Jestem świeżo po seansie tego Netflixowego "arcydzieła" i z przykrością muszę stwierdzić, że film jest tak kiepski, jak się tego spodziewałem. Pierwsza część jeszcze nie była najgorsza. Ale tutaj jest tyle żenujących scen i dialogów, że głowa mała. Szczególnie w pierwszej połowie filmu, która wygląda jak zlepek scen z jakiegoś porn teledysku. Przez pół filmu scena za sceną, gdzie bohaterowie uprawiają seks, a w tle leci muzyka. Gdzie dialogi? Gdzie jakieś budowanie fabuły pod przyszłe wydarzenia? Gdzieniegdzie jakaś bohaterka rzuci "O, k**wa" albo "O, ja pie**olę", co tylko wywołało na mojej twarzy cień żenady.
No właśnie, a propos "przyszłych wydarzeń" w tym filmie - druga połowa nie była aż taka zła. Bohaterowie jakby przypomnieli sobie, że usta można otwierać nie tylko po to, by robić sobie dobrze, i zaczęli ze sobą rozmawiać. Dialogi i tak są kiepskie i drętwe, a zachowanie bohaterów nienaturalne, ale przynajmniej coś tam gadają. I właśnie to sprawiło, że moja ocena to 3/10, a nie 2/10, na które zdecydowanie zasługuje pierwsze 40-50 minut tego filmu. Z plusów jeszcze mogę wymienić postać Nacho, którego dużo lepiej mi się oglądało na ekranie niż coraz bardziej irytującego Massimo.
Końcówka jednak znowu wszystko popsuła. Niby mamy tu pewien twist fabularny, ale jest on już tak wyeksploatowany przez kino (zły brat bliżniak), że nawet nie zrobił na mnie wrażenia. Natomiast finałowa "strzelanina" jest idealnym podsumowaniem tego, jak kiepską mamy tu reżyserię.Podsumowując, oceniam film na dwie gwiazdki mniej niż część pierwszą. Dlaczego? Ano dlatego, że twórcy nie wyciągnęli wniosków po części 1., sceny erotyczne o ile w pierwszej części oglądało się niemal z wypiekami na twarzy, tutaj są wtórne i nic nie wnoszą do relacji bohaterów, a poza tym mamy tu Urbańską i Pisarek, które pasują do tej produkcji jak pięść do oka.
3/10. Blania, może i zarobiłaś na tych swoich książkach i filmidłach, ale po latach nikt tego nie będzie ani czytał, ani oglądał, a o tobie ludzie zapomną jak o spuszczonej w kibelku kupie. Tolkienem ani Kubrickiem to ty nie będziesz :)