Eh niestety czuje się trochę rozczarowany tym co zobaczyłem. Sława przyćmiła rzeczywistość. Zacznijmy przewrotnie od tego co było w nim dobre.
Muzyka, chociaż nie jestem fanem muzyki klasycznej to szczerze muszę przyznać, ze to majstersztyk. Czasem się zastanawiałem czy ten film nie jest jakąś oprawą wizualną koncertu. Co prawda w próżni nie usłyszymy dźwięku, ale zbaczam z tematu. Efekty specjalne, te wszystkie drobiazgi, detale, a nawet rzeczywistość jako całokształt w późnych latach 60 musiało wbijać w fotel. Teraz może mniej, ale i tak "daje radę". W dodatku ma przekaz, więc nie jest kolejnym idiotycznym filmem. aczkolwiek humaniści to, za przeproszeniem, i w stolcu znajdą głębszy sens. Także nic dziwnego, że i w tym przypadku można się takiego doszukać.
Na niekorzyść tego dzieła przemawia fakt, że to w najbliższym czasie drugi film, na którym zdarzyło mi się przysnąć. O ile na Niezniszczalnych zasnąłem, to tu tylko byłem tego bliski. Reżyser spokojnie mógł skrócić film o połowę, a widz by na tym nie stracił. Jednak w tamtych czasach to tak "krótki" film wzięto by pewnie za krótkometrażowy, także po trochu zrozumiałe są triki zastosowane przez reżysera. Poza, tym trochę za dużo fiction, a za mało science. Tylko, że to już sprawa gustu. No i wciąż myślę dlaczego wszystkie statki w filmie, oprócz jednego, latały z wyłączonym napędem. Czemu tylko w jednym przypadku było widać, że napęd działa. Nie mówiąc już o numerze jaki wykręcił HAL pewnemu astronaucie pracującemu na zewnątrz statku. Jednym słowem, albo mało inteligentna ta sztuczna inteligencja, albo mało inteligentna była inteligencja, która stworzyła ta maszynę (hmm gdzie by tu jeszcze wstawić "inteligencja" :D). A może po prostu była to umiejętność jednorazowa. Znów się zagalopowałem. Moim zdaniem za dużo jest tutaj sztuki dla sztuki.
Podsumowując było to dzieło na pewno lepsze od wielu filmów, które oglądałem, ale po tym co słyszałem spodziewałem się czegoś więcej. Mały niedosyt pozostał, więc moja ocena to 7/10 i z przyjemnością obejrzę Odyseję 2010. Pozdrawiam.
>trochę za dużo fiction, a za mało science
> wciąż myślę dlaczego wszystkie statki w filmie, oprócz jednego, latały z wyłączonym napędem
sorry ale PRZE LOL! Zostan przy battlestar galactica, ok? :D
I zasada dynamiki Newtona + próżnia - i masz odpowiedź na "za dużo fiction" w wyłączonych napędach.
I dobrze, że na 1 zasadzie się nie skończyło bo byśmy się tak poruszali, albo byli w bezruchu po wieki i ogólnie lipa by była. Wyłączone napędy to tylko ironia i to odnosząca się do szukania symbol, głębszego sensu we wszystkim.