Cóż, obejrzałam ten film z czystej ciekawości i czystego masochizmu. Pierwsze 40-50 minut filmu to istna sielanka, a więc teledyskowe sceny łóżkowe, nieco mniej scen, w których dzieje się coś naprawdę. Akcja dopiero nabiera tempa, gdy nasza główna bohaterka decyduje się uciec. od męża. Rzecz jasna mamy mnóstwo nieporozumień, tajemnice, no i cóż, denerwowało mnie to, że pominięto wyjaśnienie całej tej kwestii z wypadkiem. Mamy ślub, wszystko pięknie ładnie, ale na serio, ja jestem naprawdę zdezorientowana. Jako, że czytałam wcześniej książki (by móc je zrecenzować na moim blogu), to wiem jak ta akcja się potoczy, jakie luki nie zostały wypełnione, no ale na serio, moim zdaniem lepszym posunięciem byłoby przeniesienie nas do chwili od razu po wypadku. A tak mamy luki, niespójności i po prostu ciężko się to ogląda.
A oprócz tego ładne widoczki, fajne piosenki i teledyskowe zdjęcia, za które naprawdę muszę pochwalić, Jednym zdaniem - nie dziw, że Lipińska się pod tym nie chciała podpisać. To film moim zdaniem zrobiony słabo, bez ciekawej akcji, jedynie zakończenie trzyma w napięciu. No ale z drugiej strony czego spodziewać się po ,,środkowych" filmach z serii? Zwykle wypadają one słabo, jednak ten wypada nadzwyczaj słabo.
Ratują go jedynie dobre widoki, dobre zdjęcia i dobra muzyka.