Film, jak dla mnie, świetny. Były rzeczywiście słabe momenty, ale jednak nie warto zwracać na nie uwagi ponieważ film jest jedną wielką metaforą - kosmos, otoczenie tylko ułatwia jej przekaz. Dla mnie sens Ad astra był czytelny: Czasem musimy doświadczyć totalnej porażki, dotknąć dna (ojciec- bohater okazuje się zaślepionym mordercą) aby "odrodzić się" na nowo. Poruszył mnie jeden z końcowych dialogów, kiedy ojciec mówi, że nigdy nie zatęsknił, a syn na to "dalej cię kocham" - uznał to przed sobą, a dzięki temu mógł następnie ojca puścić, uwolnić się od niego. To film o relacjach rodzinnych, o kształtowaniu nas samych, popełnianiu tych samych błędów, które popełniali nasi rodzice. Końcówka daje nadzieję - jesteśmy sami, zdani na siebie, ale możemy dzięki temu pogodzić się ze sobą, zacząć być sobą w czystej formie i wreszcie, możemy zacząć żyć naprawdę. Na własny rachunek i bez obciążeń rodzinnych.