Kiedyś za małolata go ogladałem i właściwie pamiętałem go szczątkowo,teraz wreszcie po latach obejrzałem ponownie a nie tak dawno jego kontynuację,która była dość udanym filmem(lepszy klimat+napięcie).Ale wracając do głównej myśli,skąd u Was ten zachwyt?Tak naprawdę głównym wątkiem jest bunt komputera czyli sztucznej inteligencji nic oryginalnego i nowatorskiego,wcześniej dostajemy początki małpy człekokształtnej(chyba)zaś pod koniec,pomijajac juz scenę,która jest do bólu przeciągana-kalejdoskop kolorów po,której następuje coś strasznie zawoalowanego w swojej formie i niejednoznacznego i bach koniec filmu,koniec "wielkiej"Odysei.....to wręcz jak zamek z piasku gdzie nadchodzi fala wody i zostaje tylko błoto....
"Tak naprawdę głównym wątkiem jest bunt komputera czyli sztucznej inteligencji nic oryginalnego i nowatorskiego"
Podaj przykład filmu który powstał wcześniej z takim motywem :).
Czyli każdy film,który p oraz pierwszy pokazywał np. motyw drogi musi zasłużyć na laury, mimo iż robi to nieudolnie, po łebkach lub nie angażując widza?
Ja np. wolę Mechanika z Christianem od filmów Lyncha, które są dla mnie przerostem formy nad treścią i nadmiernym gmatwaniem fabuły prostej jak drut.
Tak samo Terminator może się komuś podobać bardziej od Odysei, bo tam bunt maszyn jest bardziej namacalny czyli po prostu jest większa rozpierducha
Odyseja to po prostu inny film saj faj niż wszystkie, co nie znaczy,że jest od jakiegoś lepszy lub gorszy
Dla mnie po prostu zbyt filozoficzny. Wolę Kubrick'a w klimacie Mechanicznej Pomarańczy czy Lśnienia.
Mówi ci coś nazwisko i imię Arthur C. Clarke? Jeśli nie to jeszcze długo nie zrozumiesz fenomenu tego filmu, a moż nawet wcale nie zrozumiesz. Ten film to wizja przyszłości w czystej formie, zasługuje na miano arcydzieła.
Wiesz z tym przepowiadaniem przyszłości to wcale nie jest takie trudne,juz teraz można przewidzieć wiele wynalazków,które zobaczymy w przyszłości....
Odnośnie filmu mam jedno zastrzeżenie-przerost formy nad treścią,jeśli ta treść już była to w bardzo zawoalowanej(ukrytej)formie.Film ogólnie spoko jak na tamte czasy ale nic poza tym,"piję"tylko do tego,ze jest uznawany za "wielkie"arcydzieło.Ja zaś chociażby nie wiem jak bardzo starałbym się być obiektywny w swojej ocenie to ten film nijak mi nie podchodzi pod arcydzieło i tak wielki zachwyt nad nim.
Ps.Może po prostu nie potrafię oceniać starych filmów przez pryzmat naszych czasów.
Fenomen tego filmu opiera się na samej dacie 1968, z Twojej perspektywy może nie jest on wybitny bo zalewają Cię dziesiątki podobnych wizualnie i fabularnie filmów, ale teraz weź pod uwagę, że Odyseja jest fundamentem tych wszystkich filmów, pod każdym względem, ponadto mała lekcja historii: pierwsze lądowanie na księżycu - 1969, rok powstania filmu - 1968. Autor wyprzedza historie, co bardzo dobrze mu wyszło, bo jak pewnie zauważyłeś nie ma wielu błędów w fizyce filmu, przynajmniej znacznych.
Drugą ważną kwestią jest sceneria, przypominam, że jest to rok 1968, zero efektów komputerowych, czyli wszystkie miejsca w których rozgrywa się akcja musiały zostać zbudowane. Taki mały przykład, pamiętasz tą główną część Discovery? Ten cylinder, scena kiedy bohater biega, a my mamy wrażenie, że bieganie po suficie umożliwia mu brak grawitacji. Ta cała część statku została również zbudowana, do tego była ruchoma, obracała się, stąd ten efekt. Pomyśl ile włożono pracy w efekty i scenerie, które nie odbiegają poziomem zbytnio od dzisiejszych produkcji.
Zgadzam się z Tobą jeżeli chodzi o małą obszerność fabuły i przeciągające się sceny, ale uważam, że mimo wszystko ma to swój urok i film jak najbardziej zasługuje na miano "fenomenu". Mam nadzieję że choć trochę Cię do niego przekonałam. :)
Oczywiście zgadzam się z Tobą odnosnie nowatorskich efektów specjalnych,gdzies tu ktos zapodał w jakimś temacie linka odnośnie olbrzymiej pracy włożonej w ten film i ten opis zrobił na mnie naprawdę wielkie wrażenie i pod tym kątem filmowi nic nie mozna zarzucić ale dla mnie to tylko połowa sukcesu :P
Lądowanie na księżycu było już pokazane w słynnym filmie "Podróż na księżyc" z 1902 roku. Film Kubricka powstał całe 66 lat później.
"Metropolis" z 1927 roku jeszcze mocniej wyprzedzał czas niż "2001: Odyseja kosmiczna" z 1968.
Sądzę, że nie ma lepszych filmów science-fiction w historii kina niż te pięć:
"Metropolis" 1927, "2001: Odyseja kosmiczna" 1968, "Solaris" 1971, "Stalker" 1979, "Łowca androidów" 1982. Ale to już wiedzą koneserzy, którzy robią mocną selekcję i obejrzeli te 15-25 tys. samych filmów artystycznych wyselekcjonowanych, a nie zachwycają się płytkim kinem rozrywkowym pod mało wymagającego widza czy kinem XXI wieku, gdzie grubo ponad 90% filmów to bezpieczne kopie starych filmów w gorszym wydaniu. Trzeba jechać po kinie rozrywkowym i naśladownikach, bo to jest rak dla sztuki, a masom to pasuje i piszą brednie co takiego jest w arcydziełach, a zachwycają się obecną papką - zwykłym rzemieślnictwem bez własnej wizji i pomysłu. I tacy ludzie, gdy mają do czynienia z wybitnymi filmami nie podanymi na tacy nie potrafią ich nawet zrozumieć.
Dzień Dobry.
Z góry przepraszam za to że odkopuje temat sprzed roku. Mam nadzieję że to nie sprawi kłopotu.
Szczerze powiem że przeglądając forum filmów denerwuje mnie postawa jaką Pan pokazuje. Proszę mojego postu nie odebrać jako hejt, trolling itp. bo to nic z tych rzeczy.
Nie muszę tłumaczyć że na forum ludzie mają prawo do wyrażania własnej opinii.
Doceniam że lubuje się pan w kinie XX wieku, które nie ogłupia widza, ma przesłanie, jest wizjonerskie itp.
Szczerze rozumiem że może Pan nie lubić kina XXI wieku - ale czy na pewno? Znając życie na pewno Pan się dobrze bawił na filmach stworzonych w tym okresie. Więc nie rozumiem twoich mocnych słów skierowanych do dzisiejszych produkcji.
Nie powinienem się sugerować zdaniem społeczności, no cóż, muszę bo filmu nie widziałem.
Już nie raz słyszałem że film który omawiamy wdg niektórych widzów jest nudny, nic się nie dzieje przez cały film itp. To że ty zrozumiałeś przekaz filmu nie nudziłeś się - to chyba nie musi znaczyć że wszyscy mają być tacy sami jak ty.
Widzę opinie że film ma ładną oprawę wizualną - muzyka, efekty specjalne wyprzedzały swoje czasy (tym bardziej że film powstał w latach 60) - no ale to chyba nie jest wszystko żeby uważać dany film za wybitny.
U mnie jest tak.
Jeśli jakiś film zasługuje na miano arcydzieła przede wszystkim musi mnie: rozbawić, wzruszyć, zaskoczyć, NIE NUDZIĆ oraz zachwycić (to się szczególnie tyczy kina akcji)
Oprawa wizualna nie jest powodem dla którego miałbym uważać że dany film jest wybitny. Szczerze mówiąc - nie znam się na efektach specjalnych, nie wiem kiedy są ładnie zrobione a kiedy brzydko. Domyślam się że niektórzy widzowie też mogli nie docenić tego.
Także to na tyle, proszę wziąć moje słowa do siebie i nie krytykować każdego tylko dlatego że wyraził inną opinię.
Mogę się mylić w tym co napisałem, no ale cóż takie jest moje zdanie.
To nie jest film akcji. Z punktu widzenia osób, które nie są zainteresowane (a często zwyczajnie głęboko znudzone kinem akcji) Odysea jest zachwycająca.
Szału nie ma, ale ogólnie to produkcja stojąca na wyższym poziomie niż prorodzinna polityka ekipy Tuska.
Bezapelacyjnie jest to najwybitniejszy obraz filmowy w dziejach kina jako całości wszechczasów.
To tylko moja opinia. Szanuje twoja. Ale powiedz mi jaki według ciebie jest najwybitniejszy obraz filmowy w dziejach kina jako całości wszech czasów?
Musiałbym się bardzo głęboko zastanowić ale na pewno musiałby to być film kompletny czyli z dobrymi zdjęciami,muzyką,scenariuszem i przede wszystkim grą aktorów...zas Odyseja taka nie jest chociażby pod względem właśnie gry aktorskiej i dialogów,których przecież prawie nie uświadczymy w tym filmie!To jest film,który nas atakuje w szczególności wizualną formą,fakt oczywiście możemy dzięki temu go sobie interpretować na różne sposoby ale oprócz tego ma mało walorów do zaoferowania w moim odczuciu.
No, to co innego, bo każdy ma inne zdanie co do swojego ulubionego i czasem oddzielnie najlepszego filmu:) Dla mnie Odyseja to nie jest rewelacyjnym filmem, ale szanuję zdanie tych, którzy ją uwielbiają i ogólnie historia stwierdziła, że to arcydzieło, także rozumiem:)
To film przełomowyy z 1969 roku który nikim się nie inspirował sam będąc oryginalnym filmem na którym inspirowała się cała kinematografia science-fiction. Poza tym ten film porusza trzy zagadnienia. Skąd pochodzimy, jaki sens ma nasze istnienie i co się dzieje z nami kiedy umieramy. Film ma walory estetyczne i moralizatoraskie a także liczne przesłania. Jak dla mnie numer jeden światowej kinematografii i najwybitniejszy film jaki kiedykolwiek powstał.
Wez,jak juz sie udzielasz to napisz cos konsuruktywnego odnosnie tego filmu,,bo przepychanki slowne mnie nie interesuja.
A po co sie zaklada tematy albo w nich sie udziela?Po to istnieje wlasnie ten portal,bo raczej nie do pyskowek słownych,choc inni czerpia z tego przyjemnosc...
Ale i tak nie zrozumiesz zabiegów użytych w filmie bo przyswajasz tylko XIX wieczne rozumowanie sztuki.
Pierwszy film - filozoficzny esej bez dialogów, z długimi scenami. Drugi film - klon Star Treka, która jest bajką dla dzieci.
Rola muzyki - nie jest po to żeby była tylko sama w sobie jest komentarzem. W dwójce - ilustruje obraz i nic poza tym.
A co sądzisz o J. Urbanie. Był Twoim zdaniem przede wszystkim wybitnym publicystą czy też może kłamcą i obleśnym bucem??
Oglądałam ten film trzy razy, ostatnio jakieś 20 lat temu i za każdym razem mi się podobał.
Co w nim jest takiego? Poetyckość, wielopiętrowa budowa (zastanów się np. jak motyw z monolitem oddziałującym na małpy wiąże się z z motywem komputera uzyskującego świadomość i autonomię). Realizm logiczny i fizyczny, którego w obecnym filmowym pseudo-SF można ze świecą szukać. To, że oprócz dosłownej warstwy fabularnej posiada też metaforyczną. I wreszcie zawiera wszechobecną ideę dążenia do transgresji, pragnienia, które w nas tkwi, nas męczy ale i czyni nas ludźmi.
To dosłownie jeden z najlepszych i najmądrzejszych filmów SF, doskonały przy tym wizualnie pomimo faktu, że powstał dekady temu. Nie wiem, czy byłabym w stanie wymienić jakikolwiek lepszy film SF.