Ten film miał potencjał: historia Grecji jest na tyle ciekawa, że nie ma mowy o tym, by musiała to być naciągana powtórka pierwszej części, bez nowych pomysłów czy postaci. I owszem, mieliśmy naprawdę fajnie zrobione bitwy morskie, kilka ciekawych postaci i tak dalej.
Ale film ten mógł być czymś o wiele więcej. Przede wszystkim, wydał mi się strasznie chaotyczny: przez ten dziwny pomysł z retrospekcją przez pół filmu nie wiedziałem, czy Ateny są już spalone, czy to już Salamina, czy Leonidas jeszcze się broni. Trudno się było w tym odnaleźć i dlatego ostateczna bitwa nie smakowała aż tak dobrze, jak powinna - myślałem sobie "to już tak? na pewno?". Choć trzeba przyznać, że wjazd Spartan był bardzo udany (choć ucięcie bitwy i Platejów to zbrodnie wręcz niewybaczalne).
Szkoda też, że Ateny zostały przedstawione tak po macoszemu. Bez całego etosu wojownika i stylowych szkarłatnych płaszczy wydawali się po prostu gorszą wersją Spartan: w dodatku ten ciągły nacisk na to, jak nie ma wśród nich właściwie żołnierzy... no rety, to było, obok Sparty, najpotężniejsze polis Grecji, nie zdobyli tej pozycji tylko rzeźbiąc i lepiąc garnki, do diabła. Bitwa pod Maratonem, gdzie powinien objawić się geniusz ich strategów i dyscyplina wojsk, została przedstawiona jako szarża bezładnej zbieraniny. Zabrakło też jakiejś większej interakcji między żołnierzami Spartan i Aten - narwani wojownicy kontra zdyscyplinowani żołnierze, przecież taki kontrast aż się prosi, żeby go uwypuklić (wystarczy spojrzeć, jak często eksploatowany jest kontrast między flegmatycznymi Brytyjczykami a Jankesami w innych filmach).
Żeby coś uwypuklić, trzeba sobie z tego zdawać sprawę - prawdopodobnie to jest podstawowa przyczyna.
BTW, w rzeczywistości to Spartanie byli bardziej zdyscyplinowani; natomiast armia ateńska była właśnie pospolitym ruszeniem wolnych obywateli, nieco podobnym do rzymskiej za republiki. Owszem, w porównaniu z Persami potrafiła wykazać się żelazną grecką konsekwencją, szczególnie ich najlepsza na świecie flota, ale to właśnie Spartanie byli tymi niesamowitymi maszynami do walki w niezłomnym szeregu i bezwzględnego wykonywania rozkazów.
Nie wiem jak tu, ale w "300" zrobiono z nich parodię. A tak bym chciał zobaczyć sensowny, realistyczny (choćby nawet epicki) film z prawdziwymi bitwami Spartan... w dzisiejszych czasach chyba się nie doczekam.
W bitwie pod Maratonem nastąpiła szarża (ostatnie 200 metrów cała armia ateńska równo przebiegła, aby uniknąć długotrwałego ostrzału z perskich łuków). Tyle że na pewno nie bezładna.