Nie uznaję się za wielkiego znawcę kina ani za osobę w pełni kompetentną do oceniania dzieł pisarzy. Jednak z pewnością, którą mi daje tak a nie inaczej ukształtowany gust, uważam że zarówno książka jak i film są (co najmniej) rewelacyjne. Osoby zorientowane powinny wiedzieć, iż powstawały w tym samym czasie, równolegle.
Kubrick jest jednym z moich największych ulubieńców. Lubię w jego twórczości właśnie te przedługie plany, w których potrafił odzwierciedlić piękno prostych i czystych form i linii (choćby majestatycznie "przepływający" statek kosmiczny). Tak się złożyło: najpierw obejrzałem film i w nim się zakochałem. Niewiele zrozumiałem. Potrafiłem tylko delektować się... Osobom ciekawskim polecam wersję Clarka. W książce znajdą brakujące fragmenty, miedzy innymi motyw przewodni-Rozum.
P.S: Próba porównania z "2010" jest raczej niedorzeczna. "2010" to płytkość nad płytkościami w realiach zimnej wojny.
P.P.S: Poprzez opinie i "idź obejrzyj Spidermana" dajecie upust swojemu buractwu. Co nie znaczy, że popieram "ten film jest przereklamowany". Ten film nie jest rozrywkowy!