A raczej wojna. W skutek tej drugiej, większej, zaginęło trochę materiału, co ma dwie konsekwencje: film jest krótki. Drugą jest to, że ma dziury i jest niedorzeczny. W jednej scenie facet wchodzi do sklepu, sekundę później sklep wygląda jak po burdzie.
A jednak fajnie było wrócić do tego specyficznego światka, tych ludzi w prochowcach, sklepików z charakterem do których wchodziło się i mówiło „Dzień dobry” do ludzi, nie ściany. Te wystawy, ulice... Dobre były.
Od czasu do czasu trafi się jakiś humorystyczny dialog, bohaterowie to typowe (idiotyczne) postaci lat 30: facet ledwo zamienia dwa zdania z kobietą, już się z nią chce żenić itd.
5/10. Bo krótkie. ;-)
- Dla mnie ideałem aktora jest... taki Dymsza....
- Dymsza? Owszem, niezły. Ale... Wolę siebie.
Film jest za krótki, ale myślę że nawet gdyby nie był wybrakowany, to i tak brakowało by mi fabuły. Może wtedy wszystko było takie proste, że teraz ciężko mi to pojąć.
Dziwny pomysł z tym dialogiem o idealnym aktorze. Ale na pewno oryginalny, bo wychodzi z tego, że Dymsza chwali samego siebie.
No jest wybrakowany, ale myślę, że wyszło to trochę na plus. Z recenzji ówczesnej prasy wynika, że wątek Wincentego w teatrze (W filmie Wincenty zastąpił "chorego" Krupkowskiego i wystąpił w rewii, co skończyło się katastrofą) był bezsensowny, bo znikła na długi czas Helenka i już nie było tak poetycko... A tak ta wada została wyeliminowana.
A poza tym, ten film jest świetny!! Bardzo dobrze wyszedł tu Dymsza! Nie był pewnym siebie kawalarzem, ale był bardziej romantyczny i skromniejszy. Puk i Basia- świetni! Maria Bogda wyszła naprawdę super! Była taka radosna, wesoła...
Mnie się film bardzo, ale to bardzo podobał już dawno nie widziałem takiej komedii, która po prostu mnie rozweseliła. Nie ryczałem tu ze śmiechu, ale całokształt wyszedł naprawdę świetnie
Ponieważ pamiętam o nim tylko tyle, że 1) go oglądałem, 2) w Iluzjonie, wtedy Bibliotece Narodowej 3) i był krótki.
:)