denerwuje już nawet to ciągłe uciekanie/odjeżdżanie/odlatywanie w ostatniej chwili przed postępującą apokalipsą, która jednak zatrzymuje się w odpowiednich momentach, by dać czas bohaterom na wypowiedzenie swoich jakże głębokich kwestii. Z tego punktu widzenia - 2/10.
Tyle tylko, że to nie jest taki film - dla fabuły i dialogów. To jest akcja SF. A efekty w tym filmie są kosmiczne. Chyba najlepsze ze wszystkich współczesnych rozwalanek. W swoim czasie podobne wrażenie zrobił na mnie Dzień Niepodległości, ale już druga część może 4 lata starszemu 2012 buty czyścić. Nie umywają się do niego prawie żadne współczesne produkcje, żadne Star Treki, Star Warsy czy serie o superbohaterach. Nie zrozumcie mnie źle - efekty we wszystkich tych filmach są znakomite, ale to jednak nie to. Jedynym może filmem, który może dorównywać 2012 pod tym względem, jest Man of Steel. Tam też rzucanie lokomotywami w budynki i miażdżenie rzędów samochodów falami dźwiękowymi wbija w fotel, przynajmniej pod względem warsztatowym. Ale 2012 ma tę przewagę, że bierze na tapetę cały świat. Nie było wcześniej w kinie takiego obrazu totalnej zagłady. I z tego punktu widzenia - mocne 10/10.
To daje 12/2, ale jednak odejmuję 1 za głupotę. Ocena ogólna - 5/10.