Byłem dzisiaj w kinie... Rewelacja.. Tak powinien wyglądać god of war. Wielki plus a fantastyczną
Eve Green.
9 to może nie, choć jeszcze trawię, więc może coś zmienię - w te lub we wte :) Ale fakt, ode mnie dodatkowy punkt za obsadę Artemizji - Eva Green utrafiona w 100%.
Tez nie klasyfikuje na 9 ale solidne 7,5.. Jednak chce podnieść ocenę bo pewnie znajdzie się masa hejtero nafffcow którzy będę celowo zaniżać ocenę. Wiedziałem czego oczekuje i to dostałem. Sieczka, wejścia na buta i takie tam. 100% rozrywki. Eva Green, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Pójdę drugi raz na ten film między innymi żeby znowu ją zobaczyć.
Ja chyba poczekam, aż po prostu kupię filmik, właśnie dla niej. Nie byłam jakąś jej fanką czy znawczynią dokonań filmowych, ale w kinie szukałam w pamięci, skąd jest mi znana. I wiem. "Mroczne cienie". Jako Angie też była swietna. Jest dobra w rolach kobiet silnych, ale fatalnych. Ma do tego warunki i to coś. Czekam na jej następne filmy, choć mam nadzieję, że nie da się zaszufladkować i pokaże, na co jeszcze ją stać.
Zgadzam się Eve Green zagrała bardzo ciekawą postać i godną uwagi jej wioska została wyrżnięta przez Hoplitów potem trafiła do niewoli i w końcu do Persów gdzie ją wyszkolili na bardzo dobrą zabójczynię.Wróciła do domu pełna nienawiści i żądna krwi Greków.Była wspaniłą wojowniczką z doskonałą taktyką nawet Temistokles miał z nią problem jako dobry dowódca ale jednak uległa jego mieczowi i flocie Sparty :P nawet wielki król Dariusz dażył ją ogromnym zaufaniem i zrobiła z Kserksesa króla-boga hehe Jednym słowem ona wywołała całą wojnę z Grecją dlatego ta postać jest osobą mroczną i niezbędną :) dzięki niej film ma 8/10
Po co streściłeś tutaj film? Takie rzeczy się spojleruje... :)
+ słowa "ona wywołała całą wojnę z Grecją" nie mają nic wspólnego z filmem, a tym bardziej z historią. Owszem miała coś przeciwko Grekom i podpuszczała Kserksesa przeciwko nim, ale bez przesady....
No i oczywiście taka kreacja tej postaci to tylko wyobraźnia twórców filmu.
Trochę mnie poniosło z tym streszczeniem hehe :P no ale taka prawda ona była tutaj główną bohaterką a Kserkses był w jej cieniu zamiast głównym bohaterem filmu w końcu film jest na podstawie komiksu pt ''Kserkses'' :P no fakt podpuszczała go ale spełniło się jej marzenie nawet jak on przemawiał w Persji to ona mowiła równo z nim to co chciała usłyszeć gdyby nie ona wojny by nie było sama powiedziała ,,To Ja Ci założyłam panie korone na głowę'' hehehe oj tam to w końcu film troszke fantastyczno-historyczny :)
Moim zdaniem największym atutem tego filmu była rola Eve Green, była rewelacyjna nawet wolałam żeby to ona wygrała ;)
Groteskowo to wypada. Green też( zwłaszcza w zestawieniu z Temistoklesem, który jest tu puściutki i przezroczysty) jest taka hard, że aż śmieszna. Gender wdarł się w ten film, uwierzyłabym, że reżyserowała go Szczuka;)
Dlaczego ludzie doszukują się ciągle ideologii w fikcji? Ten film to czysta rozrywka. Żaden gender. A Wonder Woman to też gender? A Kserkses był bogiem? Dobrze się ogląda mocne, kobiece postacie, tak samo jak i męskie. Ten film to rozrywka dla ludzi lubiących właśnie pewną estetykę i w ramach tej konwencji ten film jest naprawdę bardzo dobry. Ja nie przepadam za komediami romantycznymi, rzadko je oglądam, konwencja mi nie pasuje i dlatego, z zasady, nie oceniam ich. Bo nie byłabym sprawiedliwa, a wiele osób lubi ten gatunek.
Wyczuwanie ironii to nie jest najmocniejsza strona naszego narodu... Fikcja to fikcja, ale jak reżyser romansuje z historią to w tę fikcję wdziera się odpowiedzialność.
Tylko mi nie mów, że Eva, na rzecz mdłego Stapletona, miałaby zrezygnować ze swoich umiejętności aktorskich... Ona udźwignęła rolę, jak widać jej koledze z planu "gorzej" poszło i tyle.
Piszę ,że Stapleton wypada nijako, a Eva groteskowo, bo tak hard, że aż śmiesznie. Mnie to przywodziło na myśl czarne charaktery z telenoweli, taki typ "o, jaki ja jestem zły! jaki źle zły, najgorszy!".
Ponownie, to jest pewna konwencja, gdzie wszystko jest przejaskrawione. Historycznych nieścisłości jest aż nadto w tym filmie. Miałaś świadomość idąc na ten film, że jest to fikcja luźno oparta na wydarzeniach historycznych.
Fikcja fikcją, a ja się powtórzę, że kiedy jednak tę fikcję tak jednoznacznie wsadza się w historię to bierze się za to odpowiedzialność (wiem, wiem- niemodne słowo). I nie chodzi o to, by reżyser odtworzył 1:1 historyczną prawdę, ale odwracanie tej prawdy do góry nogami sprawia, że nie mam szacunku dla reżysera.