Jestem w sumie świeżo po obejrzeniu filmu i muszę się jakoś podzielić ze światem swoimi przemyśleniami. Otóż tak, strasznie irytuje mnie fakt, iż czuję się jakby mnie ominęła pierwsza część filmu. Bo to jest tak, w miasteczku na Alasce mieszkają sobie ludzie, nagle przypływa sobie kraulem stado wampirów i chowa się w bunkrze 4 km pod śniegiem. No bo jak wyjaśnić skąd oni się wzieli? Przylecieli samolotem pierwszą klasą? Nie oszukujmy się, ich pobyt tam jest po prostu wyssany z palca. Oczywiście film ma też swoje plusy, ciekawe efekty, dobre nagłośnienie, chociaż bać tam nie ma się czego to niektóre sceny mnie ciekawiły, ostatnia w sumie trochę mnie wzruszyła, po prostu jakoś wczułem się w fakt, iż poświęcił się i musiał tak zginąć, trochę szkoda ale cóż poradzić. Ogólnie nie żałuje, że film obejrzałem ale cały potencjał który reżyser posiadał nie został wykorzystany, a dokładnie nawet połowa nie została wykorzystana.