Dużo ludzi tutaj obwinia Summer, ale chyba zapomnięli, że cała akcja dzieje się z perspektywy Toma. W ogóle, moim zdaniem Summer jest trochę ofiarą. Od samego początku deklarowała, że nie chce się pakować w żaden związek, a Tom i tak nalegał. Tom nawet nie był zakochany w Summer, był on zakochany w pojęciu miłości. Przez jego nudną pracę i życie, chciał trochę urozmaicenia, więc kiedy pierwszy raz zobaczył Summer, w swojej głowie stworzył obraz idealnej kobiety i podstawił ją pod niego. Jego "miłość" wobec niej była nieszczera, nigdy się o nią nie martwił, nie pytał jak u niej, bo go to nie obchodziło, jedyne co go obchodziło to wyidealizowana postać jaką stworzył, bo dzięki niej czuł, że żyje. Właśnie pod koniec filmu to widać. Tom znowu jest znudzony życiem i monotonnością, spotyka inną kobietę i w jego głowie tworzy się kolejna okazja na taką wyidealizowaną miłość i zapewne znowu nie będzie kochał tej kobiety, tylko sam fakt, że jest to kolejna odskocznia od monotonności. Dlatego moim zdaniem, mówienie, że Summer go wykorzystała jest głupie, to on ją wykorzystywał do tego by jego życie było bardziej kolorowe, a gdy go zostawiła robił z siebie ofiarę. To było oczywiste, że to nie wypali. Summer powtarzała kilka razy, że nie wierzy w miłość, a przez to, że miłość Toma - jak już mówiłem- była nieszczera i nie interesował się Summer (mam na myśli jej uczucia, spostrzeżenia i ogólnie samą Summer jako osobę) mógł pogłębić w niej pogląd, że miłość nie istnieje (widocznie nigdy wcześniej nie trafiła na odpowiednią osobę, która pokaże jej jak kochać), a kiedy w końcu poznala osobę, która okazała jej wsparcie, szacunek i uwagę, w końcu zrozumiała, że miłość istnieje