Jeśli ktoś miałby wątpliwości, to oczywiście nie z powodu kompletnego brak realizmy, naiwności i
niesamowitych zbiegów okoliczności. Po prostu uważam, że film jest strasznie smutny i
przygnębiający. Ginie w końcu tyle ludzi, zwierząt, zabytki kultury, jednym słowem wszystko . Ciężko
mi nawet opisać co czuję. Z resztą pewnie jestem przewrażliwiona, ale może ma ktoś podobne
odczucia ?
Taa... Czasami myślę, że sprawiedliwość istnieje tylko jako hasło w słowniku i nic poza tym. Przesłanie jest takie - masz kase - przeżyjesz, a jeśli nie, to masz pecha...
Pamiętam, że w jakimś filmie losowali rodziny, które mają przetrwać katastrofę. Nie przypominam sobie tylko tytułu. Było tam tsunami zalewające Stany Zjednoczone i chłopak, który z dziewczyną i jej braciszkiem uciekali na motorze w góry.
To był film Dzień Zagłady z młodym wówczas Elijah Wood'em w roli w/w chłopaka :)
Ja płakałam, ale ze śmiechu, jak facet pilotujący samolot po raz pierwszy wykonywał akrobacje godne zawodowca, a przy tym nie drasnął go nawet żaden ze spadających odłamków. Takie rzeczy tylko w USA.
Wiesz.... wizja końca świata nawet jeśli to głupi film ( w tym wypadku niestety jest ) i tak daje do myślenia. Przez większosć filmu czułam sie przytłoczona nie tyle absurdem z jakim przyszło mi się zmierzyć ale z uczuciem bezsilności, która daje 2012 powodów żeby nie walczyć o przetrwanie.
Niestety niczego nie czułam oglądając ten film (no może trochę szkoda było mi tych wszystkich niszczonych rzeczy, autostrad, domów, samochodów, itd... oraz kury). Efekty nawet mnie nie ruszyły, bo są identyczne jak w dziesiątkach podobnych filmów katastroficznych/sf, robione identyczną techniką komputerową. To samo relacje między ludźmi. Dostarczanie w kółko widzowi tego samego jest już nudne. Ponadto cały film to fikcja. Niby jakim cudem woda z oceanu o średniej głębokości 4km może zalać 8 km szczyty w głębi lądu?
Niestety absurdów było tyle, że już w połowie filmu przestałam już je liczyć. Czegoś nowego też dokonali, bo jak sama zauważyłaś, podobnych filmów było wiele. Ale ja już pogodziłam się z tym, że większości filmów można coś takiego zarzucić i staram się jednak dostrzegać w nich coś innego niż tylko te niedorzeczności.
Jeśli nie zauważyłaś to nie tyle woda zalewała szczyty co szczyty zapadały się pod wodę razem z płytami tektonicznymi. Tzn tsunami też oczywiście były np w Waszyngtonie ale głównym czynnikiem niszczącym w filmie były ruchy tektoniczne.
I oczywiście wylądowanie samolotem w Tybecie pod samiuśkimi stoczniami, gdzie stały arki. A obok Everest, który jest jak Wieża Eifla w Paryżu - w każdym filmie dziejącym się w tym mieście widoczna z każdego miejsca.
Cóż, to jest jeden z tych filmów, do których mam stosunek zupełnie odmienny niż planowali jego twórcy, a mimo to, jest to stosunek całkiem pozytywny:) Podobnie mam z takimi tworami jak np. " I stanie się koniec", czy "Statkiem Widmo" - te z kolei miały byc straszne, a wyszło jak wyszło. Ale po kolei...
- Tak, w 2012 giną miliardy ludzi, ale film jest tak plastikowy, dęty i naszprycowany efektami i błazeństwem, że prawie nie sposób tego zauważyć, a co dopiero się tym przejąć.
- Twórcy filmu wykazali się spora inteligencja, a to co najmniej z dwóch powodów: po pierwsze wyśmienicie wykorzystali rozkręcająca się psychozę by zarobić niezłą kasę, a po drugie mieli na tyle poczucia humoru, by filmie przemycić sporo elementów autoironicznych, które nie pozwalają na zbyt poważny odbiór filmu (kura, "coś nas od siebie oddala", maniak teorii spiskowych czy nawet sposób w jaki ginie prezydent, przygnieciony niedawnym symbolem swojej i swojego kraju potęgi.
- Choć reżyser zadbał o dawkę dobrego śmiechu, to mnie najbardziej bawią elementy, które w zamyśle zapewne miały być śmiertelnie poważne (mnich i jego pogadanka o filiżance czy rozmowa dwójki bohaterów o dziedzictwie ludzkości). Takie górnolotne i pseudoambitne treści pasują do tego plastikowego i do bólu drętwego dzieła jak mandryl do zaprzęgu Eskimosów.
- Nie wiem, czy dałoby się którąkolwiek z postaci filmu uczynić bardziej schematyczną niż zostało to zrobione. Chyba najwięcej głębi ma w sobie cycata panienka rosyjskiego mafio...ups, biznesmena, a to sporo mówi.
- Biorąc pod uwagę, że to film o końcu świata, mnogość oblicz kataklizmów i wizje zagłady zostały przedstawione bez jakichkolwiek ograniczeń, co w przypadku tego filmu jest zdecydowanym plusem. Tego oczekiwałem i to dostałem. Rozp...dziel na maksa, niepowstrzymywalny, stopniowany, toczący sie jak walec Armagedon zabijający setki przedstawicieli homo sapiens na sekundę, nie pozostawiający jednak nawet rysy na głównych bohaterach. Tak trzymać!
- Ponad trzygodzinny film obejrzałem jednym tchem i w ogóle mi się nie dłużył. Akcja wylewa się z ekranu strumieniami, a nawet jak mamy jakieś pseudofilozoficzne zwolnienie, to jest ono tak zabawne w swej naiwności, że zamiast się nudzić do rozpuku się śmiejemy.
- I wreszcie, last but not least... Miałkość i degrengolada ludzkiego gatunku ( i ta przedstawiona i rzeczywista) spowodowały, że nawet w chwilach gdy próbowałem oglądać film na poważnie, prezentowana tam wizja nieodległej przyszłości, która w międzyczasie stała się niestety już nieodległą przeszłością, nieodmiennie wydawała mi się obiecująca:)
Mam identyczne odczucia, z tym że efekty specjalne mnie znudziły na potęgę. No, i nie potrafię dać mu wysokiej oceny tylko dlatego, że jest miejscami niezamierzenie zabawny.
Czułem się strasznie zażenowany oglądając to "coś" co trudno nazwać filmem. "Filmidło" totalnie głupie - wg mnie napis na ekranie od 12 lat powinien zostać zmieniony na "do 12 lat" i wtedy dla małych dzieci w sam raz się nadaje. Daję 1 punkt za efekty specjalne oraz 1 punkt za elementy komiczne w filmie.
Miny aktorów, zapadająca się ziemia zawsze dokładnie tuż za głównymi bohaterami to elementy filmu które mnie rozbawiły strasznie. Gdyby nie te śmieszne sceny pewnie bym do końca nie oglądał tego :dziwadła". Może to tak naprawdę była komedia?