O ile dobrze pamiętam, żona doktora chorowała na mukowiscydozę.
Ciekawe, czy scenarzyści sprawdzili, co to jest :)
Jest to choroba genetyczna, która polega na wydzielaniu gęstego śluzu w układzie oddechowym (gł. w oskrzelach i płucach) i może prowadzić do uduszenia się własnym śluzem.
A żona? Chwytała się za klatkę piersiową z wyrazem bólu na twarzy, a powinna (chyba) zacząć się krztusić / dławić / dusić.
Jak sądzicie?