Dla mnie ten obraz jest arcydziełem. Ale rozumiem tych którzy nie strawili tego filmu. W końcu przecież nie do każdego trafa muzyka klasyczna (Strauss - na przykład) malarstwo, opera, rzeźba czy jakaś inna sztuka wyższa. Nie każdy potrafi dostrzec niuans w datalu, nie każdego zachwyca cisza i pozornie nieruchomy obraz. Nie wyzywajmy na tych którym się ten film nie podoba... bo może są jeszcze za młodzi? Bo może są wychowani na filmach cierpiących na ADHD i "kalejdoskopizm"? Albo może zwyczajnie oczekiwali czegoś innego: ktoś im naopowiadałe jakie to świetne kino i nastawili się na lepszą, efektowniejszą wersję Star Treka? Trzeba ich zrozumieć, a nie opluwać. Zapewne większość z nich za kilkanaście lat inaczej spojrzy na kino tego pokroju. Sam też kiedyś taki byłem zacząłem coś oglądać, nie dałem rady, po czym byłom grubo rozczarowany. Tylko wtedy nie było jeszcze internetu i nie miałem gdzie wylać swojego żalu czy złości za "stracony czas".
A dziś? Dziś wracam do tych filmów z prawdziwą nieukrywaną przyjemnością.
Pomyślcie o tym, zaniem zrispostujecie kogoś błotem.
Oby nie.
W skrócie określił krytykujących ten film w ten sposób:
"Nie mieszajcie ich z błotem, bo po prostu są za płyccy, zbyt prymitywni, klasę niżej albo to szczeniaki. Jak zmądrzeją lub podrosną to zrozumieją"
Pięknie zawinięte w bawełnę zrównanie kogoś z podłogą.
A nie przyszło wam do głowy, że krytyka Odysei wynika stąd, że na prawdę jest w tym film cała lista rzeczy, do których można się przyczepić?