Rok ma 365 DNI. Nadszedł TEN DZIEŃ... Powiem szczerze, że nie czekałem na niego w ogóle, nie byłem ciekawy co mnie spotka, los chciał, że musiałem się z nim zmierzyć. Los zwany żoną...
Jak się okazało nie byłem również na niego gotowy. Co prawda znałem zarys pierwszej części ROKU, ale obecnie mamy maj - a, więc niedokończone półrocze. W TYM DNIU, nie działo się nic... Zupełnie. W zasadzie ciężko o TYM DNIU cokolwiek napisać... Ale zacznę od plusów. Scenerie w TYM DNIU były bajeczne, magiczne, wydawały się nierealne. I tu owe plusy, niestety się kończą, gdyż więcej pozytywnych przymiotników nie potrafię po prostu wymienić. TEN DZIEŃ nie zaskoczył mnie niczym... Był banalny, prosty, prymitywny, momentami prostacki, skąpy w dialogi, żenujący i chyba nawet gorszy niż poprzedni... Nie wiem, gdyż nie pamiętam poprzedniego DNIA, co de facto uważam za swoje małe zwycięstwo. Historia TEGO DNIA to naiwna bajka, w którą ciężko uwierzyć najbardziej łatwowiernym czytelnikom tego wywodu. Mogę śmiało napisać, że fabuła TEGO DNIA nie odegrała żadnej znaczącej roli w moim i nie tylko moim życiu. Nie mogąc się powstrzymać, pisząc te krótkie, ale jakże zasadne i konstruktywne opinie na temat TEGO DNIA muszę przestrzec wszystkich. Nie myślcie o TYM DNIU bo na prawdę, nie warto. Ja idę do przodu, zostawiam go za sobą i nigdy do niego nie wrócę.