Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów w historii kina ten kto go nie oglądał to niech wie że to
lektura obowiązkowa, pomyślcie że takie dzieło Kubrick stworzył w 1968 nawet teraz filmy sf. nie
dają rady w porównaniu z tym dziełem . Film jak dla mnie 9/10
U mnie odpowiedź kryje się w jednym słowie- Technicolor. Każdy kadr tego arcydzieła jest jak wielki namalowany farbami olejnymi obraz, ba, więcej niż namalowany, Kubrick tak bardzo zdaje sobie sprawę w możliwości wczesnego RGB, że koloruje scenografię w oszałamiających proporcjach. Trzeci akt zostawię, bo to oczywiste. Nie każdy to docenia, ale moją ulubiona sceną nie jest ani Nowy Człowiek, ani ujęcia kosmosu (no, to też oczywiście), ale... umeblowanie hotelu Hilton. Idealnie białe ściany i podłoga kontrastujące z czerwienią foteli, a wszystko w pastelowych barwach. Nie przypominam sobie, by w jakimkolwiek wcześniejszym filmie kolory zgrano ze sobą tak dokładnie- od czerwonego Dawn of a Men przez czernie i biele kosmosu i stacji kosmicznych, do ponownej czerwieni stacji i oka HALa 9000, przez eksplozję barw w finale (w połączeniu z psychodeliczną muzyką) i znów doskonałą biel i czerń w salonie na końcu. A potem Also sprach Zaratursta i Nowy Człowiek wschodzący jak słońce w pierwszych ujęciach- już nie na czerwono, a na biało. Już nie jesteśmy mordującymi się małpami o futrze skąpanym we krwi. Teraz jesteśmy bogami odzianymi w czyste światło.
To zdecydowanie najlepszy film w historii kinematografii- ruchomy OBRAZ.
Poprawka - mogły robić. Filmowi Kubricka nie można odmówić jednego - pięknego obrazu. Naprawdę, widz, który nie byłby wiedział, w jakich latach film został zrealizowany, przez długi czas jego trwania mógłby się nabrać, że "Odyseja" została nakręcona niedawno. Jak na tamte czasy film mógł wywierać ogromne wrażenie (ba, na niektórych wywiera do dzisiaj), zresztą niektóre "smaczki" technologiczne pojawiły się na rynku niedawno (wow, iPady?), a przecież to film z przed ponad 4 dekad. Momentami film jest zwyczajnie piękny - e.g. scena "tańczących statków kosmicznych". I tyle.
Jednak żyjemy w XXI wieku i możliwości tworzenia lepszych efektów, obrazów, animacji są wykorzystywane. Widz XXI wieku nawet nie spojrzy na coś pokroju scen dotarcia na Jowisza - chociażby odwrócenia kolorów i nakładanie filtrów - to jest passé. Wiele artystycznych eksklamacji Kubricka właśnie z tego powodu nie wywiera pozytywnego wrażenia, poza odczuciem, że reżyser chyba decydował o pojawieniu się pewnych wstawek będąc niespełna rozumu. Wszelkie wielominutowe przestoje - czarne kadry, pełznące statki, przestrzenie - w roku 68. ubiegłego wieku być może powodowały wielkie "wow"; teraz są, a przynajmniej powinny być chlebem powszednim, nie wymagającym dłuższego niż kilkunastosekundowego czasu ekspozycji.
Poza zabiegami technicznymi, konstrukcja fabularna filmu jest prosta jak konstrukcja cepa, co budzi dodatkowy niesmak. Przynajmniej u osób, które nie żyją już w latach 60.
....bo niejeden widz nie wie co to Jowisz - nie mówiąc o jego roli w ukł.słonecznym........
te przestoje i wielominutowe kadry to .....chleb powszedni astronautów - nawet dziś w wieku XXI......mnie się to podoba bo kocham kosmos......fantastyka naukowa za miejsce akcji wybiera najczęściej kosmos i uważam,że i on ma tam dużo do powiedzenia.......to nie niebo nad jasnym Nowym Yorkiem gdzie nawet nie widac gwiazd bo nikt nie patrzy zajęty bardziej właśnie nowinkami mody czy obsługą gadżetów.........kosmos to nie od końca kolorowy automat do gier...........to nie nieustannie zmieniające się obrazy - to tez podróż do wnętrza siebie.