznia mnie, zazwyczaj przzerywam seans co 10-15 minut, po czym po pol godzinie odpalam ponownie bo pomimo draznienia jego filmy powoduja, ze jestem ciekawy jak dalej pociagnie temat.
wiec kryterium nudy i draznienia nie jest dla mnie najwazniejszy.
a co do rankingu- dalej nie zrozumiales idei. ja osobiscie sadze ze rankingi (wszystkie) sa psu na bude.
bo niby jak masz porownac bacha do mozarta, albo szopena?
tu nie ma i byc nie moze obiektywnych kryteriow.
co do filmow: pamietasz dawno ttemu w ameryce? nasajmprzod krytycy kompletnie zjechali ten film, by po paru latach przyznac mu "odznake" najlepszego filmu lat 80-tych.
tyle.
Nie ma sensu wracać? Bo?
"ja osobiscie sadze ze rankingi (wszystkie) sa psu na bude. " - rankingi mogą być różne i nikogo nie zadowolą w pełni - co nie znaczy, że ich ma nie być wcale. Jakaś lista najważniejszych wydarzeń czy wartościowania jest konieczna ( dlatego używa się wciąż cyferek miejsc a nie od myślników by nikt nie poczuł się pokrzywdzony ) - chyba rozumiesz czemu i nie trzeba pisać? Nie trzeba porównywać zaraz Bacha z Mozartem - określić style po jakim się poruszają i jak wewnątrz nich osiągnęli w rzemiośle poziom. Wiadomo tyle, że jeśli inne to ten sam kaliber. Natomiast co do krytyków - takie przypadki to chleb powszedni ( na marginesie, ja słyszałem, że raczej "Wściekły Byk" to numer jeden u nich lat 80-tych ), też dostrzegam ich wpadki. Sugerujesz, że jestem od nich zależny. Odpowiem ci - niekoniecznie.