Ten film był tak debilny, że nawet nie wiem, od czego zacząć opisywanie jego debilizmu.
Scenariusz to zwyczajna porażka, nie wiem kto to pisał, ale powinien zostać do końca życia
odcięty od papieru, komputerów i wszystkich innych nośników informacji, żeby nie udowadniać
już swoim pisaniem nieskończoności ludzkiej głupoty.
"300" było bardzo dobrym filmem. Efekciarskim i groteskowym, tak, ale każda scena była
perfekcyjnie nakręcona i po prostu ZAPADAŁA W PAMIĘĆ. Ostatni raz oglądałem "300" ze 2 lata
temu, a mimo to pamiętam chyba każdą minutę. Postacie były w 100% przekonujące, i co
najważniejsze - charyzmatyczne, a sceny walki to sam miód.
Ta abominacja za to w pamięć nie zapadała wcale. Pisząc świeżo po obejrzenie tego czegoś,
nie pamiętam już praktycznie nic (poza jedną sceną, o której później...). Może to po prostu mój
umysł podświadomie wyparł to zło z mojej pamięci?
Podepnę się pod pana poniżej i powtórzę jego słowa: jedyny plus tego filmu to cycki Evy Green.
Scena seksu faktycznie zapadała w pamięć - chyba nie ma człowieka, który nie wybuchałby na
niej śmiechem. Komedia pierwszej klasy. Szkoda, że cały film taki nie był.