I niestety zdecydowanie nie dla mnie. Cudny i piekielny festiwal przerostu formy nad treścią. Piękne zdjęcia, (choć ja stanę sobie z boku razem z plebsem mówiący, że sceny są zdecydowanie zbyt długie), które nie noszą w sobie wartości, składające się w symbolikę tak rozmazaną, że ciężko mi jest pozbyć wrażenia, że autor nie próbował w nich przekazać niczego. Może po prostu styl Kubricka mnie przerasta, może nie ogarniam jego geniuszu, ale drodzy OP i cała reszta tutejszej zgrai. Nikt nie powinien czuć się lepszy tylko z powodu, że coś mu się podoba, a niektórzy tutaj traktują 10 w ocenie tego filmu, jako najwyższy wyznacznik intelektu.
Jeśli mam być szczery to chyba zabiorę się za dzieła Clarke'a, bo czuje tu potencjał, który mam nadzieje uwalnia pełnie sił na kartach książki.
Bardzo trafnie to ujęłeś...... Ja sam dałem mu dychę, i stwierdziłem że nie dam już takiej oceny żadnemu innemu filmowi pełnometrażowemu. Arcydzieło może być tylko jedno.....
Czasami jednak sam się nad tym zastanawiam, szczególnie w poście poniżej, gdzie pewna dziewczyna o nicku AveCeazar rozłożyła ten film na łopatki... Napisała, że to zlepek zwykłych, prostych scen, bez żadnej istotnej fabuły. Takie oszustwo reżysera, manipulacja naszymi uczuciami, na którą niestety większość z nas daje się nabrać.....
Na przykład ja... może dlatego że widziałem ten film po joincie, i te obrazy po prostu wcisnęły mnie w fotel.
"AveCeazar" zapomniała przy tym, że film to właśnie zlepek wielu obrazów. a dokładniej 25 obrazków na sekundę :)
No właśnie! Wreszcie ktoś to powiedział. To jest dla mnie niesamowite, ale dużo bardziej cenię komentarze negatywne przy każdym filmie uznawanym za "arcydzieło". Bo są logiczne. Ludzie, którym się coś nie podobało zauważają wszystkie słabsze punkty, które ten film niechybnie ma.
A- Jest nudny. Nie okłamujmy się - ten film naprawdę nie jest porywający. Więc argumenty typu "Uważasz, że to jest nudne, bo jesteś przyzwyczajony do hollywoodzkich co 5 sekund" jest straszną hipokryzją.
B- Nie ma fabuły, jest zlepkiem scen bardzo luźno ze sobą powiązanych. To też poniekąd prawda.
C- Poza powtarzającą się muzyką i zdjęciami nic w nim nie ma. Trudno się zgodzić, że nic w nim nie ma, ale faktycznie - głównie to zachwyca najbardziej.
Rozumiem doskonale ludzi, którym ten film się nie podobał. Na mnie po prostu robi ogromne wrażenie i wszystkie jego wady nie są dla mnie tak istotne (chociaż je zauważam). I po prostu nie potrafię powiedzieć czemu mnie tak zachwyca. Dlaczego filmów nie możemy czasem potraktować jak muzyki? Nikt nigdy nie tłumaczy się z tego jaki zespół lubi podając jakieś logiczne argumenty, analizując fragmenty po kawałku. Po co to?
Dlatego tak niezwykle denerwują mnie właśnie ci, którzy szastają frazesami w stylu "arcydzieło", "mistrz", "dla ambitnych", "nie rozumiesz". Strasznie to jest frustrujące, to stawianie się na podium względem ludzi, którzy faktycznie nie dostrzegli uroku tego filmu... bo może wcale go nie ma?
Nie mówmy, że coś jest obiektywnie wybitne, a reszta najwyraźniej się nie zna. Mi się ten film niezwykle podobał, ale nigdy "arcydziełem pod każdym względem" go nie nazwę. Nie wmawiajcie sobie, że "zrozumieliście", bo mało kto z Was zrozumiał. I to jest w tym filmie takie świetne.
Jedna z niewielu wypowiedzi, która 'leży' mi w 100 procentach... Wiesz, na początku sam oceniłem ten film na dychę - potem zmieniłem zdanie. Film jest wielki, owszem, ale za dużo mu brakuje żebym mógł nazwać go arcydziełem.
Cytuję pewną dziewczynę, której fenomen Odyseji nie odebrał jasności myślenia:
"Pierwsze 10 minut leci sobie film ze skrzyżowania, ujęcia z różnych jego stron. Potem przechodzi babcia z laską, za 30 sekund dwie młode osoby. Ciemność 30 sekund. Kolejne trzy osoby. Znowu babcia. Ciemność. Babcia z kimś rozmawia, uśmiecha się, przechodzi przez ulicę. Nudno? Nieee... głębia! Żeby dodać tej rzekomej głębi, motyw ten powtórzymy wielokrotnie, dodamy migające światła. Skrzyżowanie w podczerwieni, w ultrafiolecie, w noktowizorze. Błyskające światła. Cofnięcie się w przeszłość. Młoda dziewczyna przechodzi przez ulicę. Wszystko wygląda jakoś starodawnie. (Tu wrzucić dowolny wątek o czymkolwiek, byleby znowu skończyć skrzyżowaniem.) Ale zaraz! Chwila! Toż przy zbliżeniu okazuje się, że to babcia! Twarz starej kobiety przeplata się z twarzą młodej. Zbliżenie na tęczówkę oka. Światło wypełnia cały ekran. Znowu czasy współczesne, potem ciemność. Ktoś biegnie, słychać syrenę. Ciemność. Migające psychodeliczne światło oraz syrena. Ciemność. Statyczne skrzyżowanie. Widać tylko laskę. Tak mija 30 sekund. Przechodzi para z dzieckiem w wózeczku. Przeszli. Pojawia się za nimi blady cień. Z niego następuje rozbłysk światła. The end."