Pytanie do wszystkich przedstawicielek płci pięknej!
Oglądałem, oglądałem niejednokrotnie. Film fantastyczny, genialna kreacja Hoffmana, świetny humor scenariusz i fabuła, ale wciąż nurtuję mnie jedno podstawowe pytanie.
- Co Elaine widziała w tym idiocie?
Był wścibski, nachalny, czasami stylem bycia przypominał Raymonda Babbitta z Rainmena (styl gry Hoffmana chwilami również był podobny), zachowywał się jak ostatni debil, był leniem i miał romans z matką Elaine. Wytłumaczcie, bo ja - nikczemny głupiec nie jestem w stanie tego pojąć...;-)
Pozdrawiam...
Co Elaine widziała w tym idiocie? Wszystko to, co wymieniłeś. Love works in mysterious ways;)
Pewnie każy ma jakiś bliżej lub dalej określony ideał swej drugiej połówki. Aż tu nagle pojawia sie ktoś całkiem odstający od tego ideału i jebs! Osobiście znam pewną parę, dwoje ludzi. I jesli logicznie tudzież jakkolwiek rozumujac, nigdy nie powinni byli tą para się stać.Totalne dwa światy. A jednak. Oni udowodnili, że NIGDY NIE MÓW NIGDY ma sens:)
Btw Absolwent.. jesden z moich naj.
...people takling without speaking
people hearing without listening...
Na takie nuty nikt być obojetnym nie może, gęsia skóra za każdym usłyszanym ich razem...:)
PS tez kiedys miałam na takiego typa zauroczenie. Z tym jednym wyjatkiem, ze nie miał romansu zmoja matka... Bo sie nie dała;)
Eh, też kocham Simona i Garfunkela. Trzy świetne piosenki w ścieżce dźwiękowej tego filmu: Sound of silence, Mrs Robinson i Scarsborough fair. Uwielbiam gości, kocham Hoffmana i kocham ten film, ale tego pojąć nie byłem w stanie. Love is blind.;-)
Naprawdę frapujące z was kobiet są istoty. Już ponad 20 lat przekonuje się o waszej wspaniałości, ale także ekscentryczności. Obawiam się, że nigdy was do końca nie pojmę.;-)
Dziękuje za wytłumaczenie, choć nadal pojęcie tego przekracza moje możliwości. Napiszę zatem w myśl słów piosenki Cześka - Dziwny jest ten świat.
Pozdrawiam.
PS - Nareszcie, już jutro Absolwent dołączy do mojej kolekcji DVD. Powiem raz jeszcze, jeżeli ktoś nie wie - w Wyborczej - 5.99.
Kobiety są całkowicie irracjonalne :) zacytuje z pamięci mały fragmencik "Tanga" Mrożka, który doskonale oddaje relacje między Elaine a Benjaminem.
Stomil(mąż) pyta się żony: Ale... dlaczego zdradziłaś mnie z Edkiem?
Eleonora (żona): Bo on w taki cudowny sposób poprawia pasek od spodni
I wszystko na ten temat ;)
a tam od razu badboy... bywają i gorsze przypadki od Bena, które kobiety lubią :P zresztą czy Ben uganiając się za Elaine, nie udowodnił swojej konsekwencji i zdecydowania, wytrwałości w postanowieniu i wreszcie szczerej miłości, którą ją obdarzył? Może własnie tym przekonał ją do siebie?
Tyle że gość był totalnym fajtłapom, brak mu było pewności siebie oraz inteligencji, po prostu kretyn do kwadratu.
Chyba nieuważnie oglądałeś film, bo w fabule mamy do czynienia z jedną z piękniejszych metamorfoz bohaterów w kinie: z totalnego fajtłapy, mamei i "ciepłych kluch" Ben staje się zdecydowanym, odważnym i pewbym siebie i swoich decyzji mężczyzną. Piękna scena, kiedy oznajmia swoim rodzicom, ze się żeni, ale Elaine jeszcze nic o tym nie wie :D.
Fakt - to była rewelacyjna scena i metamorfoza była widoczna. Choć przychodziło mu to niełatwo. Przyznasz jednak, że inteligencją to chłopak nigdy nie grzeszył.;-)
Ben był młodym studentem. Rzadko się zdarza (ale bywa, nie powiem), żeby facet w jego wieku myślał o tym, iż w życiu ponosi się konsekwencje za każdy krok. Nie jest to zarzut w jego kierunku - prawo wieku, nie ma w tym nic dziwnego ani gorszącego. Zresztą przypominam, że zostało mu doradzone by "korzystał z życia". Wydaje mi się, że jego początkowe działania nie są o tyle wynikiem niedoboru inteligencji, co właśnie tej niedojrzałości.
Poza tym, w filmie kilkukrotnie pojawia się wymiana zdań: "Co zamierzasz robić w życiu Ben?" "Jeszcze nie wiem". W gruncie rzeczy jest to istotne, bo podkreśla brak pomysłu na samego siebie i poszukiwań, czego z kolei wynikiem jest bezsensowny romans w który się wdał.
Z założenia nie przepadam za filmami, w których bohater ulega metamorfozie, bo zwykle ma się to nijak z rzeczywistością. Tutaj mamy jednak bardzo ładny film o dojrzewaniu i odpowiedzialności. Ben staje się świadomym mężczyzną, odnajduje w życiu to co jest dla niego istotne. To mogło być cokolwiek, w tym wypadku jest to uczucie do kobiety.
Heh rozpisałam się zapominając o postaci Elaine :D
Zatem nawiązując do tego co wyżej, chyba mogła się zakochać w (ostatecznie) dojrzałym, konsekwentnym, odpowiedzialnym i w dodatku zadłużonym w niej mężczyźnie?
A tak w ogóle chyba nie powinniśmy się skupiać na Elaine...
Co tu dużo mówić, nie jest ona w tym filmie postacią o skomplikowanej osobowości :D Brzydko powiedziawszy jest ona "dodatkiem" do głównego bohatera i jak napisałam wcześniej, mogło nim być cokolwiek, co by podkreślało przemianę i złożoność postaci Bena.
Ja trochę nie na temat, ale koleżanka pisze, że nie lubi metamorfoz bohaterów w filmach... wiesz, generalnie to zmiana postępowania albo myślenia bohatera jest jedną z głównych zasad całej sztuki pisania scenariuszy i motyw taki występuje w niemal każdym filmie! W filmach kiepskich zazwyczaj tę zmianę wyraźnie widać i następuje ona nagle, natomiast lepsze scenariusze znacznie delikatniej i subtelniej zmieniają bohatera. Pomyśl o swoich ulubionych pięciu filmach i postaraj się rozpatrzyć zachowania bohaterów na początku i na końcu - gwarantuje, że zauważysz, że zmiana jest po prostu integralnym elementem fabuły filmowej ;)
Pozdrawiam
Ok to w takim razie rozwinę swoją wypowiedź w tym kierunku. Jest sporo filmów gdzie zmianie ulegają działania bohaterów, przy czym cechy ich osobowości pozostają zgodne z ich charakterem. Wówczas obraz taki odzwierciedla rzeczywistość. Takie filmy jak najbardziej lubię, co nie znaczy, że nie jestem w stanie zaakceptować, a wręcz polubić (jak też się stało) Absolwenta.
Krótko mówiąc: wierzę w zmianę postaw ale nie w zmianę natury.
I wszystko jasne (mam nadzieję) ;)
ja się spytam inaczej: Co ten idiota widział w Elaine? Poważnie, raz, RAZ się z nią umówił i już wielka miłość? Raczej by chyba sobie odpuścił i poszukał dziewczyny gdzie indziej, modląc się, żeby romans nigdy nie wyszedł na światło dzienne. Rozumiem, że miłość jest ślepa i tego typu inne frazesy, ale mnie to nie przekonuje jakoś. Od momentu wyjazdu z domu film jest wręcz komicznie nierealny i zaczyna cuchnąć tanią komedią romantyczną. A końcówka? Tak, każda dziewczyna marzy o tym, żeby życie spędzić z chłopakiem, który spał (i to nie raz) z jej matką.
Co nie zmienia faktu, że to nadal "ulubiony".
A mi się Hoffman bardzo podobał - jako mężczyzna (nie to że aktor, no bo to wiadomo). Jego zachowanie było urocze. W sumie wszystko to co dla Ciebie było debilne dla mnie było urzekające. Całkowicie rozumiem jak się można w kimś takim zakochać. Właśnie takie zachowania są najbardziej ujmujące. Było widać, że to uczucie, ta miłość, szarpie go za duszę.
Ciekawe czy wielu mężczyzn nie dostrzega/nie rozumie/ tego wszystkiego.
Ja jestem kobietą (mogę udowodnić), a też nie widzę nic w postaci, którą gra Hoffman. Po prostu jesteśmy różne i widać Elaine należała to takich typów jak Ty. Ja nie widzę tego "szarpania za duszę".
Tak na "zdrowy rozum" wyglądało to tak: Elaine idzie na jedną randkę z chłopakiem, z którym chodziła do liceum i zaraz potem dowiaduje się, że spał z jej matką. Potem widzi go jak ją śledzi w drodze do zoo i przeprowadza się do tego samego miasta co ona. Normalna dziewczyna pomyślałaby raczej- psychol, trzeba uciekać!
Film kocham raczej za pierwszą jego część, która jest co najmniej kultowa.
No, ale ta pierwsza randka była dosyć niezwykła, dosyć złożona - dość mocno się na niej poznali. Poza tym o ile dobrze pamiętam, to spotykali się jeszcze, było raczej więcej tych randek. A pomijając to, no to całkowicie się zgadzam z tym, że ludzie są rózni więc i w różnych osobach, zachowaniach, się zakochują. Czasem wystarczy jedno spotkanie i już coś zaskoczy.
A tak na marginesie to bardzo mi się nie podoba ta aktora grająca Elaine i nie dość, że ta postać jest taka własnie niezbyt urodziwa fizycznie, to jeszcze nie widać, żeby była jakoś szczególnie rozgarnięta, czy wyjątkowa pod innymi względami. Tak więc celna było pytanie 'co on w niej widział?';P
niestety... randka była jedna. Kiedy umówili się na następną, tuż przed nią, Elaine dowiedziała się o nim i pani Robinson. Wiesz może i jedno spotkanie wystarczy czasem, ale ja nie jestem taką idealistką. Im krócej się zna, tym łatwiej zapomnieć. Miłość taka jest dla mnie dość naciągana.
A Elaine jest typem "biednej-małej", może dlatego się podobała? Nic nie umie sama zrobić, zamiast przylać facetowi w twarz, że ją zabrał do takiego baru, wstać i wyjść to ona płacze. Wiem, że to trochę inne czasy, ale pewności siebie po mamie nie odziedziczyła dziewczyna.
pozdrawiam.
hehe no z pewnością ciamajdowata była z niej panna:) Widać w niektórych mężczyznach budzi to opiekuna:)
Jakoś niedawno leciał w tv ciekawy film "Wierność". Tam też były chwile wystarczające do zakochania. W sumie nawet to rozumiem. To nie tyle jest kwestia idealizmu, a raczej tego, że zakochiwanie się nie jest racjonalnym, czy fizycznym zjawiskiem. Nie jest umysłowo uargumentowane.
po pierwsze niewiadomo czy Oni byli razem, scena w autobusie pokazuje, że raczej ze soba nie będą. Tu chodziło o wyzwolenie sie spod tej hipokryzji rodziców, tak samo Ben jak i Elaine byli pod ogromnym wpływem rodziców, co nalezy robić a co nie. Ten film poruszył skałe i zmienił świadomość młodych ludzi w Stanach.
Czego chcesz? Ben nie był taki zły... ;) Może i był ostatnim pacanem, ale to właśnie dodawało mu uroku osobistego
Myślę, że kiedy go zobaczyła, pomyślała sobie "O cholera! To przecież Dustin Hoffman!" :)
A tak serio, to miał w sobie coś ciekawego. Poza tym, kogo nie nie nastrajają romantycznie piosenki Simona& Garfunkela? :)
ha ha dobre! dobre! :)))
a swoją drogą on przed tym filmem to nie był w ogóle znany. Śmieszna sprawa dosyć bo opowiada w dodatkach na dvd do tego filmu, że stał w kolejce po zasiłek dla bezrobotnych i nagle ktoś go rozpoznał bo okazało się, że jego zdjęcie pojawiło się na okładce jakiegoś magazynu (no chyba na okładce - albo cos przekręcam - może w środku, ale mnie więcej tak to wyglądało:)
Po prostu zawsze pociągają nas niegrzeczni chłopcy, nie uważamy ich za dobry materiał na cokolwiek,ale nie sposób się opierzeć ich urokowi :P