Temu filmowi poprostu czegos brakowało. Niektore watki byly jakby wyjete z kontekstu i niepotrzebne. Ogolnie caly watek pacyfistyczny byl slaby, mogliby sie skupic tylko na romansie i wrzucic wiecej akcji i emocji, moze wiecej fragm tanecznych ( 2 fragm, ktore bylo lekko taneczne byly doskanale). Poprzez nagromadzenie zbednych scen film traci bardzo na spojnosci i nuży momentami np ten fragm w sekcie.
Mimo tego wszytskiego ten film powinna ogladnac kazda osoba, ktora choc troche zna Beatlesow lub lubi ten gatunek muzyki. Od strony wokalnej aktorzy wypadli bardzo dobrze, szczegolnie glowna postac , czyli Jim Sturgess. Epizody Bona i Joe Cockera wypadly swietnie, I am the Walrus i Come together nabraly calkowcie nowego brzmienia.
Idzcie sami do kina i ocencie:)
jakbym slyszala siebie komentujaca ten film ;) zgadzam sie calkowicie, czesc rzeczy bym wyrzucila i generalnie moim zdaniem ktos kto nie wie ze to sie dzieje w latach szescdziesiatych moze w ogole nie odczuc tej atmosfery. naturalnie przez caly film nasuwaly mi sie porownania do Hair, mimo wszystko nawet na takim tle film nie wypada blado a to juz cos. ogolnie jest pare scen ktore naprawde robia niesamowite wrazenie. glownie wykonanie i oprawa Strawberry Fields Forever, poezja