Nie potrzebuję Kubricka by zastanawiać się nad nad naszym miejscem we wszechświecie i sensie naszego istnienia. Przekaz prawie żaden.
Film na zadany przez siebie temat wiele do powiedzenia nie ma. Dla mnie niepotrzebna produkcja.
W takim razie czego oczekiwałeś od tej produkcji? Jeśli niczego, to uważam że oglądanie na zasadzie "zobaczę, żeby shejtować" jest stratą czasu i mija się z celem.
Właśnie rozchodzi się o to, że "czegoś" oczekiwałem, a nie dostałem nic. Chodzi mi o to, że oczekuję od filmu jakiegoś przekazu, jakiegoś stanowiska czy myśli z którą się zgodzę albo i nie. Tutaj jest mdło.
Mam wrażenie, że Kubrick chciał udowodnić całemu światu że wielkim reżyserem jest, więc trzeba nakręcić jakieś sci-fi z ciekawymi rozwiązaniami technicznymi i tyle.
Na świeżo komentuje ten film i jestem nim trochę zirytowany.
Polecam zapoznać się z jakimiś obszernymi interpretacjami i za jakiś czas ponownie obejrzeć, wtedy pewnie dostrzeżesz splendor tego arcydzieła, zresztą jednego z największych w historii sztuki filmowej. Ale nawet jeśli nie dotarła do ciebie treść tego dzieła, to niemożliwe że nie poruszyła cię warstwa techniczna. Co sądzisz o zdjęciach i efektach specjalnych?
Doceniłem bardziej Mechaniczną Pomarańczę po ponownym obejrzeniu. Za pierwszym razem byłem świeżo po przeczytaniu książki i nie podeszła mi wizja reżysera. Każdy ma swoje wyobrażenia, niepotrzebnie byłem do swoich przywiązany i nie dałem reżyserowi pokazać swoich. :P
Nie wiem, czy treść do mnie nie dotarła, czy po prostu mi się ona nie spodobała. Po obejrzeniu miałem takie wrażenie, że Kubrick bierze mnie za łeb i namolnie gada: "no głęboki film co nie? no popatrz jaki głęboki, popatrz jak się natrudziłem, doceń doceń doceń" Nie wiem czy zrozumiesz o co mi chodzi xD
Tam ciągle jest nacisk by pokazać, że Kubrick wielkim reżyserem jest. Ok, zgadzam się, facet jest wielki i ma skilla, ale co poza tym? Facet chciał postawić sobie pomnik, więc wziął na warsztat trudny gatunek filmowy i trudną tematykę, dodał trochę niejednoznaczności, trochę symboliki, muzykę klasyczną i wyszło to co wyszło.
Ale czy ten film nie jest tak naprawdę prosty?
Przykładowo ten monolit, no prosty kawał ścianki przecież. Dlatego walnął akurat czymś takim, by pozwalało to na wiele interpretacji. Wziął sobie trudny temat i bezpieczne ślizgał się tylko na jego powierzchni, wcale się nie zagłębiając, bo wiedział, że nie ma dużo do powiedzenia. Wie tyle co inni o tym kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, czyli niewiele.
Właśnie ta "bezpieczność" tego filmu mnie zirytowała. Jakby chciano mi wmówić, że potrzebuję Kubricka by zadawać sobie pytania egzystencjalne. W lesie na grzybach w przyjemnej ciszy, albo siedząc wieczorem popijając herbatę i słuchając muzyki dostanę te same przeżycia, bez niepotrzebnych pośredników.
Przyszła mi do głowy teraz powieść Solaris Stanisława Lema. Tam autor też pokornie podchodzi do tematu kosmosu, ale jest tam też niebywała pomysłowość i odwaga by coś jednak pokazać. Lem zwraca uwagę, że na innych planetach ewolucja czy co tam mogłoby zajść mogła stworzyć zupełnie nam nieznanego i wymyśla fascynujący przykład. A Kubrick nie daję nic oprócz właśnie tego: "no tajemnicze to nasze istnienie co nie?"
Musiałbym być na świeżo po seansie, żeby wdać się w z tobą w sensowną dyskusję na argumenty. Po części szanuję cię za własne zdanie, bo nie wystawiasz dziesiątki na siłę, jak robią co niektórzy. Całkowicie nie zgadzam się z kolei z zarzucaniem Kubrickowi braku głębi i wysilonej metaforyki; wszystko w tym filmie ocieka pasją, każdy moment jest ważny, mało kto potrafił przekazać tak wiele samym obrazem, od badania pierwotnej natury i miejsca człowieka na świecie, poprzez coraz bardziej nasilające się problemy z technologią, aż po życie po śmierci, przy tym inspirując się wielkimi myślicielami i ograniczając dialogi do minimum.
Oczywiście, że nie potrzebujesz do tego filmów Stanleya, jednak w moim przypadku Odyseja poszerzyła horyzonty i w jakimś stopniu ukształtowała moje spojrzenie na świat. Każdy ma swoje inspiracje, jedną z moich są filmy tego wielkiego artysty, być może najwybitniejszego w historii.