2001: Odyseja kosmiczna

2001: A Space Odyssey
1968
7,7 144 tys. ocen
7,7 10 1 143507
8,7 70 krytyków
2001: Odyseja kosmiczna
powrót do forum filmu 2001: Odyseja kosmiczna

Tez miałem full odlot i metafizyczne fikołki w głowie podczas i po oglądnięciu tytułu. Ale nim wróciłem na spokojne wody codziennosci, otarłem pot z czoła, wlazłem do mojej ultramarynowej szklanej bańki, poprawiłem sznur pempowiny czy dobrze przytwierdzony do panelu nawigacyjnego i udałem sie do konstelacji Coola. Na miejscu pósciłem banie na jałowym biegu i odczułem ten sam stan co podczas filmu: lewitującego mnie jako okruszka bytu i wszystkiego wokoło jako moją ruchomą, duchową otuline. Tylko cichy szum kosmicznej zawieji łaskotał owal mojego pojazdu, wprawiajac go w lekkie nieukireunkowane piruety. Dziwne, ale cichosci w dopełnianiu swojego rytuału, nie przeszkadzał stały akompaniament gasnącego cichym pomrukiem sztosu. Tylko chwilami pojawiała sie w mojej głowie mysl, ze trzeba mi w koncu naprawic tą dysze, bo od takiego lekkiego chrzęstu zwykle sie zaczyna, a konczy sie potem kapitalnym remontem układu. I podpóscił mnie ten stan wolno dryfującego istnienia do przejsci w głeboki stan relaksu całego mego ciała. Mimo moich mikrouncji wagi poczułem sie cięzki, ale w zasadzie to nie ja odczuwałem tą cieżkosc, tylko moje członki. Macki stały sie cięzrem dla siebie ponad miare swojego udzwigiecia, głowa jakby zakuta w kask niskocisnieniowy opadała i opadała, a to dziwne bo od samego początku miałem ja na zagłowku. Potem stało sie cos dziwnego. Bo zacząłem odczuwac cięzar mysli, i musze dodac nigdy nie zdazyło mi sie cos tak odjechanego. No i rozpocząła sie tą słabo kontrolowaną obsuwa po równi pochyłej mojego umysłu. Mysli w swojej astralnej naturze trzeba wam wiedziec nie mają jakis specjalnych odkształecen czy wygodnych do złapania perforacji czy jakis "skalnych półek" gdzie możnaby ławto wsadzic noge czy rekę włsanej swiadomosci, aby ją podtrzymac. Niestety nie pamietam wyraznie momentu przejascia. Bo trudno zebym pamietał skoro lecąc łep na szyje po sliskej powierzni mysli, czas zaczął gubic swoje wyrazne funkcje, skoro to co sie działo nie dzieliłem i nie komentowałem, bo niby jak? Poslizg był konkretny! No i rozpłynął sie czas i idea mająca w nim stałą podpore. Luke po mysleniu zgrabnie wypełniła, niczym nie zmącona, przejrzysta swiątłosc.I rozparła sie na dobre w mojej głowie! Zaczeła sie tak szybko rozprzestniac, ze nie potrafiłem zanotowac z jaką biegłoscią opanowywała róbieze mojego ego, tnąc swoją odsrodkową siłą spychała moje pojecie "ja" na skraj swoje rozszalej fali. Starałem sie bronic przed nią, popedliwie mysląc o sobie, jako jedyny ratunek przed tym czyms. Wiedziałem ze walka jest nie równa i długo nie wytrzymam. [Jaki człowek potrafi byc głupi pomyslełm, gdy było po wszystkim]. Skupiając swoje ostanie siły na sząńcach mojej "mojosci", w pewnej chwili zacząłem sie radowac z tego ze przegrywam! Nie, moze nie radowałem sie, a bardziej stawałem sie radoscią nie mającą odniesienia do niczego. Była wyzuta z bruzdy dzielącej to co raduje i tego co raduje. Stałem sie wowczas wszystkim. Poza czasem i naiwnymi kryteriami, daleko od lęku. Nie wiem ile to trwało bo tak jak wspomniałem czas to lokaj mysli, który gdy traci swego pana "Mysl" konczy w mig swoje normalne obowiązki. Długo mogłbym opowiadc o tym doznaniu, ale zaraz widze, mimo odwołan do najwymyslniejszych metofor, budowanych na bazie mojej starej, z waszą tozsamą, wiedzą doswiadczalną, byłoby jak opowiadanie o smaku zroszonego zimną rosą bigula za pomocą barw. Mogłbym rzucic most na drugą strone, moglibyscie nawet smiało po nim kroczyc, i co z tego. Skoro i tak nie dotarlibyscie do samego końca. Zamiast palca wskazującego księzyc, dostrzeglibyscie tylko sam palec. Kosmicznym odlotem nie nazywam jednak szalnego tripu w odmenty rozbielonej przezroczystoscią jedni umysłu ze swiatem, lecz droge powrotną. Wiecie jak sie czułem? Jak gosc uczestniczący w pierwszoosobwych narodzinach mnie samego! Mając przy tym 23 tera lata, bedąc całym tym tobołem doswiadczenia i z póznomłodzienczą dojrzałoscią najchlubnijeszego mego organu, jakim jest moj mózg. Burza na orionie to pikus w porównaniu do mega zawirowan w mojej łepetynie gdy przyszło do wcisniecia rozbieganej masy myslowej, niby mnie, do cienkiego jak ucho igielne lejka prowadnicy biegnącej do mojej starej utartej formy bycia. Nie wiem ile to trwało, ta cała bajera z moją konsolidacją i zastyganiem w starą bryłe. Jedno wam powiem. Czułem sie jak król, bawiący sie przed chwila w atmosferze wina i pieknych ciał, który naraz dostaje z siłą natychmistowego wykonania wyrok banicji, bez mozliwosci złozenia skargi czy prosby o odbywanie kary w zawiasach. Ehh, jakos nie mogłem sie uwolnic, ze to do czego wracam jest daleką od doskonałosci atrapą esencji zycia, jakims smiesznym smietniskiem, tak to słowo przeleciało mi wowczas przez głowe. Chwycony w weilkie niewidoczne imadło zostałem sprasowany do swojego komicznego swiata. Wtedy myslałem ze dostałem dotkniety palcem samego Konstruktora, chwyciłem chwilową zajawke na dowodzenie jednoosobową armią zbawienia. Ale zaraz pomyslałem kogo i niby przed czym miałbym zbawiac? Nie to nie dla mnie. Zrobiło sie na prawde metaodlotowo. Fakt. Zebrałem sie do kupy i odpaliłem, nieobywający sie bez złowrózbnego kaszlniecia z dyszy, moj pojazd. Troche miałem rozbiegane macki z całego tego ambarasu, plątaly mi sie z pempowiną, która swieciła mi teraz w teczowo migotliwych barwach. Byle szybciej do domu. Ta dysza mnie dobija, jutro postaram sie zajechac na punkt napraw statków. Jak bede miał w przyszłosci takie głebokie podróze to bedzie nie zadobrze. Dlaczego? Bo jak zawsze na service depot , bedą chcieli za kosmetyczną poprawe działania wydechu trzykroc wartosci tej kertynskiej usługi, a ja nie bede miał serca sie wykłucac o swoje, bo to tak jakbym kłócil sie z samym sobą. Tak, znowu sie poddac i poczuc tą nieopisaną, harmonizującą radosc znoszącą granice na ja i ty. Ale jakim kosztem? Pewno zaśpiewaliby sobie 50 keoro! Nie! To nie daruje! Jescze troche tego Kubricka i zegnaj cała wypłato!

Francez

CZłwieku nacpałeś się???? kto to będzie czytał?? coś Ty brał że nabazgrałeś 1000 linijek ????

paveuJ

przeczytałem kilka linijek. Jednak coś jarałeś!!! normalny człowiek nie jest w stanie napisac takich zdań...

paveuJ

"obsuwa po równi pochyłej mojego umysłu" jarałeś na 100%

ocenił(a) film na 8
paveuJ

"Troche miałem rozbiegane macki z całego tego ambarasu..." Chodźby po tej uwadze powinieneś zaniechac myślenia o mnie w kategorii człowiek-humanoid.

No cóż co do palenia to nie jestem entuzjastą z prostej przyczyny, w toku prowadzonej przez nature kampanii ewolucyjnej dystrybucji zajefajnych organów takich własnie jak np: płuca (nawet te chore na raka) nasza rasa została niestety bezczelnie pominięta:/

A co do pisowni,wydawała mi się nie odbiegająca od standardów ziemskiego opwiadania O_o (???)

ocenił(a) film na 9
paveuJ

Mylisz się! Francez to psychopata (w pozytywnym tego słowa znaczeniu);D Nie trawi filmów, które ja uwielbiam i za to go lubie! A ten komentarz -arcydzieło;D Poważnie! Zobaczycie: on kiedys będzie sławny:D Pozdrawiam!