2001: Odyseja kosmiczna

2001: A Space Odyssey
1968
7,7 144 tys. ocen
7,7 10 1 143507
8,7 70 krytyków
2001: Odyseja kosmiczna
powrót do forum filmu 2001: Odyseja kosmiczna

Recenzja Nawrockiego

użytkownik usunięty

Popieram i chylę czoła. Przykład na to, jak w inteligenty sposób coś skrytykować i wyrazić swoją negatywną opinię o filmie, który przez wielu uważany jest za arydzieło.
Natomiast z recenzji Garreta chciało mi się śmiać. Rozumiem, że dla kogoś to jest wartościowy film i szanuję to, ale jak dla mnie było tego za wiele - szukanie sensu tam, gdzie go nie ma. Czy Monolit podjął tę decyzję sam? Kto tym wszystkim steruje?
Mnie to nie kompletnie nie obchodzi łagodnie mówiąc.

Ogólnie niestety wielkie rozczarowanie.

"Natomiast z recenzji Garreta chciało mi się śmiać. Rozumiem, że dla kogoś to jest wartościowy film i szanuję to..."
To się wyklucza. :\
"Mnie to nie kompletnie nie obchodzi łagodnie mówiąc."
Ale to nie jest żaden argument.
"Czy Monolit podjął tę decyzję sam?"
No, motyw monolitu jest już kultowy i intrygujący. Mnie to akurat ciekawi.
"...szukanie sensu tam, gdzie go nie ma."
Jest bez sensu, owszem. Całe szczęście, że tego filmu ta bolączka się nie ima.

użytkownik usunięty

Prawda jest taka że recenzja Nawrockiego podobała Ci się bo masz podobne zdanie w tej kwesti.Jeśli jest inaczej popraw mnie.
Która lepsza trudno powiedzieć mnie zainteresowała ta Garreta bo rozpracował tam większość filmu.Mówiąc "szukanie sensu tam, gdzie go nie ma" mylisz się niestety.

użytkownik usunięty

To chyba logiczne, że podobała mi się recenzja, z którą się zgadzam, prawda? Dlaczego miałabym się zachwycać recenzją, która jak dla mnie jest stekiem niepotrzebnych rozważań (to tylko moja opinia, jak ktoś widzi w tym sens to ok)?

"Natomiast z recenzji Garreta chciało mi się śmiać. Rozumiem, że dla kogoś to jest wartościowy film i szanuję to..."
To się wyklucza. :\

Nie wyklucza się. Szanuję to, że komuś podoba się ten film, nie nazywam go gniotem tylko dlatego że mi mi się nie spodobał, ale to nie zmienia faktu, że to analizowanie oraz w szczególności pytania na temat Monolitu po dłuższym czytaniu mnie rozśmieszyły. Tolerancja nie polega na tym, by ślepo zgadzać się z czyimś całkowicie odmiennym gustem i przekonywać siebie: "Musi mi się to spodobać, bo przecież inni uwielbiają ten film, więc na pewno ma ukryte wartości, chociaż ja ich nie widzę i komplenie mnie nie interesują, ale muszę się zainteresować nimi, bo szanuję pasje innych osób". Moim zdaniem tolerancja w tym przypadku polega na tym, że mimo iż film mi się nie podobał, nie zainteresował mnie, a jego analizy mnie rozśmieszyły (tutaj muszę dodać, że naprawdę chciałam, żeby było inaczej, dlatego w ogóle czytałam te recenzje, myślałam, że po ich przeczytaniu inaczej spojrzę na to dzieło), nie nazywam go gniotem, nie wystawiam 1, nie uważam osób, dla których jest to najlepszy film za idiotów i nie dziwię się, że komuś może się podobać, bo po prostu szanuję zdanie odmienne od mojego. A na to, że te analizy mnie rozśmieszyły i jak dla mnie były bez sensu (nie wszystkie) nic nie poradzę z wyżej wymienionych powodów. Mam kłamać, że analizy były świetne, ale jednak po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, iż do mnie nie przemawiają?

"Mnie to nie kompletnie nie obchodzi łagodnie mówiąc."
Ale to nie jest żaden argument.

Jak to nie? To jakiego jeszcze chcesz argumentu? Nie interesuje mnie przeznaczenie i ukryty sens Monolitu, więc dlaczego ma mi się to podobać? Nie rozumiesz, że kogoś to może nie obchodzić? To chyba Tobie potrzeba trochę tolerancji. Dlaczego mam na siłę się czymś interesować?

Co do oceny filmu to nie wystawiłam mu 1, bo zawsze staram się oceniać obiektywnie. Doceniam piękne zdjęcia, idealnie dopasowaną muzykę, przełomowe efekty specjalne oraz wkład, jaki ten film wniósł w światową filmografię, ale sama historia mnie nie zafascynowała, więc dla mnie to troszeczkę za mało, by film jako całość mi się spodobał. Może dodam, że ogólnie nie przepadam za science-fiction ani za filmami w podobnej tematyce, więc historia przedstawiona tutaj mnie nie porwała. Ale to nie znaczy, że od razu film skazałam na porażkę, bo chciałam podejść do niego z czystym kontem. Napiszę jeszcze, że uwielbiam Kubricka i ten film pod względem technicznym jest świetny, ale fabuła niestety już mnie nie zafascynowała. Były sceny, które bardzo mi się podobały, które oglądałam z zapartym tchem i wybałuszonymi oczami (np. scena śmierci HALa, która jak dla mnie była bardzo wzruszająca i przerażająca), ale to wszystko. Dla mnie fabuła jest najważniejsza, może inni mają odmienne priorytety co do filmów, ale mnie musi po prostu zaciekawić film, bym uznała go za wielkie dzieło w moim subiektywnym odczuciu. Nie kwestionuję pozycji, jaką "Odeyseja..." zajmuje w światowej kinematografii, mówię tylko o swojej własnej opinii i chcę pozostać szczera i nie udawać, że mi się coś podobało tylko dlatego że innym tak. Kogoś może zupełnie nie obchodzić to że mi się nie podobało i to nie zmieni jego opinii na temat tego filmu, ale po tej jest forum, bym wyraziła swoją opinię, a nie po to, by wszyscy myśleli idetycznie.

użytkownik usunięty

Dobra teraz będziesz jeździć po Garrecie bo nie jest taki powieżchowny ja Ty.
Recenzja Nawrockiego tak naprawde nic nie wniosła ani jakaś wyjątkowa ani zła po prostu poprawna.
A ta Garreta pokazywała Odyseje w jakimś nowym świetle analizowała ją i z pewnością wielu pomogła zrozumieć sens filmu.

użytkownik usunięty

'nie uważam osób, dla których jest to najlepszy film za idiotów'
heh no bo dla szerokiej grupy osób film takowym jest.

użytkownik usunięty

Dlaczego uważasz mnie za powierzchowną? I dlaczego mam jeździć po Garrecie? Nie umiesz dyskutować bez dygresji prywatnych?

użytkownik usunięty

Umiem umiem.
Dobrze
Dlaczego uważam Cię za powierzchowną bo mówisz że nie ma co szukać sensu gdzie go nie ma.Dlaczego tak uważasz?Według mnie jesteś powierzchowna.
"I dlaczego mam jeździć po Garrecie"
A dlaczego w czasie przyszłym?Przeciesz już powiedziałaś że śmiać Ci się chciałon z jego recenzji.

użytkownik usunięty

To że nie doszukuję się ukrytego sensu w tym filmie, nie oznacza od razu, że jestem powierzchowna. Może najpierw przeczytaj moje wypowiedzi (ze zrozumieniem) i zobacz, czy faktycznie tak jest. A jak nie chcesz zadać sobie choć tyle trudu tylko wolisz od razu rzucać epitetami to chyba nie mam o czym więcej z Tobą rozmawiać, bo wolę jak ktoś szanuje drugą osobę, nawet gdy się z nią nie zgadza. Jeśli tak lubisz oceniać innych to już nie mój problem, ale nie o tym jest ten temat, więc nie będę z Tobą dłużej dyskutować, skoro masz najwyraźniej gdzieś moje argumenty.

"I dlaczego mam jeździć po Garrecie"
A dlaczego w czasie przyszłym?Przeciesz już powiedziałaś że śmiać Ci się chciałon z jego recenzji.

No właśnie, sam sobie odpowiedziałeś na to pytanie. Śmiać mi się chciało z jego RECENZJI, a nie z niego. Dlaczego mam jeździć po nim lub go obrażać? Bo ma inne zdanie? Widzisz, chyba bardzo się różnimy w tym zakresie. Mogę co najwyżej krytykować jego recenzję, bo ją czytałam, ale na pewno nie będę krytykować jego, bo go po prostu nie znam. Czy dla Ciebie zawsze ten, kto myśli inaczej jest po przeciwnej stronie i trzeba się z nim kłocić lub go obrażać? To że śmieję się z czyichś słów lub wypowiedzi nie oznacza, że śmieję się z tej osoby. Ani razu nie obraziłam Garreta, więc nie wmawiaj mi czegoś, czego nie zrobiłam. No, chyba że tak lubisz się doszukiwać wszędzie głębszego sensu. Ale jako autorka tego tematu mogę Cię zapewnić, że go tu nie ma. Nie musisz czytać między wierszami, bo nigdzie nie ma ukrytego przekazu typu: "Jak lubisz ten film to dla mnie jesteś głupi". Naprawdę.

użytkownik usunięty

Nikogo nie obrażam po prostu stwierdzam że powierzchownie podeszłaś do filmu.Dla Ciebie Odyseja nie ma drugiego dna?
Naprawde nie wiem co Ci się w recenzji Garreta nie podobało.

użytkownik usunięty

Nie pisałeś, że powierzchownie podeszłam do filmu tylko że jestem powierzchowna, a to już różnica. Ale nie będę się czepiać słówek, bo jak już pisałam nic to nie wnosi do dyskusji, a dygresje prywatne mnie nie odchodzą ;)
Nie chodzi o to, że Odeseja nie ma drugiego dna, tylko po prostu ta historia mnie nie zafascynowała na tyle, by ją bez końca analizować (a jak mi się jakiś film spodoba to naprawdę lubię próbować go interpretować), ale postanowiłam nie skreślać jej, dlatego też poczytałam trochę na forum oraz niektóre recenzje, by może jednak odkryć coś, co przeoczyłam lub lepiej zrozumieć. Tak doszłam do recenzji Garreta (i tutaj odpowiedź także na ostatnią część Twojej wypowiedzi) i niestety moja cierpliwość się wyczerpała. Jeśli kogoś tutaj urażę to przepraszam, ale czytając tę recenzję kilka razy myślałam sobie "co za bzdury" i szczególnie to zgłębianie tajemnicy Monolitu było dla mnie tak niedorzeczne, że aż chciało mi się śmiać. Po przeczytaniu tej pracy stwierdziłam, że jeśli ta interpretacja jest właściwa i o to chodzi w tym filmie chodzi to faktycznie miałam rację na początku, i w dalszym ciągu historia mnie nie porwała, wręcz czułam się jeszcze bardziej zawiedziona, bo skoro to jest ten głęboki sens, to dziękuję. Nie wiem, może dla innych było w tym coś przełomowego, zmieniło to ich życie, ale w moim przypadku nie. Sceny z małpami symbolizujące, że człowiek od zawsze dążył do władzy - ja nie potrzebowałam tego filmu, ani walczących małp, by o tym wiedzieć. Dalej czym jest Monolit, skąd się wziął, jaki był jego cel - pisałam już, naprawdę mnie to nie obchodzi. Mam do tego prawo, prawda? Czy każdy musi się tym fascynować? I jeszcze metafora ludzkiego życia, dziecko, w kótre zmienia się starzec to ciągłość tego życia (upraszczam, bo po co setny raz mam po kimś powtarzać, zresztą ja nie próbuję analizować tylko podaję przykład analiz), że ponoć odnosi się to do dziejów cywilizacji i całego wszechświata, ale na mnie w dalszym ciągu to nie oddziałuje. Nie będę udawać, że to na mnie robi jakieś wrażenie, bo jedyne, co sobie pomyślałam to: "I co z tego?". Może nie potrafię dostrzec w tym piękna, czy ukrytej głębi, ale nie oznacza to że jestem jakaś nieczuła, bo wiele jest filmów, które mnie wzruszyły i w jakimś stopniu zmieniły mój światopogląd - Odyseja do nich nie należy. Wciąż, nawet po przeczytaniu różnych interpretacji (i, wbrew pozorom, zrozumieniu ich!) nic to dla mnie nie zmienia, ciągle jest tylko to "i co z tego?". Najwidoczniej nie jest to moja tematyka, nie lubię science-fiction, nie interesuje mnie kosmos, nie obchodzi mnie, czy jest życie pokaziemskie, ani po co w ogóle żyjemy i jaki jest cel naszej egzystencji.

Po co więc oglądałam "Odeseję"? Po pierwsze nie chciałam jej skreślać tylko z powodu tematyki, wolałam podejść do niej z czystym umysłem i mile się zaskoczyć. Niestety, tak się nie stało, bo tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że to nie moja bajka. Po drugie film jest uważany za arcydzieło, więc też chciałam go obejrzeć. I po trzecie - uwielbiam filmy Kubricka, więc to zrozumiałe, że i ten chciałam zobaczyć.

użytkownik usunięty

Rozpisałaś się...film mi się podobał ale rozumiem twoje zdanie, historia może nudzić. Odyseja ma skałaniać do przemysleń ale jak kogoś nie skłania do nich to niestety porażka. Jeśli widza nie obchodzi to co się dzieje na ekranie to dopiero jest porażka i trudno tutaj się kłócić bo film zwyczajnie sie nie podoba. Tak czy inaczej dobrze że widziałaś ten film nawet jak się nie podobał. Napisałaś że doceniasz zdjęcia, muzyke, efekty specjalne i mi to wystarczy bo jak dla mnie to najmocniejszy element filmu i tak szczerze mówiąc to właśnie dzięki wizji plastycznej film trzyma poziom.

Order: nie ma co się tak rzucać na dziewczyne, spokojnie powiedziała co myśli, ciesz się że lubi pooglądać (jak to niektórzy mówią) coś ambitnego:)

Pozdrawiam panią a panu radzę wyluzować.

użytkownik usunięty

Ależ ja w żadnym wypadku na nią nie naskakuje.Jeśli ktoś tak odebrał to przepraszam.
Ale tak jak mówi wyżej Behemot film ma skłaniać do refleksji i o to tu chodzi.
Mówisz że jeśli to jest prawidłowa interpretacja to jesteś zawiedziona.
Widzisz na tym to właśnie polega każdy sądzi coś innego każdy interpretuje inaczej a recenzja Garreta miała tylko pomóc tym ciężkomyślącym

ocenił(a) film na 10

Rzeczywiście recenzja Nawrockiego niewiele wnosi, ale z "Garreta teorii własnej" też mi się chciało śmiać. To dobrze, że stara się zinterpretować każdy element filmu, ale odnoszę wrażenie, że robi to jakoś tak płytko.

piatek4545

Odnośnie mojego problemu, jeśli ktoś mówi, że z czyjejś opinii chce mu się śmiać, to znaczy, że takowej nie szanuje. I nie mów mi że jest inaczej, dobra?
Więc pisząc obok siebie, że szanujesz czyjąś opinie, z której się śmiejesz....
Chyba nie widzicie jednej rzeczy. W tej jałowej dyskusji staracie się przekonać oponenta o swoich racjach. Ale cieszycie się zbyt wielką dumą, aby przyznać komukolwiek rację. To mija się z celem, i pewnie zakończy się czymś w stylu: "dobra, to strata czasu, i tak nic do Ciebie nie dociera" albo "Myślę, że lepiej będzie zakończyć tą dyskusję. Pokora przychodzi z wiekiem."

użytkownik usunięty
MR_ciachciach

Ja coś takiego powiedziałem?

MR_ciachciach

Wybacz, ale wydaje mi się, że w tym momencie to Ty stwarzasz problem. Autorka napisała: "Rozumiem, że dla kogoś to jest wartościowy film i szanuję to, ale jak dla mnie było tego za wiele - szukanie sensu tam, gdzie go nie ma." Dlaczego to ma się wzajemnie wykluczać? Ja rozumiem to tak: "szanuję, że film Ci się podoba i jest dla Ciebie wartościowy ale Twoja recenzja to szukanie dziury w całym i śmieszy mnie to." Zgadzam się w tym temacie z autorką. Moim zdaniem Garret trochę przesadza i też mnie to śmieszy. Ludzie zafascynowani jakimś dziełem potrafią szukać drugiego dna wszędzie gdzie tylko się da. Uważam też, że w tej całej dyskusji, nie bronicie Panowie recenzji Garreta tylko samego filmu. Jak zwykle. odzywa się syndrom: jak może Ci się nie podobać to arcydzieło? A no może. Ja tez się rozczarowałem. I podchodziłem do tego filmu dwa razy. Co mi się nie podoba? Wydaje mi się, że jeśli byśmy chcieli wydłużyć ten film, to musielibyśmy naciągnąć taśmę filmową, bo scen już bardziej wydłużyć się nie da. Wybaczcie, ale oglądanie przez jakieś pięć czy dziesięć minut tego jak stewardesa roznosi posiłki po statku to lekka przesada. Zresztą przez 70% epizodu z dr Floydem, oglądamy go albo jak śpi, je albo wypowiada się jak rasowy polityk. Dzięki Bogu i Kubrickowi nie pokazano jak korzysta z toalety w stanie nieważkości. Również czytałem opinie na temat filmu i na stwierdzenie, że film się nie podoba padają argumenty: bo nie dostrzegłeś drugiego dna itd. Ok. Dno dnem ale na Boga, niech też czasami coś się dzieje w tym filmie. Transmisja życzeń urodzinowych dla jednego z pilotów? Litości. Muzyka, montaż, efekty, klimat - wszystko to jest. Tylko dla kogoś nie interesującego się tematyką kosmosu to nie wszystko. O filmie myślę gdy mnie zainteresuje a nie znuży.

użytkownik usunięty
MR_ciachciach

Na to że nie rozróżniasz pojęć "śmiać się" i "wyśmiewać" nic już nie poradzę. Zwłaszcza że nawet nie zwracasz uwagi na moje wyjaśnienia, które umieściłam w swoim drugim poście w tym temacie, w trzecim akapicie. Tam wszystko jest napisane. Mogę mówić, że jest inaczej, skoro wiem, co myślałam w tamtym momencie i o czym pisałam.
A co do drugiej kwestii - przyganiał kocioł garnkowi? Też sobie założyłeś, że śmieję się = nie szanuję i w ogóle nie przyjmujesz do wiadomości, że może być inaczej. Spójrz na swoje postępowanie. I, uwaga, chyba jesteś jasnowidzem, bo kończę pisanie z Tobą, gdyż nic to nie wnosi do tematu i dla osób, które chciały poczytać dyskusję na temat filmu jest to zaśmiecanie forum. Skoro dla Ciebie wszystko to jest czarno-białe i by szanować kogoś trzeba się z nim zgadzać (tu naprawdę odsyłam do tego co napisałam w drugim poście) to myśl tak dalej, nie będę Cię po raz kolejny wyprowadzać z błędu, bo odrzucasz argumenty.

A dyskusja wcale nie jest jałowa. Nudzi Cię - nie czytaj.

użytkownik usunięty

To było do domino2000_92.

Dyskusja jest jałowa, kiedy spełnia czynnik, który napisałem w jakimś tam poście, to się rozumie samo przez się. Nie jestem jasnowidzem, po prostu nie spodziewałem się niczego więcej.
Nie wiem, jeśli wyjaśnisz mi różnicę między śmianiem się z recenzji a wyśmiewaniem recenzji, proszę bardzo. Dla mnie to jedno i drugie brak szacunku dla takowej. A skoro śmiać Ci się chcę z cudzych doznań i przemyśleń, powodzenia. Mnie żadne zdanie nie bawi, no chyba, że w recenzji napisane jest jedynie "film jest głupi".
Poza tym, błagam Cię. Nie, błagam Was, wskażcie mi proszę zdanie, gdzie napisałem, że nie wolno nie lubić "Odysei..." albo że jeśli jej nie lubisz, jesteś głupi!
Mnie także niektóre kultowe film rozczarowały. Ale to nie śmiał się z czyjejś recenzji. Czyjaś recenzja to czyjeś zdanie, a jeśli śmiać Ci się chce słuchając/czytając ją, to nie masz do niej szacunku. Nie można śmiać się z czyjegoś zdania, które ma choć cień sensu(czytaj: nie jest czymś w stylu "ten film jest głupi"). Chociaż można. To wolny kraj. Tylko nie pisz potem, że szanujesz cudze zdanie.

użytkownik usunięty
MR_ciachciach

Jak do ściany...
Ok, myśl sobie, że to brak szacunku. Ja też myślę, że nie szanujesz w tym momencie tego, co piszę całkowicie ignorując moje argumenty.

użytkownik usunięty
MR_ciachciach

A śmieję się, gdy mnie coś rozśmiesza - proste. I szanowanie nie ma tu nic do tego.

...

MR_ciachciach

W każdym bądź razie nie chce wprowadzać jakiejś toksycznej atmosfery. Może lepiej niech każdy zostanie przy swoich odczuciach.
Ja bądź co bądź uwielbiam ten film. Uważam, że jest on bardzo wartościowy. Ma ciekawą fabułę, symbolikę. Jest intrygujący. I to, co wiele osób uważa za dłużyzny, mnie interesuję najbardziej i wzbudza napięcie. Jednak wbrew temu, co mówi Gumco, nikogo nie oskarżyłem ani nie oskarżam o głupotę czy cokolwiek innego(negatywnego) tylko dla tego, że nie lubi tego filmu.

ocenił(a) film na 10
MR_ciachciach

Bez obrazy, ale uważam postawę założyciela tematu za wyjątkowo głupią. Chodzi mi konkretnie o ocenianie jakości recenzji według tego, czy zgadza się z twoją opinią o filmie. Bez sensu.
To trochę jak dobierać sobie przyjaciół według tego, jaką muzykę lubią :/

O jakości recenzji decydują umiejętności recenzenta - czy umie stworzyć ciekawy, spójny i poparty odpowiednimi argumentami tekst. Czytałem kiedyś recenzję Łowcy Androidów (negatywną, nisko oceniającą film, podczas gdy ja jestem jego fanem), która była po prostu fantastyczna i genialnie napisana. I co z tego że zdanie autora było inne?

ocenił(a) film na 10
JaszczurXP

"Ale jako film s-f jest genialny."

Co to ma znaczyć? Kino science fiction jest mniej ambitne, gorsze i dlatego trzeba oceniać je bardziej pobłażliwie? Śmieszne założenie:)

voagar

Kino science-fiction to jeden z najbardziej ambitnych kierunków.
Nie mówię o filmach typu "Transformers". Poczytaj sobie choćby Lema, albo właśnie filmy Kubricka. Staranie ukryte przesłanie pod płaszczem fantastyki naukowej.

ocenił(a) film na 10
MR_ciachciach

Ja to wiem, ale autor recenzji chyba nie:D

ocenił(a) film na 9

Ekhem...

Nie no, miło mi. Fajnie, że jednak ktoś czyta te recenzje, zamiast stawiac kolejne bzdurne tematy "Ale o co w tym chodziło???!1".

Tylko bym prosił, by mi napisac jakiegoś priva czy coś o tej dyskusji. Raz, że to dodaje +1 do ego, a dwa, że mógłbym coś wyjąsnic, jakby się okazało że coś nie jasno napisałem.

Od siebie dodam, że ta analiza to prawdopodobnie magnum opus mojego dotychczasowego życia.

_Garret_Reza_

Efekty gania w RPG-i :D

MR_ciachciach

Hm... właściwie tu nie pisuję, ale po prześledzeniu dyskusji muszę się podzielić jedną myślą.

Najpier dygresyjka: dyskusja dlatego była ciekawa, że uczestnicy nie sprowadzali wszystkiego do poziomu "jesteś głupi" - choć wszyscy mniej lub bardziej dyskretnie przemycali szpile osobiste ;)

Ale do rzeczy - ta dyskusja pokazuje ogólną niemożność uzgodnienia wspólnego mianownika w sporach tego rodzaju. Ten problem przewija się przez większość sporów na tym forum. Chodzi o to, że ci, którym dany film się nie podoba, próbują wskazać na "obiektywne" dłużyzny czy niedociągnięcia, zaś wielbiciele mogą akceptować, że film jest nie przez wszystkich rozumiany - ale jeśli już nie uważają tych odszczepieńców po prostu za głupich, to chcą przynajmniej uzyskać zgodę na fakt, że w filmie są "obiektywne" przesłanki skłaniające do głębokich przeżyć.

Problem w tym, że tak rozumiane "obiektywne" plusy czy minusy nie istnieją! Na konkretnym przykładzie "Odyseji": dla jednego widza wielominutowa scena roznoszenia posiłków to przeciągnięcie i co najwyżej ładne obrazy, a dla drugiego - odpowiednie stopniowanie napięcia w drodze do katharsis. Ale reakcja przecież tkwi w duszy odbiorcy!

Weźmy rzeczy "obiektywnie emocjonujące" Ja np. potrafię przełączać film sensacyjny w chwili kulminacyjnej strzelaniny - jakieś rozemocjonowany widz mógłby wtedy powiedzieć, że zwariowałem, ale dla mnie ta "obiektywnie dramatyczna" scena jest akurat zbyt wtórna i albo za dobrze mogę przewidzeć koniec drogi (a często też samą drogę), albo za mało przemówili do mnie bohaterowie, żeby mnie obchodziło, który przetrwa. A najśmieszniejsze, że lubię filmy sensacyjne - ale muszą do mnie trafić!

A z drugiej strony weźmy rzeczy "obiektywnie nudne". Jeśli nakręcimy dwudziestominutową scenę sprzątania domu w czasie rzeczywistym (widziałem kiedyś taką, w kinowym filmie mającym skądinąd inny temat i trwającym w całości około 1,5 h), to mnie zemdli. Za to ktoś, kto nosi w sobie jakiś przemyślenia związane ze sprzątaniem, albo dla kogo sprzatanie jest ważną częścią życia, ale nie miał do tej pory okazji pomyśleć, jak jego nastroje symbolicznie wiążą się z codzienną mordęgą sprzątania - ten ktoś widząc taką scenę wykrzyknie zapewne "genialne! właśnie na to czekałem/łam! Tu nie ma ani jednego zbędnego ujęcia! To mi pomogło zrozumieć sens życia!

Wobec powyższego - albo musimy przyjąć, że jakiekolwiek dyskusje nie mają sensu, allbo porozumieć się co do zasad, które czytelnikom pozwolą wyrobić sobie zdanie, a przeciwnikowi w dyskusji - dać realną szansę na zrozumienie naszej opinii, a nie tylko tego, że nie rozumie.

1) Szacunek to podstawa, ale nie powinien być posunięty tak daleko, by czyjeś "przeżycia i doznania" nie mogły wzbudzić uśmiechu. Jeśli mamy dystans do siebie, to potrafimy wręcz sami śmiać się ze swych "przeżyć i doznań". Ocena "śmieszy mnie twa opinia X, ponieważ to i to", jest czymś wyraźnie innym, niż "wszystko, co mówisz, jest o kant d. potłuc". Tymczasem 99% uczestników dyskusji nie potrafi rozdzielić tych spraw, zakładając, choćby podświadomie, że odmienna opinia (stanowiąca przecież punkt wyjścia do dyskusji) oznacza brak szacunku.

2) Jak starałem się udowodnić powyżej, dowolny element dowolnego dzieła może potencjalnie wzbudzić dowolną reakcję. Skoro tak, to nie warto chrzanić o "obiektywnie wstrząsającym odkurzaniu". Zamiast tego warto: a) podać jak najwięcej faktów, by czytelnik miał szansę na wyrobienie sobie własnej opinii. Zaskakujące, jak często autorzy opinii jako fakty serwują frazy w duchu "fantastyczna muzyka przenosząca nas do innego wymiaru", zamiast, dajmy na to: "muzyka klasyczna w stylu przypominającym Vivaldiego, ale z elementami elektronicznymi, która MI się bardzo podoba (choć nie lubię Vivaldiego ani muzyki ambient itd." Ta druga opinia po pierwsze daje czytelnikowi szansę wycofania się, jeśli każde usłyszenie czegoś innego, niż hiphop, kończy się u niego hospitalizacją, a po drugie daje obiektywny (na ile to możliwe!) wykładnik, czy muzyka jest dobra - no bo jeśli się podobała oceniającemu, choć normalnie "ten typ" mu nie leży, to może faktycznie coś w niej jest...

3) Przynajmniej się staramy (... eh...) zrozumieć, jak daną scenę (czy inny element ocenianego dzieła) może zrozumieć tzw. człowiek normalny (tzn. takich nie ma, ale powiedzmy niespecjalnie zboczony w stronę naszych akurat zboczeń; bierzemy "zboczeńca uśrednionego"). Przykładowo oceniając ów film akcji, o którym wcześniej pisałem, nie napisałbym, że "silił się na efektowność, ale mu nie wychodziło", tylko "napakowany strzelaninami, ale MI nie przypadł do gustu, bo ciągle mi się wydawało, że pochodzą one z filmów, które już widziałem, a na dodatek wszystkich bohaterów znałem tylko z ckliwych wyznań typu >>dla dobra kraju muszę się poświęcić", przez co nie zdołałem się do nich przywiązać<<" Jak widać, opinia w kształcie przeze mniej proponowanym nie ustrzegła się wstawki emocjonalnej ("ckliwych"), ale przynajmniej starałem się ją umotywować - i szczerze uszanować fakt, że kogoś każda strzelanina może przykuwać do fotela...

Z powyższych zaleceń można zrezygnować tylko przy słuchaniu porad osób dobrze znanych, którym ufamy "na wiarę". Wystarczy, że powiedzą "ale zajefajne, musisz to zobaczyć". Ale człowiek posiadający mózg (he he, tez jak widać nie jestem obiektywny, ani opanowany bezgranicznie) nie nazywa czegoś takiego recenzjami. A ufa tylko, jeśli to pochodzi od ogromnej masy ludzi (i to tylkoczasem - no i wtedy wystarczy średnia ocena filmu w zestawieniu z liczbą głosów, wpisy na forum o tej treści są zbędne), albo jeśli pochodzi od autorytetów. Ale autorytetem w sposób sensowny może być tylko osoba znana bliżej (zwykle osobiście), albo taka, która zdobyła sobie szacunek przez pisanie zgodne z zasadami wspomnianymi powyżej...

Amen. Takiego słowotoku mogą się obawiać osoby, które mnie wkurzą :) (skracałem się lol)

Micelius

Mikro wyjaśnienie: nie wkurzyli mnie specjalnie tutaj obecni dyskutanci, którym raczej współczuję, że wywołali mój słowotok - raczej ogólna tendencja do mówienia o "obiektywnym pięknie" (de gustibus...), a tym bardziej o "dla wielu być może niedostrzegalnym, ale dla mnie i dla szwagra ewidentnie widocznym obiektywnym pięknie" (jeśli może być jakikolwiek obiektywne kryterium piękna, to chyba tylko powszechność opinii, choć prawda oczywiście nie jest skądinąd wartością demokratyczną). No chyba, że tak piszący są gotowi przedstawić dodowy swej większej inteligencji, niż oponenci. - To jeszcze mało! Niech udowodnią w warunkach laboratoryjnych swój lepszy gust, he he. Skoro już o pięknie - weźmy za przykład ten najbardziej podstawoy temat, miłość. Jeśli przyjmiemy, że miłość w parze jest tylko funkcją instynktu podtrzymania gatunku (co dla niewierzącego może być oczywiste - ale nikt racjonalnie nie może powiedzieć, że Boga nie ma, bo nieudowodnienie istnienia nie jest tożsame z dowodem na nieistnienie, to abecadło nauki), to można by przyjąć, że obiektywnie najsensowniejsze jest by faceci zachwycali się kobietami rokującymi największe szanse na urodzenie potomstwa... Czyli np. szerokie biodra... Czyli świat oszalał! Wprawdzie w dzisiejszych czasach mamy cesarskie cięcie, ale instynkt przecież o tym nie wie - czyli szwankuje jeśli lecimy na "modelki" - a jeśli szwankuje w tym, to zwiększona szansa, że i w innych sprawach coś z nim nie tak... Ale może instynkt grupowy "wie" po prostu, że należy ograniczać przeludnienie? Takie mechanizmy są znane w świecie zwierząt... Znane są też zaskakujące zależności - np. faceci patrzący "na duszę" pewnie docenią humor swej wybranki. Tylko że tak się składa, że statystycznie dobry humor jest oznaką wysokiej płodności... I na co tak naprawdę reaguję? Co jest prawdziwym, obiektywnym pięknem? Osiwieć można.:)

Micelius

Szczerze powiedziawszy to nie czytałem całego postu, nie przepadam, jak ktoś się zanadto rozpisuje. Ale zdążyłem przeczytać tą teorię o obiektywizmie. Powiem w ten sposób. Gdybym był w 100% subiektywny, dałbym "Sztucznej Inteligencji" 1/10. Tyle tylko, że ślepy nie jestem, a to, że film ma świetną oprawę i bezprecedensowe podejście do tematu zmusza mnie, bym brał to pod uwagę przy wystawianiu oceny. Także dałem temu filmowi podajże 5/10. Ktoś na forum "Ojce Chrzestnego" napisał: "W każdym filmie jest coś dobrego co de facto trzeba docenić i uwzględnić w ocenie!!!".
Co prawda nie do końca się z tym zgadzam, bo dla mnie np. "Gulczas a jak myślisz nie ma żadnej dobrej strony. Jednak zgadzam się z tym, że trzeba brać pod uwagę wszystko. Albo inna sprawa, "Transformers 2", nie mam pojęcia, czemu jest tak wysoko na Filmweb. Dla mnie ten film to porażka. Czemu nie dałem oceny 1/10? Ano, bo znowu ślepy nie jestem. Gdybym dał 1/10 to moja ocena nie miała by wartości. A tak poza tym, to zgadzam się, że tutaj nikt nikomu racji nie przyzna(no, może sporadyczne wyjątki). Nawet jeśli w głębi serca czują, że nie mają racji, wolą napisać coś w stylu: "Jesteś głupi, szkoda mojego czasu".

użytkownik usunięty
Micelius

A Twoja puenta to...?

Jest dobrze póki jest dobrze. oO

użytkownik usunięty