Zdecydowanie ta część nie dorówna poprzedniej, jednak wg. mnie zasługuje na siódemkę :) Ocena jest
trochę zaniżona, ale zapewne jest to spowodowane brakiem dobrej kopii filmu w internecie. (Tak, tak filmweb
jest wypełniony piratami, takie info dla niewiedzących :P). Poza tym czekam na kolejną część, która
zakończyłaby trylogię 300.
No cóż. Już sam tytuł wywołuje konsternację. O narodziny jakiego imperium chodzi? Chyba nie Persji, bo wojny z grekami tylko jej zaszkodziły. Greków chyba też nie, bo niby o które polis? Fabuła jest płytka jak Morze Czerwone za czasów Mojżesza (nie mówię tu o samej historii, bo był to jeden z najważniejszych punktów w historii Europy). Sposób przedstawienia wydarzeń woła o pomstę do nieba i nikt mnie nie przekona gadaniem, że film jest na podstawie komiksu - powielanie pierdół w niczym nie tłumaczy scenarzysty i reżysera; niestety cała reszta zarzutów jest tego pokłosiem. Sama postać Artemizji i jej bohaterstwa jest mocno dyskusyjna. Do tego ośrutowany Kserkses i groteskowa Gorgo - istny Grand Prix Patos-Bełkot + słynna już jazda na koniu. Sama bitwa pod Salaminą ma chyba tylko to wspólnego z historią, że wygrali ją grecy. CGI...więcej komputerowej krwi nie dało się zrobić? Jedyne co powstrzymuje mnie przed nadaniem filmowi minimalnej oceny to całkiem sprawne sekwencje pojedynków i niezła gra Evy Green, choć czasem irytowała mnie jej wścieklizna macicy.