Przez pierwsze 90 minut myślałem, że będę miał problem ze wskazaniem jakichkolwiek poważniejszych wad. Film jest dokładnie tym czego oczekiwałem i choć nie jest to żadne wielkie kino, oglądało się przez większośc czasu naprawdę przyjemnie - muzyka, scenografia, klimat L5K - jak dla mnie bomba. Część filmu osadzona w Ako bez zarzutu, podobnie jak i całkiem niezła lokacja rodem z Piratów z Karaibów (Zombie Boya ewidentnie miało być więcej, musiał polec w montażowni) i przewidywalna ale fajna sekwencja z Tengu. No a potem mamy finałową konfrontację, która zaczyna się co prawda nieźle ale potem robi się niestety nijako i bardzo rozczarowująco. W sumie każdy istotny villain kończy w sposób po którym ma się ochotę powiedzieć "i co, to już?", a jednego potraktowano tak, że w ogóle ręce opadają. W skrócie - final showdown bez problemu i bez emocji i to największy problem tego filmu.
7/10 a do samego finału myślałem, że będzie więcej.