Piekny film, bo prawdziwy. Pokazuje jak jest naprawde w zwiazkach, co
jest zupelnie inne niz to,co pokazuja w typowych, komercyjnych
hollywoodzkich produkcjach. Sa zwiazki - nie ma ich. Nie wszystko
konczy sie stereotypowo 'dobrze' (zyli dlugo i szczesliwie), ale to nie
oznacza, ze bohaterowie nigdy juz nie beda szczesliwi bo nie beda razem.
Ze to, co dobre moze sie skonczyc, ale koniec nie sprawia,
ze przezycia byly bezsensu bo bez przyszlosci. Ze koniec nie zawsze jest
negatywny. Ze kazdy ma inne priorytety i to co chce jedna osoba, nie
zawsze odpowiada drugiej. I to, ze jesli jedna osoba nie odzwzajemnia
uczuc, nie znaczy, ze czuje cos kompletnie innego.
Film zaskakuje swoim postmodernistycznym stylem i odchodzi od norm
'ustalonych'przez bardziej komercyjne produkcje, co sprawia, ze oglada
sie goz przyjemnoscia niewiedzy co sie stanie dalej.
Realizm historii poprzeplatany przerysowanymi scenami, ktore niemoglyby
miec miejsca na porzadku dnia tworzy piekny kontrast - przykladem jest
scena, w ktorej Tom tanczy wraz z przechodniami, w drodze do pracy. Jest
zakochany, ma mnostwo energii, rysunkowy skowronek siada mu na ramieniu
- gdyby wyrwac ta scene z kontekstu, mozna by go przyrownac do stylu
takich badziewi jak 'High School Musical', jednak ze wzgledu na
charakter filmu pasuje idealnie. Swietnym pomyslem rowniez bylo skakanie
z roznych momentow znajomosci, pokazujac wprost ktory dzien jest
przedstawiony.
Narrator idealnie kwituje '500 days of summer' - 'To jest historia w
ktorej chlopak poznaje dziewczyne, lecz nie spodziewaj sie historii
milosnej'.
10/10 ode mnie.
(a swoja droga Kocham Josepha Gordon-Levitt'a).
Ta scena z tańczacym Tomem była rewelacyjna. Wogóle dziwie się,że jest tak mało zakręconych w ten sposób filmów. CHodzi mi również o takie sceny jak wtedy kiedy Tom załamany opuszczał imprezę u Summer.
Rewelacja!!!
Oh tak - pokazanie jak chcial, zeby bylo oraz jaka byla rzeczywistosc
jednoczesnie bylo swietnym pomyslem. Albo dwa kontrastowe komentarze do
tych samych ujec pokazujacych Summer...
Swoja droga znalazlam ten klim na youtubie - nie ma go w filmie i jest
przezabawny :)
http://www.youtube.com/watch?v=17KUOQOlt8E
Świetny teledysk. Połączenie Freda & Ginger z Bonnie & Clydem. Super klimacik. Mam nadzije,że będzie jako dodatek w edycji DVD.
http://www.moviewallpaper.net/wpp/Zooey_Deschanel_in_500_Days_of_Summer_Wallpape r_4_800.jpg
"Bank scene" to teledysk do piosenki zespołu Zooey, ale akurat gra w nim Joseph G-L a reżyseruje Marc Webb... :)
A moja ulubiona scena i majstersztyk w ogole to właśnie "reality vs. expectations", coś genialnego. Wiem, że jest niewesoła, ale naprawdę świetna!
jeszcze jeden extra: zooey&joe jako sid&nancy
http://video.msn.com/?mkt=en-US&from=sp&fg=MsnEntertainment_idseeitif_top2&vid=5 db01b36-af64-41f0-91b8-ef86e818f69b
obejrzałem właśnie... (niech żyje WFF!) jednak jestem zbyt Sid na ten film... a może po prostu o pewnych brudach nie warto mówić. a bardziej obiektywnie: emocjonalnie film jest piękny (zaczekajcie z ocenami do napisów!), jednak do prawdziwych związków (a tak jest reklamowany) bym go nie porównywał. obejrzeć należy, jako film.
oprócz tego co tu wymieniliście, mi się też bardzo podobały te rysunkowe przerywniki między scenami. jak w życiu bohatera się układało to rysunek był szary i smutny , a jak odwrotnie to jakiś element koloru się pojawiał. diabeł tkwi w szczegółach. bardzo przemyślany film