Wieść o ekranizacji kultowych 30 Dni Nocy wzbudziła we mnie duże nadzieje - gdyby nakręcili to podobnie do Sin City czy 300 - czyli wiernie odwzorowując formę i treść komiksu - film byłby najlepszym obrazem o wampirach, jaki widziałem. Niestety, pozbawili go dwóch najważniejszych dla mnie elementów stanowiących o wielkości komiksowego oryginału: wyglądu krwiopijców (który sprowadzili do brzydali mogących równie dobrze grać w przygodach Buffy), którzy w oryginale bywali naprawdę przerażający oraz scen akcji/walki, które nakręcone zostały w zwyczajny sposób "machamy kamerą żeby udawać dynamikę", jednocześnie nie wykorzystując graficznego potencjału leżącego w równaniu krew+śnieg. Do tego zupełne pominięcie scen widzianych "od strony wampirów" nadchodzących do Barrow - pokazanie kilku pojedynczych ataków a potem nagle ni z tąd ni z owąd mnóstwa wampirów - trochę zatraca sens, a dla widzów niezaznajomionych z komiksem może być wręcz pozbawione sensu.
Podsumowując: duże nadzieje, a otrzymaliśmy tylko kolejną siekankę (plus zakończenie wzięte z komiksu). Całkowite marnotrawstwo potencjału i podkopywanie legendy komiksowej serii.