Nieszablonowa, prawdziwa i udana komedia romantyczna to rzadkość dlatego tym bardziej cieszy mnie, że zagrała tu Zooey Deschanel. Ciekawie nakreślone postaci, zaburzona chronologia, niestandardowe dla gatunku rozwiązania, nawiązania do Bergmana i lekko artystyczny sznyt - to wszystko czyni z 500 dni miłości komedię gdzie można się jednocześnie pośmiać i zadumać. Współczujemy bohaterom, żeby za chwilę otrzeźwieć - przecież sami doprowadzili się do tego stanu. Ciekawa rzecz o miłości, złudzeniach, nadziejach i wytrwałości w dążeniu do celu. Zdecydowanie polecam. Mimo, że do ideału (Love actually) trochę brakuje.