Jeśli chodzi o efekty specjalne to są poprawne, ale kupra nie urywają. Twórcy bardziej skupili się na postaciach samych pilotów. Pokazano Polaków jako zgraję wyrzutków nie pasujących do sztywnej brytyjskiej dyscypliny, co najlepiej pokazała scena gdy Jan Zumbach tłumaczy w dość oryginalny sposób angielskiego dowódcę (ktoś podejrzal chyba jak robił to samo Roberto Begnini w "Życie jest piękne").
Pokazano zderzenie dwóch kultur, dwóch systemów miar, dwóch szkół latania, zderzenie angielskiej flegmy z ułanską fantazją. Pokazano też nieufność Anglików do umiejętności polskich pilotów.
Było kilka elementów humorystyczny, w szczególności perełką moim zdaniem była scena badania wzroku, jednakże film był raczej smutny zwłaszcza na sam koniec. Nie było to wielkie widowisko na miarę "Pearl Harbor", ale dało się obejrzeć.