PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=874354}
2,1 29 tys. ocen
2,1 10 1 28702
1,1 35 krytyków
365 dni: Ten dzień
powrót do forum filmu 365 dni: Ten dzień

Mało popularna opinia, jak widzę, ale szczerze mówiąc drugą część oglądałam z dziesięć razy mniejszym wk*rwem, niż pierwszą. Choć film nadal cierpi na ostrą atrofię jakiejkolwiek fabuły, bohaterowie dalej są irytujący i nudni, a dialogi (również w zaniku) drętwe i zazwyczaj nie wnoszące niczego do nędznego ochłapu historii, jaki nam zaserwowano, to jednak mniej jest tutaj tej, powiedzmy, "ciemnej strony" Massima, która tak mnie szokowała w części pierwszej (gwałty, molestowanie, szantaże itp.).
Nie oznacza to, oczywiście, że jest to film dobry. Bohaterowie dalej bucują, Massimo trochę bardziej, niż reszta, na szczęście w pewnym momencie na jakiś czas znika z ekranu, nie musimy więc oglądać, jak wielką ma potrzebę posiadania nad żoną absolutnej kontroli, (dla tego ideału mężczyzny kobieta to najwyraźniej nie jest funkcjonująca osobno jednostka ludzka, tylko element mienia ruchomego; serio, mało brakuje, żeby oznaczył ją moczem) oraz jego fochów, kiedy ta nie wyraża entuzjazmu. Scenariusz zatacza się od wyra do wyra, co skutkuje tym, że przez jakieś czterdzieści pierwszych minut oglądamy właściwie tylko i wyłącznie łóżkowe popisy: a to Laury i Massima, a to psiapsiółki Laury z ziomeczkiem Massima, i tyle. Film wydaje się nie łączyć z częścią pierwszą, sprawiając wrażenie, że akcja rozgrywa się w jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Zagadkowe zakończenie "jedynki" pozostaje niemal bez komentarza, więc jeśli istnieje ktokolwiek, kogo to ciekawiło, to będzie musiał uzbroić się w cierpliwość, bo pierwsze obszerniejsze (choć nadal szczątkowe) wyjaśnienie sytuacji jest nam serwowane pod koniec tego wiekopomnego dzieła. Plot twisty są żałośnie przewidywalne i naiwne, rodem z brazylijskich telenowel, tylko akcji zdecydowanie mniej.
Mój największy zarzut wobec "Tego dnia" jest jednak taki, że film właściwie powstał po nic. Nie ma chyba żadnej grupy targetowej, do której miałby być skierowany. No bo kto i po co miałby to oglądać? Miłośnicy kina na pewno się tu nie odnajdą. Lubiący powyśmiewać się ze złego kina - no też nie, bo "365 dni" nie wywołuje śmiechu, tylko narastającą frustrację. Również fani Brazzers nie za bardzo mają tu na co liczyć; sceny seksów - no niby są, ale żałośnie słabe i ocenzurowane, co najwyżej można sobie tu i ówdzie obejrzeć cycka. Całokształt jest nudny, płytki, irytujący, przewidywalny, a przede wszystkim - zbędny. Tak samo jak część pierwsza.