W kategorii współczesny horror film wręcz wybitny. Ożywia temat wampirów dla horroru
stargany nieco lateksowo-karateckimi "Blade" (świetne kino akcji, ale nie horror), czy mdłymi
romansidłami dla gimbusek ze SAGI. Do tego wykorzystuje zimowe klimaty co uwielbiam
(zimą) niczym Renny Harlin. najlepsze wykorzystanie nocy polarnej od czasu "Coś". Wampiry
które nie robią fiogłków, czy emowskich min, ale są po prostu... takie jakie powinny być
wampiry w horrorze. Scenariusz lepszy niż w komiksie. Do tego genialny Ben Foster. A błędy?
Co mi tam z nich!
Minus? Co za dureń wprowadził go do polskich kin 30 kwietnia, gdy wszyscy myślą o pączkach
(kwiatowych, obżartuch!), ptaszkach (opierzonych, zbereźnicy) i motylkach (owadach, nożownicy!) i za cholere nie ma ochoty wyczucia klimatu mrocznej i chłodnej zimy.
Ten klimat ewidentnie jak u Carpentera w "Coś" - pierwsza godzina seansu mnie zachwyciła, potem było coraz bardziej tendencyjnie, by w końcu finiszować przesłodzonym romantyczno harlekinowym nie wiadomo czym...:) Ale ogólnie jeden z lepszych filmów (w ramach gatunku). Pomysł by wampiry sprowadzić tylko do roli super sprawnych zombiaków znakomity.
Co do "Blade'a" - pierwsza część miała klimat, oj miała, a potem kung-fu sieczka komputerowa w kolejnych psuła całą "powagę" sytuacji.