Dlaczego najczęstszą wadą jaką słyszę na temat tego filmu jest nuda? Obejrzałem ten film
3 lata temu w wieku 14 lat (Nie chwalę się, tylko próbuję zobrazować problem). I ten film
mnie zahipnotyzował. Przecież te długie ujęcie są piękne. Pokazują spokój, i wyciszenie
kosmosu.
Więc o co chodzi z tą nudą?
Pewnie słyszysz dlatego, że brak ludziom argumentów i zarzucają temu arcydziełu nudę - może to z nerwów? Dziś ludzie tacy nerwowi:P
No w sumie racja. Ale można podawać też argumenty bardziej logiczne. A nie ograniczać się do nudy (Której o zgrozo nie ma :D)
Można podawać, ale niestety tylko nieliczni to robią, szkoda tylko że Ci co nie podają konkretnych argumentów mogą też oceniać i przez to film ma tak niską ocenę.
Reżyserzy europejscy posługują się nudą jako środkiem wyrazu. Tu nie jest potrzebny punkt widzenia a pojmowanie zamierzeń autora od jego oglądaczy.
Naturalna rzecza jest, ze gdy ktos nie rozumie sensu przeslania, zwykle go to nudzi i drazni. Znam temat z autopsji i dlatego nie ogladam posiedzen sejmu...
Obejrzałam film w zeszłym roku, także w wieku 14 lat, i zakochałam się w nim. Niestety próba pokazania filmu znajomym zakończyła się tragedią - doszli do wniosku że jest nudny. :(
Cóż moim zdaniem, do odysei powinien się każdy dokopać. Bo jeśli ktoś bez rekomendacji zna Stanleya Kubricka, to musi znać się na kinie, więc większa prawdopodobieństwo, że to on bardziej doceni Odyseję, niż przypadkowy widz.
Dlatego ja nigdy nikomu nie poleciłem Odysei, choć niewątpliwie mój ulubiony film :)
O co chodzi z tą nudą? Chyba nie trzeba tłumaczyć. Widz witany jest 3 minutami czarnego ekranu. Przyznam się, że myślałem, że odtwarzacz mi się zawiesił. Scena w której wiruje sobie stacja kosmiczna, leci samolocik... Te sceny przetrwałem głównie ze względu na dobrą muzykę, ale oczka i tak mi się kleiły.
Mówicie, że to miało pokazać spokój i wyciszenie kosmosu. Ok... Mogę się z tym zgodzić. Tylko mało który widz chce być wyciszany przez pięć minut widokiem kręcącej się na orbicie stacji. W dniu premiery były to wspaniałe efekty specjalne, można się było pozachwycać. Dzisiaj? Też, ale widok lecącego statku kosmicznego już na nikim wrażenia nie robi. Bardziej podobały mi się efekty związane ze stanem nieważkości i sztuczną grawitacją. To jest coś. Nie postarzało się ani trochę.
Najbardziej zirytowała mnie scena w której Dave wpada w tunel czasoprzestrzenny (czy jak to można nazwać). Sorry ale raczenie widza przez 10 minut (DZIESIĘĆ!!) cocktailem światełek przesuwających się i migoczących wzdłuż i w poprzek ekranu... A potem zdjęcia kręcone z helikoptera lecącego gdzieś nad Utah i nad oceanem z nałożonymi filtrami... To nie było za ciekawe. Aha: i jeszcze mało dialogów. No i wszystko dzieje się bardzo powoli. Bardzo... pooowoooli... Czy już sprawa nudy jest jasna?
Ten film doceniam przede wszystkim jako wielki skok w dziedzinie efektów specjalnych. I tyle. Nie porwał mnie. Jeśli lubisz (lubicie) stare dobre sci-fi polecam Lema.
Pozdrawiam.
"To nie było za ciekawe" - to zależy.
Aha: i jeszcze mało dialogów. - kolejny nic nie pojmuje.
Bardzo... pooowoooli... - czyli idealnie.
Jeśli lubisz (lubicie) stare dobre sci-fi polecam Lema. - Lem podobno stwierdził, że to był jego ulubiony film z gatunku.
Owszem, to zależy - dla mnie nie za ciekawe. Dla Ciebie pasjonujące. Nie zgadzamy się ze sobą. Bywa.
Mało dialogów... hmm... czyli mało dialogów. Pierwsze słowa pojawiają się w 26 minucie filmu. Wcześniej są tylko wrzaski człekokształtnych i kosmiczny balet. W ciekawostkach nawet o tym piszą. Ludzka mowę słychać tylko przez 40 minut (ze 148). Dla mnie to akurat nie jest wada ale dla wielu może nią być.
Powoli - ok. Pooowoooli to już dla mnie zbyt... wolno. Film trwa dwie i pół godziny. A gdyby wyciąć fragmenty nie mające wpływu na fabułę... Ile? Godzinę? Ten film to popis technicznych możliwości przyobleczony w trzy wątki fabularne (dobre, nie przeczę) i z dodatkiem muzyki klasycznej. Muzyka się nie starzeje. A efekty? Niestety tak. Może nie wszystkie, bo np. scena z Interludium gdzie Dave sobie biega po statku... To jest zrobione bardzo dobrze i nie stęchło :) Robi wrażenie. Ale 10 minut światełek i filtrowanego filmu...? No sorry...
Ulubiony Lema - nie mój. Nie mam obowiązku mieć takiego samego gustu jak ten - znakomity skądinąd - pisarz. Dla mnie lepszy jest choćby Blade Runner. No trudno.
A może jakieś argumenty mr. Cholewa? I proszę mi wytłumaczyć czemu powoli to idealnie?
Argumenty na co?
Dlaczego powoli to nie idealnie? Po co ma się gdziekolwiek spieszyć?
"nie jest wada ale dla wielu może nią być." - czyli powinni się wpierw douczyć, później pisać.
"fabułę... Ile? Godzinę? Ten film to popis technicznych możliwości przyobleczony w trzy wątki fabularne (dobre, nie przeczę) i z dodatkiem muzyki klasycznej"
Fabuła tutaj nie jest sprawą pierwszorzędną. Uchwycenie ducha epoki - fascynację i podbój kosmosu jest postawiona nad potoczne opowiadanie. Ile z tylko samego patrzenia na obraz obywający się bez słów udało się zagęścić treści - to jest sztuka.
"Ale 10 minut światełek i filtrowanego filmu...? No sorry..." - nie żadne sorry tylko integralna część - niezbywalna do usunięcia. I znów - po co ma narracja gdziekolwiek pędzić?
Blade Runner - ano, dobry. Choć Odyseja miała z pewnością większy wpływ na kino.