Bardziej obawiam się o scenariusz. To co Seth Grahame-Smith pokazał w "Mrocznych cieniach" nie wróży za dobrze. :/
Ja akurat staję w obronie tego scenariusza bo był on oparty moim zdaniem na budowie opery mydlanej (którą był serial) i ten zabieg mi się podobał. Tutaj akurat scenariusz jest na podstawie jego powieści więc zamysłu raczej nie schrzani.
Akurat dla mnie "MC" nie przypominały w niczym opery mydlanej (chodzi mi o film, serialu nie oglądałam).
Myślę natomiast, iż było widać, że był to pierwszy kinowy scenariusz Grahame-Smitha - dość nieciekawa i niezaskakująca konstrukcja akcji - nawet opery mydlane dążą do zadziwienia widza nieoczekiwanymi zwrotami akcji, a tu wszystkie główne wątki są wyjaśnione na początku i podane widzowi na srebrnej tacy; wątki poboczne urywają się bez konkluzji, zbyt mała ekspozycja postaci drugoplanowych, do tego naprawdę średnie dialogi - owszem było kilka fajnych żartów (mój ulubiony o "kamienowaniu" ;), ale zdecydowana wiekszość była albo niezajmująca i bez polotu - ot żeby pchać akcję do przodu, albo patetyczna (w sposób bardzo nieporywający na dodatek).
Wiem, że "Lincoln" jest adaptacją jego powieści, ale to mnie nie uspokaja. :) Nie czytałam książki, więc nie mogę ferować wyroków, ale może być ona również pośledniej jakości, a popularność mogła zdobyć jedynie dzięki ekscentrycznemu konceptowi przedstawienia znanej postaci historycznej w "nadprzyrodzonym świetle". Jak spisał się Grahame-Smith okaże się po premierze, mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej. Niemniej podchodzę sceptycznie, a nuż może się pozytywnie rozczaruję. :)