„30 dni zmroku” – początek niezwykle obiecujący; najbardziej wysunięte na północ miasteczko na Alasce przygotowuje się do 30 dni ciemności, a tajemniczy agresor zaczyna docinać je od świata zewnętrznego (od wybicia psów zaprzęgowych po zniszczenie helikoptera). Niestety rozwinięcie tematu rozczarowuje; wraz z nastaniem ciemności do ataku ruszają spragnione ludzkiej krwi wampiry. Stwory ciemności zamiast przerażać irytują swoim brakiem charakteru (nieciekawa garderoba, nieciekawe plamy krwi, nieciekawe powarkiwania – upośledzona umysłowa odmiana prowincjonalnych krwiopijców z innej epoki?), a ich diaboliczny plan legnie w gruzach w skutek boleśnie naiwnego finałowego starcia.
Wielce obiecujące wprowadzenie i boleśnie rozczarowujące rozwinięcie.
w pełni się zgadzam... przez pewne niedoróbki filmowi brakuje klimatu przez co przez większość minut po prostu wieje nudą
Kolego ustosunkowujęc sie do Twojej wypowiedzie bezsprzecznie należy stwierdzic, iż należysz do gatunu narzekających. W tym roku nie było lkepszej propozycji jeśli chodzi o horrory (mimo faktycznej mielizny na końcu). Natomiast Twoja uwaga dotycząca "nieciekawej garderoby wampirów" rozbawiła mnie setnie. Fakt nie były może to markowe garnitury albo suknie z wybiegów topowych projektantów ale zapewne następnym razem jakiś reżyser skorzysta z tej uwagi.