Pierwsze co chcę powiedzieć, to film obejrzałem, szalenie mi się podobał i nie wiem jakim cudem nie widziałem go wcześniej. Jednak mam mieszane zdanie . Mianowicie, nie wiem czy mogę to zaklasyfikować jako film, znaczy dokładnie w tej stricte kategorii.
Bo choć gdy widziałem kaplicę Sykstyńską, to zapamiętam ją do końca życia (piękna rzecz, polecam - wzruszony jestem, choć jestem nie wierzącym) jako jedno z największych dzieł sztuki w historii. Od razu po obejrzeniu tego filmu, powędrował on do tej samej kategorii w mojej głowie. Ale...
Coś mi nie pasuje, a dokładnie, nie pasuje mi kategoryzacja tego dzieła jako film!
W filmie musi być główny bohater, którego poznajemy, z którym się utożsamiamy, współczujemy mu lub nienawidzimy go. Tu tego nie ma. Na początku jest postać doktora, potem astronauty (nie mogę sobie przypomnieć nazwisk, za co przepraszam), o których prawie nic się nie dowiemy! Oprócz małych rzeczy, które mogą pasować do tysięcy ludzi. Że mają kochające rodziny- tak jak prawie każdy. Że odczuwają rozterki - to też każdy robi. Nic charakterystycznego o organicznych bohaterach tego filmu, nie zmusi mnie do zainteresowania się nimi. Użyłem słowa organicznych jak już co po niektórzy się domyślają w pewnym celu. Tak! HAL jest najbardziej ludzkim bohaterem w tym filmie! Co może miał nawet na celu Kubrick, szczerzę mówiąc nie mam pojęcia, na pewno mu się udało. HAL jest tak świetną postacią, że (co rzeczywiście było dziwne, min dzięki temu uważam to za wielkie dzieło) chciałem się dowiedzieć o nim więcej, utożsamiałem się z komputerem (sic!), a [SPOILER] piosenka na "łożu" śmierci, wręcz mnie wzruszyła.
Oprócz tego film ma za długie odstępy i uspokaja widza, a czasem usypia (jeśli uznajemy go za film!)
2001 jest w moim skromnym przekonaniu średnim filmem, ale arcydziełem ponadczasowym na tym samym stołku co przytoczona kaplica Sykstyńska, widać jak zmienił ten obraz całą kinematografię, a co więcej skoro 40 letni film gdzie efekty specjalnie z plastikowym modeli były lepsze niż niektóre 21 wieczne CGI, to nie muszę mówić ile pracy musiało zostać w to włożone.
I na koniec, może dziwne, ale rzeczą która najbardziej mi się podobała była: Cisza.
Brzmi dziwnie, ale mnie krew zalewa, za każdym razem gdy słyszę wybuch w kosmosie. Już nie wspomnę o wadze ewolucji, co dla mnie typowego ścisłowca (i dlatego przepraszam za chaos w poście,n. humanistyczne to nie moja bajka) jest bajeczne.