Czyli jak w temacie. Naszła mnie dzisiaj taka refleksja... a że refleksja nachodzi mnie rzadko postanowiłem podzielić się tym z ogółem użytkowników ;)
Rozchodzi mi się mianowicie os scenę z monolitem i małpami. Wszyscy zakładają, że ów monolit był jakimś katalizatorem ewolucji, a przynajmniej wpłynął na sposób funkcjonowania mózgu tychże człekokształtnych małp. Oczywiście wiem, że jest to interpretacja większości więc z definicji musi być słuszna, do tego w książce się ten wątek pojawił, a wszyscy wiemy, że kiedy się coś już na papierze pojawia, to musi być to myśl nie byle jaka itp. Ale...
Zawsze jest jakieś ale...
Dzisiaj pomyślałem sobie nad tym, że może tu być jeszcze jedna interpretacja. Monolit z małpkami byłby taki sam jak monolit z księżyca. Znaczy - nic nie katalizuje i nie ewoluuje. Ten z księżyca wysłał jedynie sygnał na Saturna. Ludziska były niegłupie to sygnał namierzyły i stwierdziły, że może wypadałoby się tam kopsnąć i - jak to się mawia - obadać co i jak. Być może więc z monolitem, który pojawił się u małp była taka sama historia. Monolit ten sobie veni (znaczy zjawił się), małpy go vidi (znaczy obadały), monolit wysłał sygnał, małpy (że nie były takie sprytne jak ludziska, którzy się na księżyc statkami kosmicznymi rozbijają) tego nie przykumały i tym sposobem nikt nie vici (znaczy kosmici nie znaleźli na tyle inteligentnych form życia, a małpy nie poznały wielkiej mądrości, którą miał okazję zgłębić Dr. Bowman). Krótko mówiąc - monolit wysłał tylko sygnał, którego małpy nie dostrzegły. Tym samym monolit (czy raczej siła sprawcza, która go wysłała) stwierdziła, że nie ma tu już nic do roboty. Tym samym małpą nie przyśpieszano by ewolucji (jak mówiłem, według tej interpretacji oba monolity działałby by w ten sam sposób), co wskazuje na to, że one SAME doszły do tego w jaki sposób używać kości jako maczugi. Znaczy: ewolucja przebiegała naturalnym tokiem. Wskazywało by to - w moim mniemaniu - że przemoc wynikała raz że z konieczności (logiki dziejów, że tak nawiąże do wywodów pewnych znanych zmarłych) i była by zgodna z naturą człowieka.
Oczywiście nie twierdzę, że mam rację i to artysta miał na myśli, ale wydaje mi się, że mógłby to być ciekawy kierunek interpretacji.
Komponuje się to również ze sceną przejścia z rzutu kością w kosmos. Większość ludzi popełnia bowiem błąd, twierdząc, że kość przekształca się w statek kosmiczny. To co tam widzimy nie jest bowiem statkiem kosmicznym, tylko jakimś urządzeniem odpowiedzialnym za atak nuklearny. Dopiero później pojawia się statek właściwy, którym leci wiadomy Pan Dr. To akurat słowa Kubricka są, więc nie jest to moją nadinterpretacją. Wg. Kubricka ten zabieg montażowy miał na celu pokazanie rozwoju narzędzi do robienia krzywdy bliźniemu - od najprostszej do najbardziej rozwiniętej.
A w świetle interpretacji wg. której monolit wcale mózgów małp nie rozruszał, mogło by to wskazywać na to, że człowiek dopiero kiedy skończy zabawę z bronią (wynajdzie broń najwyższą, totalną, której nikt nie będzie w stanie "przebić") będzie mógł się skupić na "odnajdywaniu siebie", "poznawaniu sensu świata" itp.
Tak na marginesie. Wielu ludzi, w tym z tego forum, wskazuje na to, że wynalezienie przez małpę kości kościo-łamacza-mózgu-wylewacza było jakimś złym sposobem wykorzystania akceleracji rozwoju intelektualnego. Ja się z tym zgodzić nie mogę. Dla mnie kluczowa jest tutaj scena, w której jedna z małp jest atakowana przez jakiegoś geparda czy innego kota. Małpy nic nie robią ponieważ nie mają ku temu sposobności. Są za słabe na skurczybyka z kłami, pazurami i większą od nich szybkością. Kiedy jednak odkrywają prymitywną broń, mogą się czuć bezpieczniej. Mogą odgonić frajerów z sadzawki (metafora to taka Darwinowskiej idei doboru naturalnego w obrębie jednego gatunku) i w przyszłości bronić się przed innymi rodzajami zwierząt i stać się panami planety(to już ewolucja na szczeblu międzygatunkowym). Gdyby nie ta kość do napierdzielania innych, to w przyszłości nie było by statków kosmicznych i HALa-9000. Po prostu: wszystkie małpy wpierdzieliłby ten wielki kot ;) Cała ta historia bardzo fajnie komponuje się zresztą z wątkiem "zabijania" HALa. Człowiek jest tak zaprogramowany, że by przeżyć gotowy jest zrobić bardzo dużo. Małpy bez dostępu do wody umarłyby z wycieńczenia, gdyby nie wpadły na teren innych małp. Bowman zginąłby, gdyby nie odłączył HALa. A przypominam, że HAL piszczał mu o tym, że ma tylko dziewięć latek, że jest takie dziecko-komputerek, mówił mu o swoim twórcy-opiekunie-tacie i jeszcze śpiewał piosenkę. Bottom line i cała symbolika jest tutaj taka, że Bowman, żeby przeżyć musiał stać się skurczybykiem i zabić dziecko. Dziecko-psychopatę, ale jednak dziecko. I nie robi tu różnicy to, czy było ono komputerem - sami astronauci bez żenady stwierdzają, że HAL ma emocje i uczucia.
Swoją drogą, zagrożone małpy i zagrożonego Bowmana łączy jeszcze jedna rzecz - wszyscy mogliby zemrzeć z powodu braku potrzebnych im do życia substancji. Małpy - wody. Bowman - powietrza, lub wody i pożywienia (zależy czego mu tam by prędzej zabrakło, tzn. czy zdążyłby umrzeć z braku żarcia zanim by się udusił).
No... Na tym może na dzisiaj poprzestanę.
Jak mówiłem, taka mała refleksja.
Instynkt zabijania jest najbardziej pierwotnym instynktem człowieka - pojawia się na długo przed samoświadomością seksualną. Musimy eliminować innych , bo to jest gwarantem naszego przetrwania. Zauważ, że cały ten proces trwa po dziś dzień, chociaż przybiera bardziej "cywilowaną" postać (jeśli w ogóle mogę użyć tu takiego przymiotnika). Cały czas staramy się doskonalić by być lepszymi od innych, a to, że nad kimś górujemy fizycznie bądź też intelektualnie zwiększa nasze szanse przetrwania. To nieustanna walka. O pozycję społeczną, zaspokajanie potrzeb, pieniądze itp. Słabi nie są postrzegani przez nas jako potencjalne zagrożenie dlatego tolerujemy ich obecność. Jednakże gdy oponent przewyższa nasze umiejętności, sytuacja każe nam przedsięwziąć odpowiednie działania, które nie pozwalą innym narzucić nam zwierzchnictwa. Jeśli komuś podlegasz, to wiesz, że na większą lub mniejszą skalę, jest w stanie Cię kontrolować. Ty z kolei pragniesz przeżyć i koło się zamyka...
W tym konkretnym przypadku, niczym się nie różnimy od zwierząt. Takie skrajne wydarzenia jak konflikty, doskonale ujawniają prawdziwe oblicze człowieka, który o dziwo, przestaje nim być w "nieludzkich" warunkach.
Prawdę mówisz. Jednakże zwróć uwagę, że twierdzenia te nie są wygodne dla Europy post-oświeceniowej i osób pojmujących humanizm i humanitaryzm na bardzo płytkim poziomie. Dlatego też tym bardziej cenię sobie Kubricka za to, że w swoim filmie zawarł tę prostą było nie było myśl, która w czasie jego powstania była cokolwiek "nie-tredny". Nawet po tragediach pierwszej połowy XX wieku, źródeł systemów totalitarnych upatrywało się w zezwierzęceniu (sic!) człowieka, tudzież do opisu krwiożerczych dyktatorów stosowało się quasi-religijne określenia typu "demoniczny" i "opętany". "2001: Odyseja Kosmiczna" jest dla mnie o tyle ciekawa, że nie zapomina się o tym aspekcie człowieczeństwa.
Jeśli zaś chodzi o początek Twojej wypowiedzi. Nie wiem czy był to jakiś przytyk w moim kierunku, czy po prostu rozwinięcie mojej myśli. Na wszelki wypadek wyjaśnię, że nie chodziło mi o to, że instynkt zabijania pojawił się nagle na drodze ewolucji, lecz o to, że w pewnym momencie (pra)człowiek zaczął dysponować czymś więcej niż instynktem, mianowicie "środkami".
Swoją drogą przypomina mi się w tym momencie świetny cytat z Huxleya. W książeczce "Małpa i Duch" stwierdził on że "środki ludzkim są wymysłem, cele tylko małpim dziełem". W odniesieniu do omawianego filmu Ukazuje ON odwieczny dualizm człowieczej natury - intelekt i instynkt. Człowiek zawsze używał intelektu do zaspokojenia potrzeb wynikających z jego instynktów.
Pozdrawiam
Taaaaak...
Ciekawe spostrzeżenia. Zmobilizowało mnie to do obejżenia po raz drugi Odysei i dopiero wtedy wystawienie ocenki.
Po dwóch seansach jestem w stanie dwuznacznym, ale myśle, że za Kubricka i ostatnią scene jak i efekty specjalne, które przewyższają obezne komputerowe i mało realistyczne jestem w stanie wystawić 10/10.
Jezus, boję się ludzi, którzy wszystko analizują z perspektywy psychologiczno-społeczno-historyczno-politycznej. Czemu młodzież nie chce uczyc się matematyki?
Bardzo fajna interpretacja; ja osobiście odwlekam próby odgadnięcia znaczeń jednostkowych scen filmu, ponieważ póki co wolę tkwic w stanie mistycznego zachwytu i niewiedzy haha:O
Natomiast jedną mam uwagę: monolit nie veni tylko venit, a małpy vidit, a nie vidi oraz nikt nie vici, a ewentualnie nie vicit. Inaczej oznaczałoby, że autor komentarza przybył monolitem, zobaczył małpy yyy zwyciężył, ale..
To tak gwoli wyjaśnienia:D
Ciekawa refleksja :) Może choć w części uzmysłowi niektórym, że ponadczasowa Odyseja nie jest zlepkiem bezsensownych obrazków.
przejrzałem Twoje komentarze, zwróciłem uwagę na filmy jakie oglądasz, JESTEŚ WSPANIAŁA!!!
wyjdziesz za mnie?
Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych, ale jeżeli nie mogę mieć Twojego serca (albo chociażby ręki ;)), to chce Twój piękny umysł ;)
Pozdrawiam Anima Divina!!!
Ale scena z pierwszym monolitem poprzedza scenę z wynalezieniem broni (kości), jakby nie chodziło o wpływ monolitu na małpy to inaczej by to zmontowali. Chociaż z kolei z inną kolejnością scen, to jest wynalezienie kości > użycie jej w walce > pojawienie się monolitu nie byłoby możliwe przejście od rzuconej w górę kości do broni lecącej w kosmosie.