2001: Odyseja kosmiczna

2001: A Space Odyssey
1968
7,7 144 tys. ocen
7,7 10 1 143507
8,7 70 krytyków
2001: Odyseja kosmiczna
powrót do forum filmu 2001: Odyseja kosmiczna

2001: Odyseja kosmiczna.

Słowo "odyseja" oznacza długą podróż w nieznane, która jest
kwintesencją istnienia, celem dla podróżującego samym w sobie.

O tym właśnie jest film Stanleya Kubricka. Podróżnikiem jest człowiek
a ściślej cały rodzaj ludzki od momentu jego powstania, aż do osiągnięcia celu.
Można powiedzieć od Małpoluda do Davida Bowmana i dalej...

Dla osób, które filmu nie rozumieją, lub wydaje im się nudny
polecam po jego obejrzeniu uważnie przeczytać książkę pod tym samym
tytułem Arthura C. Clarka, który notabene razem
z Kubrickiem stworzył scenariusz do filmu. Książka powstawała
równolegle do filmu i jest jego świetnym uzupełnieniem. Według mnie
nierozerwalną częścią.

Wiele pytań, które mogą nasuwać się po obejrzeniu filmu, jak choćby:
jak Monolit działał na małpoludy?, jak był skonstruowany?,
do czego służył?, jaki program emitował?, co stało się z nim
po odkopaniu go na księżycu?, jak zaczął wówczas działać po
milionach lat uśpienia?, jaki sygnał wygenerował i dokąd go wysłał?,
jak David Bowman znalazł go między gwiazdami?, jak próbował zbadać za
pomocą kapsuły?, jak przekroczył wrota czasu i przestrzeni? (w przypadku
książki ze względu na sugestywny opis autora również wrota wyobraźni :)),
a przede wszystkim co stało się z Davidem Bowmanem gdy znalazł się w pokoju
hotelowym?, po przeczytaniu książki dostajemy na nie odpowiedź.

Według mnie w książce najlepiej opisana jest właśnie ostatnia część filmu.
Dokładnie wytłumaczone jest co stało się z Bowmanem, jak przebiegała jego
transformacja. Jak szczegółowo wyglądało tymczasowe miejsce dla jego ochrony
w którym się znalazł. Wydaje mi się, że to co widzimy w filmie na końcu
jest interpretacją zakończenia książki przez Kubricka. Albo byc może jego
własnym zakończeniem.

Należy mieć na uwadze również to, że nie da się nakręcić filmu, który
by strona po stronie odwzorowywał książkę. Było by to zresztą niemożliwe
ze względu na finanse, ogrom scenografii itd. Uważam również, że prawdziwy
artysta, którym Kubrick niewątpliwie był, nie poszedł by na taką twórczą łatwiznę.
Dlatego niektóre rzeczy w filmie postanowił przedstawić po swojemu.

Co do samego filmu Kubricka 2001: odyseja kosmiczna, to jest on bardziej
tajemniczy. Rozpoczyna się długim intrem gdzie mamy jedynie dźwięk bez obrazu.
Muzykę niepokojącą, nieuporządkowaną. Jakby pojedyncze dźwięki, które dopiero
prubują się ze sobą połączyć. Potem już w trakcie filmu te same dźwięki co na
początku pojawiają się gdy Monolit zaczyna działać. Następnie nieuporządkowane,
budzące uczucie niepokoju dźwięki przechodzą w dźwiękowy motyw przewodni filmu
wtedy też dostajemy pierwszy obraz (nie licząc logo MgM :)) wschód słońca
w przestrzeni kosmicznej, nasz układ słoneczny w całej okazałości.
Tak jakby narodził się świat. Z chaosu początkowych niepokojących dźwięków, aż do
klasycznego, pięknego motywu muzycznego. W momencie gdy dźwięk się uformował
dostajemy obraz - powstaje świat, życie.

W filmie cała akcja ułożona jest chronologicznie. Po narodzinach świata, mamy
narodziny człowieka itd. aż do osiągnięcia doskonałości, aż do połączenia się
człowieka z Bogiem, Wszechmocą, Absolutem, Stwórcą, Bóstwem, Wszechświatem.

W filmie mamy piękne zdjęcia ziemi przed narodzinami człowieka, piękną muzykę,
kosmiczny walc "Nad Pięknym Modrym Dunajem" J. Straussa, ciszę przestrzeni
kosmicznej, gdzie słychać jedynie oddech człowieka w skafandrze, niepokojące dźwięki
związane z tym co dla nas nieznane.

Tak, można powiedzieć, że film jest arcydziełem. Obrazem przełomowym w gatunku
sci-fi. Filmem ponadczasowym. Żaden wcześniej film i chyba żaden nakręcony
później nie traktował tej tematyki w taki poważny, dostojny sposób. Obraz
powstał w 1968 roku jednak efekty specjalne nie zestarzały się ani trochę.
Niezwykła dbałość o szczegóły scenografii. Wnętrza pojazdów kosmicznych, stacje
orbitalne, księżyc, przestrzeń kosmiczna. Wszystko na najwyższym poziomie.
Można powiedzieć perełka.

Nic tylko oglądać i kontemplować. Wsłuchiwać się w odgłosy wszechświata.

A już tak dla zupełnej pewności pokochania tego filmu polecam zrobić tak:

1. przeczytać książkę, 2. obejrzeć film, 3. przeczytać książkę raz jeszcze.
Takie połączenie na pewno zadziała.

Moja ocena 10.