Film jest dobry. Jednak, oczywiście, jak to zwykle bywa, książka jest dużo lepsza. Najbardziej boli mnie to, że film pomija najbardziej niezwykłą część opowieści - wędrówkę Bowmana przez wszechświaty, po wejśćiu Wielkiego Brata.
Rozumiem - reżyser chciał oprzeć się luźno na fabule ksiażki i dać całej historii jakiś artystyczny, być może, swój osobisty wydźwięk i spełnić własną wizję. Ale podróż Bowmana mógł potraktować bardziej dosłowanie. Bo, szczerze powiem, nigdy nie zrozumiałbym zakończnia filmu bez przeczytania książki.
Ciągnąć dalej serię. To samo w Odyseji Kosmicznej 2010 wiele faktów jest pominiętych. Oczywiście - jak zawsze, najciekawsze. Pominięty został rozdział o odkryciu przez chińskich astronautów życia na Europie. W ogóle cała sprawa chińskiej wyprawy została pominięta,a mimo to ekranizacja bardzo dobra.
Dalsze części powieści - 2061 i 3001 są już lekko naciągane, jednak, jako fan całej sercii, nie żałuję ich przeczytania, dobrze było doczytać całą serię dokońca :)
Książka jest raczej wtórna w stosunku do filmu niż odwrotnie, powstawała równolegle do filmu!!!
Kubrick miał zawsze własna wizję, nawet jeśli opierał się na jakiejś książce (np. Lśnienie). Wzbogacał treść, dodawał "warstw". Jeśli chodzi o OK 2001, scenariusz (napisany zresztą przez Clarke'a i Kubricka) był odrębny od później wydanej powieści.