Dokładnie, ale narzekanie na piractwo będzie dalej. Dwuletni poślizg to zdecydowanie zbyt dużo, podobna sytuacja była z "Shutter" - z tymże tamten film trafił do naszych kina tylko dlatego, że Amerykanie kręcili wtedy remake tego filmu.

Bo dziewięćdziesiąt procent azjatyckich horrorów, które trafiają u nas na DVD bądź do kina, wydaje się dopiero wtedy, gdy Amerykanie kupią prawa do remake’u, inaczej nikt by się nimi nie zainteresował. Takie filmy jak „Hero” czy „Dom Latających Sztyletów” też by nigdy do nas nie trafiły, gdyby się w USA znakomicie nie sprzedały. Obecność Jeta Li czy rekomendacja Tarantina też zresztą zrobiły swoje, ale po chwili boom na latane kino osłabł i znów posuchę mamy.