Ale świetnie się go oglądało. I choć jestem sama uwielbiam patrzeć na pary dobrze bawiące się niekoniecznie zakochane. Jeśli zakochane tym lepiej :) Pamiętam na jednej dyskotece niesamowicie wirującą w tańcu parę w rzeszowskim Hortexie (Lokalu już nie ma i muzyka też nie ta :( ) do piosenki Shania Twain - That Don't Impress Me Much. Mężczyzna kręcił kobietą a ona wirowała to był widok i żadnych potknięć.
Trochę naiwny, ale chyba taka uroda komedii romantycznych :D Tych filmów nie ogląda się w celu poczynienia głębokich przemyśleń o życiu i nieżyciu, ale żeby się rozerwać, pośmiać, może wzruszyć- ze świadomością, że wszystko zakończy się happy endem.
Może dlatego film mi się spodobał. Lekki i przyjemny. Główna bohaterka od razu budzi sympatię- może właśnie swoją naiwnością, optymizmem i nierealnością...
Też lubię patrzeć na szczęśliwych ludzi, chociaż trochę irytują mnie ,,liżący się" na przykład w autobusie czy na przystanku. Ale pary tańczące (wspaniały widok), czy całujące się gdzieś na uboczu- ok.
Też nie lubię tych co ty ale lubię jeszcze osoby umiejętnie flirtujące i które niby to się ze sobą droczą a wiadomo jak jest.
Dodaje otuchy sama myśl, że może gdzieś są tacy ludzie , mili, energiczni, otwarci i chętni do pomocy, a przede wszystkim nierealnie romantyczni ...